#38

1.4K 107 42
                                    

~Taehyung~

Kiedy, to szanowny pan Hoseok opuścił mój gabinet, oparłem się o tył fotela. Znów zerknąłem w stronę mojej upadłej miłości. Mimo wszystko nie wiedziałem co robić.

-Jeonggukie... Nie wiem czy to był dobry krok... Może... Może powinienem jednak odwołać spotkanie? Poczekać?

Można by było uznać mnie za szaleńca, który rozmawia ze zwykłym zdjęciem, jednak ono znaczyło dla mnie wszystko. To jedyne zdjęcie mojego ślicznego kwiatuszka, na którym tak pięknie, szczerze się uśmiecha.

-Minęły dwa miesiące... Tylko dwa, a ty kazałeś mi się pozbierać tak szybko. Ale... Może warto byłoby pójść tylko po nową przyjaźń?

Uśmiechnąłem się delikatnie. Może powinienem dać szefowi się poznać. Mimo wszystko na pewno nie miał złych zamiarów. Wydawał się naprawdę miły, choć obcemu ciężko by było stwierdzić, to po jednej rozmowie. Jednak biła od niego dziwna energia, rozprzestrzeniająca się wokół.

Podniosłem się, więc z krzesła i chwyciłem w dłoń ramkę, na której złożyłem motyli pocałunek.

-Cokolwiek by nie było słońce... Zawsze będziesz tym jedynym.

Wyszeptałem zostawiając rzecz na miejscu, gdzie ówcześnie stała, po czym poszedłem ku pokojowi lekarzy. Zostawiłem tam płaszcz i torbę, w której miałem klucze od mieszkania.

Musiałem się przecież jakoś odświeżyć, by szef nie pomyślał, że to spotkanie nic dla mnie nie znaczy, czy po prostu go w jakiś sposób nie lekceważę.

Pożegnałem się, więc z resztą pielęgniarek i lekarzy, od razu zabierając swoje rzeczy. Ruszyłem ku mojemu Suzuki i wsiadłem zapinając pasy. Chciałem jak najprędzej znaleźć się w mieszkaniu, by na szybko wziąć upragniony prysznic i coś zjeść. Kiedy w końcu dotarłem na miejsce, wspiąłem się na odpowiednią klatkę i włożyłem klucz do drzwi z numerem 52. Mieszkałem naprawdę wysoko, co zmuszało mnie do polepszania mojej kondycji za każdym razem, gdy wchodziłem po tych okropnych schodach. Już zdążyłem dostać zadyszki.

Upragnione drzwi rozwarły się otworem, a ja sunąłem od razu ku łazience. Postawiłem dziś na prysznic, gdyż będę brał go krócej niż kąpiel w wannie. Powoli zsuwałem z siebie każdą warstwę ubioru, aż stałem na lodowatych płytkach całkowicie nagi, bez żadnych kryjących się tajemnic. Aż przeszedł mnie zimny prąd, wzdłuż kręgosłupa.

Niekontrolowanie mój wzrok spoczął na szramie, zdobiącej moją klatkę piersiową. Przejechałem tylko po niej opuszkami moich długich, zgrabnych palców. Została tylko blizna, jednak była odpychająca, obrzydliwa, wręcz odrażająca. Jedynie Jeongguk uważał ją za piękną, jedyną w swoim rodzaju. Ale dla mnie wcale nie była taka jaką ją widział.

Westchnąłem przeciągle i nareszcie postawiłem krok ku skapującym z góry kroplom. Spływająca woda otuliła moje ciało, powodując przyjemny dreszcz. Tak delikatnie mnie dotykała. Równie delikatnie jak otulał mnie Jeongguk, za każdym razem gdy przychodziłem by się nim zająć.

Nic nie mogłem poradzić, że wszystko mi go przypominało. Jest dla mnie zbyt ważny.

***

Szedłem spokojnym krokiem w stronę żeliwnej bramy. Była już siedemnasta pięćdziesiąt pięć. Za wszelką cenę nie chciałem się spóźnić, by nie zrobić złego wrażenia na ciemnowłosym mężczyźnie z jednym fioletowym kosmykiem włosów.

Rzuciłem okiem na wyświetlacz telefonu. Nawet nie wymieniliśmy się numerami. Więc nie zdziwiłem się, gdy nie było, żadnej nowej wiadomości, by chociażby dowiedzieć się, gdzie konkretnie, w którym miejscu się spotkać. Westchnąłem zawiedziony. Co ja mogłem zrobić.

Prince of darkness «~NAMJIN~»Donde viven las historias. Descúbrelo ahora