R.20.

1.2K 78 1
                                    

Minęły już dwa miesiące od balu, a Elize wciąż naśmiewała się z mojego zmęczenia.

A ja od tamtej pory miałam bardzo wielu znajomych płci męskiej, choć pewnie do przyszłego roku nie zapamiętam tych wszystkich imion. Z niektórymi czasem nieśmiało dyskutowałam.

Choć Elize, gdy miała w jeden dzień trochę lepszy humor przyznała, że wcale mi się nie dziwi, skoro sama tańczyła może ze cztery razy, a i tak padała z nóg.

Ale tego noszenia na rękach po korytarzach Akademii, nie mogła pominąć bez komentarza "Jak romantycznie!".

Irytowała mnie tym do tego stopnia, że na jej prywatnych treningach, gdy Dannyl nam towarzyszył, zupełnie nie zwracałam na niego uwagi. Co było strasznie wobec niego nie miłe.

A Elize radziła sobie już naprawdę dobrze, nawet zaczęła używać Magii na lekcjach.

Spojrzałam na nią zza mojej przezroczystej tarczy, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że prócz Dana, Calvina i nas jest na arenie ktoś jeszcze.

Odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach zamyślonego dyrektora. Gestem ręki zatrzymał nasze ćwiczenie.

-Nauczyciele chwalą, że Elize robi bardzo duże postępy. Nikt jednak nie wie, jakim cudem- spojrzał na mnie, aż dostałam dreszczy.- Ja już wiem. Z początku nie wierzyłem, że uczennica pierwszego roku może uczyć inną z tego samego roku.

Podszedł, za łokieć odprowadził mnie do trybun, niedaleko Dana. Usiadłam oniemiała, ciekawa zakończenia tego wątku. Wszyscy zbliżyli się, a dyrektor kontynuował:

-Wydarzyła się ostatnio dziwna rzecz. Odkryto talent u 10letniego dziecka. To się nigdy dotąd nie wydarzyło bez głębszej przyczyny. Martwi mnie to, ale narazie fakt faktem, trzeba uczyć młodego. Jednak tu jest większy problem, bo chłopiec jest przerażony odkryciem, nabuzowany Magią i wogóle ma trudny charakter. Chciałbym, żebyś ty się nim zajęła, jego szkoleniem, tak jak było z Elize.

Zszokowana otworzyłam usta, jednak nie wiedziałam co powiedzieć. Spowrotem je zamknęłam. Dyrektor zaśmiał się.

Nie chcę, żebyś mi odpowiadała teraz. Jutro oprowadzisz Maxa i powiesz mi, czy dasz sobie z nim radę. Będzie mieszkał w pokoju naprzeciwko ciebie. Póki co sam, ale Mistrz mówił, że pojawią się następni.

I wyszedł.

-Kto to jest Mistrz?- wysłałam pytanie w przestrzeń.

Dannyl podjął się odpowiedzi, pewnie jako jedyny ją znając.

-To tak jakby nasz przywódca. Taki trochę magiczny król, osoba mająca aktualnie największą moc magiczną. Taka magia czasami wyostrza zmysły, zwłaszcza szósty. Jest to ktoś rzadko widywany osobiście wśród uczniów. Mój wujek widział go może ze trzy razy.

-Wow- westchnęłam, próbując się wczuć na chwilę w życie Mistrza.- Fajnie ma.

-Do pewnego momentu, tak- zaśmiał się, a ja spiekłam raka, sama nie wiedząc czemu.

-Chodźmy spać. Jutro będzie ekscytujący dzień- stwierdziła z zadowoleniem Elizabeth.

~||~

Lekko stremowana stałam, czekać aż brama się otworzy. Wkrótce tak się stało.

Za progiem stał wyrośnięty, chudy chłopiec, obok niego nie zbyt zadbana kobieta o paskudnym wyrazie twarzy. Jakby jak najszybciej chciała się pozbyć syna.

Mruknęła coś do niego na pożegnanie i odeszła. Nie chciałam nikogo osądzać, ale ona wyglądała na lubiąca alkohol.

Podeszłam z lekkim uśmiechem do przerażonego i szczęśliwego zarazem chłopca.

Shy...Where stories live. Discover now