3. Jej nogi.

9.5K 436 12
                                    

Wyciągam z szafy swoją ulubioną, letnią, beżową sukienkę. Jest wykonana z zwiewnego materiału, w sam raz na dzisiejsze ciepło. Jest początek lipca, a ja wiem czego się spodziewać po letnim popołudniu. Zaduch, pot i łzy. Zakładam swoje ulubione szpilki. Sukienka jest dosyć krótka, lecz pozbawiona dekoltu. Materiał jedynie łagodnie podkreśla kształt piersi. Rozczesuję włosy i lekko rozbijam je palcami. Uwielbiam fale, w które się układają. Nikt nie musi wiedzieć, że pomagam im trochę chemią z drogerii. Zabieram małą torebkę i wrzucam do niej telefon, pieniądze i tabletki na ból głowy. Nigdy nie wiadomo czy moja udręka w postaci kaca nie wróci ze zdwojoną siłą. Muszę zacząć oszczędzać, co za tym idzie, postanawiam, że dzisiaj nie pozwolę sobie na hojność. Dosyć tego, od jutra roznoszę CV i szukam pracy.

Wychodzę z pokoju i uśmiecham się do Piotra. Odpowiada mi tym samym, lustrując mnie wzrokiem. Wiedziałam, że będzie to robił. Typowy facet.

Zjeżdżamy na dół windą, nie odzywając się do siebie, ale nie myślę o tym zbyt intensywnie. Postanawiam iść na żywioł.

- Oczekuję, że pokażesz mi trochę miasta. – Uśmiecham się, patrząc na niego i mrużę oczy pod wpływem ciepła. Powiewa delikatny letni wietrzyk, jednak już czuję, że gorąco da mi się we znaki.

- Jeśli nie boisz się słońca – odpowiada, otwierając mi drzwi złapanej taksówki. Ani na chwilę nie spuszcza ze mnie wzroku. Wsiadam najbardziej delikatnie i z gracją jak tylko potrafię. Po chwili do mnie dołącza i dowiaduje się, że jedziemy na rynek. Klasyka sama w sobie. Jak mam poznać Wrocław skoro nawet nie byłam na rynku?

- Byłaś? – pyta, a ja zrywam się ze strachu, bo mam wrażenie, że przeczytał mi w myślach. Przecież to niemożliwe!

- Jeszcze nie – odpowiadam cichutko i opadam na samochodowe siedzenie. Za chwilę jego ręka spoczywa na oparciu kanapy, a ja czuję skurcz w żołądku.

- Od dawna tu mieszkacie? – pyta lekko.

- Przeprowadziliśmy się tydzień temu. – Zerkam na niego ukradkiem. Nie musi wiedzieć, że trochę zaokrąglam ten mały, datowy fakt. Przyjechaliśmy tu dokładnie dziesięć dni temu. Liczę te dni z radością i każdy z nich świętuję z jednakowym entuzjazmem, dziękując Sebie za nowy start w życiu.

- To wszystko wyjaśnia – odpowiada miękko. Uśmiecham się do niego. Z roztargnieniem obserwuję mijany krajobraz i odtwarzam w głowie naszą przeprowadzkę. Przypominam sobie o moim przyjacielu i wyciągam telefon, żeby napisać mu smsa. "Wyszłam z Piotrem. Nie martw się o mnie, wrócę na kolację. Całuję. Udanego popołudnia."

- Już ci się nudzę? – pyta, marszcząc brwi i obserwując mój szalony kciuk.

- Nie, ale są rzeczy ważne i ważniejsze – odpowiadam, siląc się na lekki ton. A niech ma. Chyba nie oczekuje, że będę mu o wszystkim mówić.

- A ja jestem tą mniej ważną. – Bardziej stwierdza, niż pyta.

Zbywam to milczeniem, jednak on znów jest bliżej niż sobie tego życzę.

- Myślę, że to tylko kwestia czasu – szepcze mi do ucha, napiętym jak struna głosem, a ja czuję, że rumienię się po końcówki włosów. Jesteśmy już na miejscu, więc nie mam czasu cokolwiek mu odpowiedzieć. Zanim przechodzi na moja stronę, sama otwieram sobie drzwi i wysiadam, z impetem tupiąc nogami. Bezczelny imbecyl. Przeklinam w myślach na tą jego arogancką pewność siebie.

Idziemy obok siebie w milczeniu i widzę, że przynajmniej co druga kobieta zawiesza na nim wzrok. On sam zdaje się nie zwracać na to uwagi, jednak z mojego punktu widzenia trudno zauważyć czy nawiązuje z nimi kontakt wzrokowy. Jego krok jest pewny (a jakże!) i nie zaszczyca mnie nawet jednym, maleńkim spojrzeniem. To cholerne letnie gorąco zaczyna wdzierać mi się w każde, małe zagięcie mojego ciała i nie ma mowy, żebym czuła się z tym komfortowo.

Zapinam Twoje SpodnieWhere stories live. Discover now