44. Słuchaj Jurek, masz tu listę. Te trzy nazwiska.

5.7K 317 27
                                    

Obserwuję tą moją pielęgniarkę. Annę. No zabawna jest. Kobieta po czterdziestce, szczupła, szybka jak motorówka. Taka pozytywna. Dowiedziałam się od niej, że lekarz ordynator i Janusz to przyjaciele i w ogóle opowiedziała mi trochę o tym, co działo się tutaj jak spałam. Nazwała Piotra "zakochańcem". Mój biedak, za każdym razem kiedy myślę co przeżywał, ściska mnie za serce.

Jestem sama, nie wiem dlaczego. Dopiero się obudziłam i nikt przy mnie nie siedzi. Wcale mi się nie nudzi bo Anna to kopalnia wiedzy i bezpośredniość do granic. Czuję że... No właśnie... A podobno nie wolno mi wstawać.

- Anna, mam problem – mówię jej po imieniu bo tak chciała.

- Co się stało? – Patrzy na mnie uważnie.

- Chce mi się do toalety.

- Sikać? To sikaj. – Cieszy się do mnie. Unoszę w zdziwieniu jedną brew.

- Ale jak to? – O nie. Jej wzrok mówi mi wszystko. Właśnie dopiero teraz zdaję sobie sprawę z mojego położenia. Jak to się stało, że nie zwróciłam na to uwagi wcześniej? Jak to się stało pytam?! – Nie! – mówię głośno. – Co ty gadasz?

- Nie możesz wstawać...

- Nie! – przerywam jej. – Nie będę! – piszczę rozpaczliwie. Nie, to niemożliwe. Nie będę sikać do jakiegoś worka!

- To ja pójdę po lekarza. – Szybko wychodzi z sali.

No jasna mać. Nie wytrzymam. Muszę normalnie do toalety. Przecież to się w głowie nie mieści. Wchodzi starszy, siwy facet i uśmiecha się do mnie pokrzepiająco. Tak. Tego mi teraz trzeba. Naprawdę.

- Co się dzieje?

- Chcę wstać – mówię niepewnie bo on mnie jakoś tak onieśmiela. Tak jak ojciec Piotra. No może trochę bardziej nawet. Tak jak ojciec Piotra na początku.

- Nie możesz wstawać.

- Ale – bąkam. – Do toalety.

On posyła mi takie spojrzenie, że jestem o krok od rumieńców. Uśmiecha się pod nosem. Dlaczego cholera jest taki zadowolony?

Siada na brzegu mojego łóżka i każe mi się delikatnie podnieść. Robię to i wszystko jest w porządku.

- Boli cię coś? – Dotyka mojego brzucha.

- Nie.

Patrzy na mnie uważnie, tak jakby wietrzył kłamstwo. Krępujesz mnie, facet! Mógłbyś dać spokój?

Podnosi się. Włada ręce do kieszeni fartucha.

- Wózek i ktoś ci musi pomóc – oświadcza poważnie.

Oddycham z ulgą.

- No i trzeba ci to zdjąć. Anna przynieś mi rękawiczki.

- Ale co!? – Wlepiam w niego oczy. Jestem w szoku. – Pan? – piszczę przerażona. Coś nade mną zaczyna szybko pikać.

- Oo. – Zapatruje się na jakiś ekran i przenosi wzrok na mnie. – Przyśpieszyłem ci tętno? – Śmieje się głośno.

Nie no... Zapadam się pod ziemię. Niechaj się rozstąpi ta podłoga.

- Ciekawe co moja żona powiedziałaby na to – żartuje sobie w najlepsze, dodając mi coraz więcej koloru. – Muszę jej powiedzieć jak działam na takie młode kobiety.

Anna śmieje się za jego plecami.

- Proszę cię – wyrywa mi się. – Przykrywam twarz dłonią, bo nie mogę na niego patrzeć i nie mogę też się schować.

Zapinam Twoje SpodnieWhere stories live. Discover now