#2

4.1K 338 102
                                    

Łaskawy porywacz pozwolił mi ujść z życiem. W sumie zastanawiałem się, co on konkretnie chce ze mną zrobić. Bo pragnę zauważyć, iż cały czas siedzę w jednym miejscu i nie do końca wiem co dokładnie się dzieje. Jednak wyszedł z pokoju, jak poparzony po nagłym telefonie, o mało co się przy tym nie zabijając.

-Jeżeli media się dowiedzą, będę upokorzony, skończony.

Wymruczałem obrażony.

Przecież, tyle czasu starałem się stworzyć plakietkę ułożonego, mądrego, zaradnego, niezależnego od nikogo mężczyzny. Miałem nienaganną opinię. Matki modliły się tylko, by mieć takiego zięcia jak ja. Nawet jeśli byli to ich synowie. A teraz ten gość, właśnie wszystko burzy. To co od podstaw tworzyłem.

-Egoista pieprzony...

Wyrzuciłem zniesmaczony i znów nieudolnie starałem się uwolnić. Dopiero po długiej szarpaninie kiedy w końcu lina się zerwała, wstałem pospiesznie z krzesła i przetarłem dłonie zadowolony.

-Nie jestem, aż tak głupi jak ci się wydaje.

Uśmiechnąłem się chytro, prawie niewidocznie.

Nie warto pokazywać emocji. Od zawsze byłem takiego zdania, i nigdy go nie zmienię.

***

~Namjoon~

Szybkim krokiem zmierzałem do pomieszczenia obrad. Oddech miałem dość przyspieszony, bo starałem się jak najszybciej dostać na miejsce. Wzdłuż długiego korytarza porozrzucane były jakieś materiały pokryte plamami krwi.

-Cholera...

Wymamrotałem zszokowany tym co widziałem. Od razu szarpnąłem klamką i rozchyliłem drzwi na oścież.

-Co się tu do jasnej cholery dzieje?

Wyrzuciłem przeczesując każdą osobę podejrzliwym, przeszywającym spojrzeniem, który często działał cuda.

-Namjoon, byli tam.

-Mieliście strzec każdego wejścia. Czy wy idioci nic nie umiecie zrobić dobrze?

Powiedziałem nadal opanowany. Jednak oni już mieli w oczach iskierki, które oznaczały tylko jedno- STRACH.

-M-my nie chcieliśmy, by tak to wyszło... to wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyliśmy...

-O czym ty mówisz?

Zmarszczyłem brwi.

-O-o tym.

Akahiko poszedł w stronę czarnej, skórzanej kanapy. Spojrzał na mnie i westchnął przeciągle spuszczając wzrok. Chwycił granatowy, długi materiał i szarpnął nim, aż upadł na beton.

-Staraliśmy się ją odratować, ale postrzał był zbyt głęboki.

Nogi same poniosły mnie w stronę martwego, leżącego ciała. Patrzyłem na nią z góry pustym wzrokiem. Jej włosy przysłaniały lekko twarz, która była już blada i chłodna, a koszulka pomięta i ubrudzona krwią.

-Tak nam przykro szefie.

Zakłócił ciszę Misaki, który podszedł od tyłu i położył rękę na moje ramię.

-Jak śmiesz mnie dotykać.

Strąciłem ją i pchnąłem go w bok. Znów zwróciłem wzrok na dziewczynę. Nachyliłem się nad nią i przejechałem dłonią przy ranie.

-Kulka trafiła idealnie w klatkę piersiową. W miejscu, gdzie znajduje się najważniejszy organ, czyli serce. No nieźle... Ktoś tu ma dobrego cela. Czyli jest to ktoś, kto posługuje się bronią już od kilkunastu lat.

Prince of darkness «~NAMJIN~»Where stories live. Discover now