Epilog

5K 252 102
                                    

  Każdego roku, drugiego maja, Draco Malfoy, wyruszał w podróż ściskając w dłoni jedną różę.
Nie odwiedzał Hogwartu tak jak inni.     Nie spędzał tego, wolnego od pracy, dnia z rodziną w zaciszu domowego ogniska tak jak inni. Nie spotykał się ze znajomymi w barach lub drogich restauracjach tak jak inni. Nie odwiedzał grobów na cmentarzu w Hogsmeade tak jak nieliczni.
  Każdego roku, drugiego maja, Draco Malfoy wyruszał w podróż do hrabstwa oddalonego od jego domu o wiele mil, które odwiedził tylko dwa razy w młodości. Wolnym krokiem wchodził na niewielki cmentarz tuż obok zabytkowego gotyckiego kościoła i ruszał jedną ze ścieżek, trasą wyuczoną na pamięć.
  Każdego roku, drugiego maja, zatrzymywał się przed marmurową płytą z jej imieniem i nazwiskiem oraz dwoma datami, na zawsze wyrytymi w jego pamięci, tak, jak kiedyś zrobiono to na kamieniu. Pochylał się nad nagrobkiem i układał na nim swój podarunek.
  Potem siadał na ławce i zastygał w bezruchu. Tak, jak zastygł w bezruchu, gdy tamtego dnia, wiele lat temu, przestała oddychać. Jego myśli nie miały wtedy konkretnego sensu. Czasem wspominał. Czasem starała się przywołać w pamięci, coraz bardziej zacierany przez czas, obraz jej twarzy. Ale zawsze czuł ciepłe objęcia skrzydeł jego aniołka, które zaciskały się na jego ciele.
  Każdego roku, trzeciego maja, kilka minut po północy, wstawał z ławeczki: Wyglądając tak samo jak tamtego dnia; Z lekkimi zmarszczkami przy ustach; Z powoli siwiejącymi skroniami; Z coraz większymi zakolami; Z coraz bardziej niezgrabnymi dłońmi; Ze skórą, która straciła dawną sprężystość; Z coraz słabszym ciałem; Z laską, która nie służył już tylko ozdobie, ale pomagała mu utrzymać się na nogach; Z całkiem białymi i kruchymi włosami; Ze zmarszczkami na całym ciele; Z ramieniem swojego syna, które pomogło mu tu przybyć, gdy nie widział już prawie nic...
  Aż w końcu, po wielu latach podróży, wiele kilometrów od niej, położyli go, cztery metry pod ziemią. Tak, jak ona leżała od osiemdziesięciu dwóch lat, w czarnej trumnie, z różdżką w dłoniach.
  Teraz ją w końcu znajdzie, między gwiazdami...


~~~~~~~

  Dzień dobry.

  Chwiałabym podziękować wszystkim, który wytrwali do końca,  wspierali mnie głosami i komentarzami. Jesteście wspaniali i bardzo wam za to dziękuję!
  Jest to moje pierwsze opowiadanie publikowane na wattpadzie i zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest idealne, ale mimo to, jestem z niego zadowolona. Spędziłam nad niem blisko rok, włożyłam w nie kawał serca i trochę potu. Jest mi smutno, ponieważ muszę się z nim rozstać, ale i tak trwało już zbyt długo...
  Nie powstanie kolejna część.

  Na koniec chcę was zaprosić do moich pozostałych opowiadań i przesłać wam wszystkim mentalne uściski. Życzę wam wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że moja opowieść wzbudziła w was emocje, bo przecież to jest celem, każdego tworu artystycznego, nawet FanFiction.

  Do zobaczenia.

~~~~~~~

Den of snakes  [zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz