2.

13.5K 461 201
                                    

Obracam się dookoła z cichym śmiechem ukazując Cynthii moją kreację, która faluje wokół mojej smukłej figury w prześliczny sposób. Tak samo będzie falować, kiedy będę wirować na parkiecie i podbijać tym serca niewinnych chłopców.

Swoją drogą, nigdy wiecej szkoły dla dziewcząt, po przyjemnościach Hogwartu i koedukacji, nie dam sie spowrotem zaciągnąć do żeńskiej szkoły, gdzie nie mogę flirtować.

— O Boże! Na jego miejscu, od razu bym się na Ciebie rzuciła — sapie dziewczyna, która ma na sobie niebieską, rozkloszowaną u dołu i opinającą jej ciało u góry, sukienkę z tafty.
Na nogi założyła śliczne, czerwone szpileczki z paskiem wokół kostki, natomiast włosy spięła w koka, z którego wypuściła kilka kosmyków, tak aby okalały jej szczupła twarz z pięknymi niebieskimi oczami.

— Nie mów hop! — Śmieję się perliście.

Sama mam na sobie szmaragdową, satynową sukienkę sięgającą do połowy łydki. Kreacja ma grube ramiączka. Delikatnie opina moje piersi i talię, dalej opadając luźno w dół, ozdobiona kilkoma aplikacjami przy biodrach. Na nogi założyłam czarne szpilki, a we włosy wpięłam ozdobną spinkę z perłami i szmaragdami.

— Wyglądasz jak królowa Slytherinu — słyszę, gdy stoję już samotnie w salonie ślizgonów.

— Brakuję tylko króla. — Wnoszę brwi patrząc na Dracona ubranego w czarny, szyty na miarę i zapewne bardzo drogi, czarny frak, w którym wygląda nieziemsko przystojnie.

— Jestem pani — szepcze, kiedy przyjmuję jego dłoń.

Nawet mi ona pasuje do kształtu mojej dłoni, to nowe uczucie. Odnajduję w tym jak by nie tylko zadowolenie ze zdobyczy i zabawę, ale również coś, jakby przyjemność. To dziwne uczucie w stosunku do chłopaka. Zazwyczaj nie czułam tego przy nich, zazwyczaj czułam coś bardziej jak... Podekscytowanie, ale nigdy nie do końca przyjemność...

***

Wiruję na parkiecie wpatrując się w stalowoszare oczy chłopaka. Oczy, które rzucają czarujące błyski.

Smok jest świetnym tancerzem. Prowadzi mnie pewnie i nieomylnie po całej sali, nie odrywając ode mnie wzroku. Jeszcze nigdy tak dobrze mi się nie tańczyło, a to uczucie potęguje poczucie niesamowitego bezpieczeństwa, jakie dostarczają mi silne ramiona chłopaka oplecione wokół mojego ciała.

— Mówiłem Ci już, że wyglądasz olśniewająco? — szepcze, łaskocząc swoim oddechem moje odsłonięte ucho.

— Chyba tak, ale poproszę jeszcze raz — mówię flirciarskim tonem rozchylajac lekko usta i delkatnie dotykając koniuszkiem języka dolnej wargi.
Oczywiście, że doskonale wiem co robię.

— Wyglądasz fantastycznie — oznajmia przeciągając ostatnie słowo w nieskończoność.

— Dziękuję — szepczę w odpowiedzi.

Jeszcze przez chwilę wpatruje się w jego oczy, ale kiedy mną obraca mój wzrok wędruje w stronę stołów. Od pewnego czasu obserwuję Pottera i Wesley'a, którzy z niezadowolonymi minami siedzą przy stoliku razem ze swoimi partnerkami. Zastanawiam się kiedy siostry Patti wybuchnął i uciekną od gryfonów. Sądząc po ich wściekłych minach, nastąpi to raczej prędzej niż później.

— Jak myślisz rudy specjalnie się tak ubrał? — zaczyna Draco z wyraźną kpiną w głosie.

— Wiesz, — robię teatralną pauzę — Ron zwierzał mi się ostatnio i powiedział, że chciałby zostać wyrocznią mody i dyktować nowe trendy uczniom — mówię konspiracyjnym szeptem, rozglądając się czujnym wzrokiem po sali pełnej uczniów i nauczycieli, na co Draco śmieje się w moje włosy.

— Tak myślałem — rzuca, niby od niechcenia.

— Jasne — odpowiadam z lekkim sarkazmem w głosie patrząc na niego z lekko przechyloną na prawo głową.

***

— Może wyszlibyśmy się przewietrzyć? — pytam zdyszana od tańca i zmęczona duchotą przepełnionej sali.

— Co tylko sobie zażyczysz — odpowiada blondyn, a po chwili, trzyma mnie pod rękę i odchodzimy od ciepłych, zamkowych murów w stronę zamarzniętego jeziora.

Jest dzisiaj zaskakującym dżentelmenem, nie zauważyłam, żeby okazywał te cechy kiedykolwiek indziej, ale to dobrze, przynajmniej nie muszę się teraz irytować i denerwować na jego zachowanie.

— Fascynujesz mnie Meredith — mówi w pewnym momencie kiedy kroczymy po ośnieżonej ścieżce. — Jesteś taka złożona, a ja nie mogę Cię zrozumieć, a uwierz mi obserwuję cię od dłuższego czasu. — Zatrzymuje się i odwraca twarz w moją stronę.

— Nie odpowiada Ci to? — Unoszę pytająco brwi, a chłopak kręci przecząco głową. — To dobrze, bo nic na to nie poradzisz — szepczę dotykając opuszkami palców jego twarzy.

Wpatruję się w jego błyszczące oczy, w których widzę swoje odbicie, a po chwili pojawiają się w nich iskry, by za sekundę zniknąć pod powiekami i przebiec na moje wargi po moście naszych złączonych ciał.

***

— Jestem taka zmęczona — mówi Cynthia, gdy wchodzę do naszego dormitorium nad ranem.

— Chcę przeżyć to jeszcze raz — jęczy Ashly. — Ale w wygodniejszych butach... — mruczy zrzucając ze stóp swoje szare pantofle, na co ja wybucham śmiechem.

— Skąd ta radość Mer? — pyta Cynthia.

— Przeprosił — rzucam tylko wychodząc z sypialni i kierując się w stronę łazienki.

Ja zawszę dostaję to, czego chcę, zawszę. Jak ona mogła we mnie wątpić?

***

Mam w głowie tysiące myśli, gdy widzę go, idącego korytarzem. Pewny siebie i swojej pozycji stawia kroki stopami w czarnych lakierkach. Ma na sobie szkolny mundurek i sweter spod którego wystaje wyciągnięta ze spodni biała koszula. Jego przydługie kosmyki są gładko zaczesane i błyszczące. Nie uśmiecha się, jest wyniosły i nieosiągalny.

Nie mój...

Wiem, że nigdy nie będzie należeć do mnie. Tak, jak ja nigdy nie będę jego. Nie nadajemy się do wielkiej, bezgranicznej miłości. Oddania sobie ciała i duszy. Po prostu nie. Oboje trochę nie rozumiemy uczuć, szukamy rozrywki i boimy się zaangażowania, ale to co jeśli ładnie obok siebie wyglądamy?

On mnie intryguję, a jego głos sprawia, że moje ciało pokrywa gęsia skórka. Patrząc w jego oczy chcę zobaczyć więcej i więcej. Chcę przejrzeć go na wylot, ale wiem, że nigdy mi się to nie uda, choćbym patrzyła całą wieczności.

Więc, gdy słyszę jego kroki i widząc jego bladą twarz, czekam zastygła w bezruchu. Patrzę w te pełne sekretów oczy i nie mogę się go doczekać.

— Jak się czujesz? — pyta całując mnie w policzek.

— Dobrze, a ty? — odpowiadam, łapiąc jego dłoń.

— Znośnie — szepcze całując moje palce swoimi chłodnymi wargami, przynosząc ukojenie mojej rozgrzanej skórze.— Zastanawiałem się, czy powinienem Cię zapytać — plącze się w słowach, ale nie zwracam na to zbyt dużej uwagi. — Czy poszłabyś ze mną oglądać drugie zadanie? — mówi już spokojnym i opanowanym głosem.

— Chyba powinieneś zapytać. — Odgarniam włosy z twarzy.

— Więc, czy ponabijasz się ze mną z Pottera? — pyta, mrugając do mnie.

— A czy to wolno? — Uśmiecham się chytrze.

— Jak najbardziej — odpowiada z błyskiem w oczach.

— No nie wiem, on mi nic nie zrobił, ale mogę Ci potowarzyszyć... — mruczę widząc szeroki uśmiech na jego twarzy.

— Dziękuję — mówi w moje usta składając na nich mokry pocałunek. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo byłam go spragniona.

***

Den of snakes  [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz