#20 cz.II

547 46 11
                                    

Czując przyjemne ciepło promieni słońca, które wpadały przez szybę na mą twarz, rozbudziłem się. Jednak nadal nie otwierałem oczu, by nie zniszczyć tej wspaniałej chwili. Nie chciałem by to był sen. Nie chciałem by było tylko pięknym wyobrażeniem, a potem obudzę się w szarej rzeczywistości.

Jednak dźwięk spokojnego oddechu i unoszącej się spokojnie klatki piersiowej, na której leżałem, utwierdził mnie w tym, że to wszystko działo się naprawdę. Że ja i mój ukochany w końcu się połączyliśmy.

Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, lekko podekscytowany. Ta noc naprawdę była wspaniała i na pewno godna zapamiętania na całe życie. Szczytowaliśmy naprawdę długo, jednak to wcale nie odbywało się na zasadzie, wręcz rozsadzenia kogoś od środka, czy niepohamowanego zapędu. Wszystko działo się spokojnie, choćby minimalny ruch był bardzo skrupulatnie przemyślany. Każdy z nas brał pod uwagę samopoczucie drugiego. Ta wylewająca się troska i niezwykle piękna czułość, odznaczały się w tym tańcu niespokojnych oddechów. A wszystko, to za sprawą naszego uczucia, które mimo tak częstych i trudnych przeszkód nadal istniało i tętniło życiem. Po tylu latach.

Nie pomijając pewnej adrenaliny, na możliwym przyłapaniu przez policję. Bo raczej takich rzeczy nie powinno się robić przy ulicy i to w miejscu publicznym. Całe szczęście Namjoon z góry przemyślał sprawę i zjechał na poboczną uliczkę, z której mało kto korzystał.

Ułożyłem dłoń na jego piersi i tworzyłem opuszkiem palca małe serduszka, śledząc wzrokiem jego pogrążoną w przyjemnym śnie twarz. Aż przygryzłem wargę na ten widok. Był naprawdę męski, a zarazem uroczy. Namjoon miał niezwykle wiele twarzy, czego nie dało się podważyć. I wydaje mi się, że pozwola odkryć mi je wszystkie. Chociaż z początku z tego zrezygnowałem, tak nadal chcę go rozszyfrować. Całą tę skomplikowaną zagadkę, którą wokół siebie utworzył.

Przeniosłem wzrok zpowrotem na kreślący szlaczki opuszek. Nie chciałem go niepotrzebnie budzić. Potrzebowałem odpocząć i pozostać jeszcze w tej przelotnej chwili, jednak jak bardzo beztroskiej. Tych silnych, a zarazem ciepłych ramionach.

Czując jak bardziej mnie do siebie wtula, zarzucając udo przez jego pas, znów przymknąłem powieki.

-Dzień dobry Jinie.

-Dzień dobry Nam.

-Jak ci się spało?

Zapytał ochrypiałym głosem, na co przeszedł mnie zimny dreszcz. Ten ton, sam dźwięk jego głosu sprawiał, iż mój żołądek zapełniał się stadem nieokiełznanych motyli. Jakbym zakochiwał się na nowo z całkiem nowymi uczuciami.

-Trochę krótko, ale nie narzekam.

Uśmiechnąłem się ciepło, powoli się unosząc i podpierając dłońmi. Wsunął dłoń w pukle moich lśniących, nieco już nie świeżych włosów i przesypywał je między palcami. Mruknąłem na ten czyn.

-Mam nadzieję, że się nie zawiodłeś ostatnią nocą.

Na jego usta również wpłynął szczery uśmiech, który był w stanie roztopić każdy lodowiec swoim blaskiem, niczym słońce. Nachyliłem się i zainicjowałem upragniony pocałunek. Mimo, iż nadal byłem całkiem nagi nie wstydziłem się, ani trochę. Znaliśmy się wręcz na pamięć, więc czułem się bardzo komfortowo. Ułożył dłonie u dołu mego kręgosłupa i prawym pośladku, wtulając mnie w siebie bardziej.

-Zawsze mogło być lepiej.

Powiedziałem z cwanym, nieco figlarnym uśmieszkiem, na co pokręcił głową rozbawiony.

-Mój Jinnie... Teraz dopiero widzę jak mi brakowało, twojego temperamentu.

-To chyba dobrze.

Prince of darkness «~NAMJIN~»Where stories live. Discover now