#13

2.5K 228 181
                                    

Siedziałem na czarnym fotelu w kuchni i obserwowałem ukradkiem płaczącego Jina, który opierał się o parapet. Zastanawiało mnie dlaczego płacze i co musiało się stać, gdy zawiozłem go do tego szpitala. Już jak wsiadł z powrotem do samochodu był przybity, co rzuciło mi się w oczy. Jednak nie było mi przykro. Po tym jak wygarnął mi kilka rzeczy prosto w twarz, nie zamierzałem go pocieszać.

To co zauważyłem, to to że lubi bawić się moimi uczuciami, co zaczyna mnie na prawdę irytować. Choć szczerze mówiąc, zabolały mnie jego słowa. W sumie, nie wiem dlaczego.

Opierałem głowę o podpartą na uchwycie fotela ręce. Nie rozumiałem co w nim jest takiego innego, że zwrócił moją uwagę. Przecież to rozpuszczony, chamski szczeniak z niewyparzoną buzią. To w ogóle nie mój typ, a i tak coś jednak przyciąga mnie do niego. Zaczynało mnie to na prawdę przerażać, bo nigdy nie interesowałem się chłopakami. Zawsze gustowałem tylko i wyłącznie w dziewczynach, jednak...

-Ugh...

Mruknąłem niezadowolony i jeszcze bardziej zirytowany. Odwracając wzrok od widoku rozdygotanego chłopaka.

-Jeśli ci przeszkadza, to że płaczę to radzę ci wyjść.

Wyszeptał łkając, a ja westchnąłem. Nie mogłem tego słuchać, jak i na to patrzeć. Podniosłem się i podszedłem bliżej niego. Popatrzył na mnie cały zapłakany z zaczerwienionymi oczami. Bolał mnie ten widok.

-Nie o to mi chodziło, po prostu coś sobie przypomniałem.

Seokjin nie odpowiedział tylko patrzył na mnie zainteresowany.

-S-stało... się coś?

Zapytał jąkając się co drugie słowo przez gulę w gardle od płaczu.

-Ja chyba powinienem o to zapytać.

Chłopak spuścił głowę i pociągał nosem. Zaczął bawić się nieudolnie swoimi palcami, co było nad wyraz urocze.

I o tym właśnie mówiłem.

-P-przytulisz... mnie?

Zapytał prawie ledwo słyszalnie, a ja nie czekałem dłużej by przygarnąć go w swoje ramiona. Chłopak schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i trzymał kurczowo mojej marynarki, wylewając łzy. Zauważyłem, że ostatnio często jest smutny i płacze, tylko zawsze nie wiem dlaczego. Chciałem to wiedzieć, by może choć trochę mu pomóc.

-Jinnie.

Wyszeptałem cicho gładząc jego plecy kolistymi, delikatnymi i płynnymi ruchami.

-Powiesz mi co cię męczy?

Chłopak uniósł swoje błyszczące ślepia i uśmiechnął smutno.

-Po prostu... nie chcę by bliska mi osoba... zniknęła.

-Rozumiem. Mogę ci jakoś... pomóc?

-Jeśli potrafisz uzdrawiać, to owszem.

Uśmiechnąłem się delikatnie do ciemnowłosego i pogładziłem jego policzek, tym samym ścierając łzy.

-Niestety nie mam takiej mocy.

-Wiem o tym. I dlatego nie pytaj o takie rzeczy. Nikt nie jest w stanie mi teraz pomóc.

-A nie będziesz już płakać? Jeśli za dużo łez stracisz, to się odwodnisz. Nie będę wykopywał ci dołka. Nie mam już na to miejsca w ogrodzie.

Uśmiechnąłem się szeroko, na co uderzył mnie w ramię.

-Nie śmieszne.

Powiedział, jednak zauważyłem ten nikły, ledwo widoczny uśmiech. Uniosłem jego podbródek i skierowałem tak by na mnie spojrzał.

-Nie pozwalam ci się smucić. Jasne?

-Nie będziesz mi rozkazywać. Mogę robić co chcę, a i tak nie zależy, to ode mnie.

Odepchnął moją dłoń, a ja właśnie walnąłem się w głowę w myślach.

Spieprzyłem... Przecież przy nim trzeba uważać na każde słowo.

-Jin nie oddalaj się.

-Przecież stoję w miejscu, o co ci znowu chodzi?!

Wyrzucił oburzony, a ja przytrzymałem jego barki śmiejąc się.

-Nie to miałem na myśli.

-Aaa...

Chyba zrozumiał, bo trochę się speszył i zaczerwienił. Jednak otrzepał się i znów przybrał minę, którą spokojnie mogłem określić słowem ,,foch forever".

-Czy ty jesteś, aż tak zdesperowany, że nie możesz chodzić z Jiminem, by mnie podrywać?

-Chwila... że co? 

Przez chwilę miałem lekkie skołowanie, po tym co usłyszałem. Popatrzyłem nie dowierzając na ciemnowłosego, który splótł ręce na torsie wyczekując odpowiedzi.

-O czym ty mówisz?

-Nie jestem jakimś tam zamiennikiem, zrozumiano?! Wybij sobie te zaloty z głowy! Masz Misakiego, on powinien ci starczyć.

Wyrzucił oburzony i miałem wrażenie, iż zaraz wybuchnie. Zrobił się wręcz cały czerwony ze złości. Już chciał mnie uderzyć, ale uniemożliwiłem mu to przytrzymując obie ręce i popychając na najbliższą ścianę. Przyparłem na niego i patrzyłem jak chłopak próbuje się wydostać.

-Uspokój się, albo cię nie puszczę.

-Nie mam zamiaru się tobie podpo...

Przymknąłem go w końcu przywierając ustami do jego rozdartej buźki, finalnie go tym uciszając. Uderzał pięściami o moją klatkę piersiową, bym go wypuścił, jednak ja nie zaprzestałem go całować. W końcu chyba się poddał i nie wykonywał już żadnych ruchów.

Nawet nie wiecie, jak bardzo trafiłem.

Nagle chłopak osunął się bezwładnie na ziemię. Ja zdezorientowany i spanikowany przykucnąłem przy nieprzytomnym chłopaku.

-Jin?!

Potrząsnąłem jego ramionami, jednak chłopak nie reagował.

-Jin, proszę powiedz, że żartujesz!

Jeszcze mocniej zacząłem nim potrząsać, jednak zero reakcji. Byłem tak zdezorientowany i spanikowany, że aż nie wiedziałem co robić. Najgorsze było to, że z jego nosa zaczęła strumieniem cieknąć bordowa krew.

W tedy nie wiedziałem jeszcze, że w ten sposób go stracę.

***

Dziękuję bardzo za to iż byliście ze mną do końca tego ff 🤗💗

Prince of darkness «~NAMJIN~»Onde histórias criam vida. Descubra agora