6. Wszystko spieprzyłem.

7.2K 378 12
                                    

Wczoraj zadzwonili do mnie w sprawie rozmowy o pracę. Nie mogłam wyjść z podziwu. Będę się ubiegać o stanowisko asystentki samego dyrektora generalnego firmy jakiejś tam. Coś związanego ze sprzedażą drogich aut za granicę. Zastanawiam się kogo stać na takie samochody i przymierzam czarną elegancką spódnicę, którą dostałam od matki. "Elegancja u kobiety to podstawa" – słyszę jej słowa tak wyraźnie, jakby stała tuż obok. Nigdy nie mogła znieść tego, że nie przywiązuję do wyglądu tyle uwagi, ile według niej powinnam. Nie sądziłam, że to kiedyś powiem, ale jestem jej wdzięczna, że trochę wyposażyła moją szafę w to służbowe dziadostwo, przynajmniej dzisiaj mam co na siebie włożyć.

Miał obciera się o moje nogi i stwierdzam, że pewnie jest głodny. Po ciuchu otwieram drzwi. Skubaniec od razu załapał, że kiedy wychodzi z mojego pokoju to tylko po to, żeby nażreć się w kuchni. Na razie nie wypuszczam go do reszty pomieszczeń, bo zwyczajnie boję się tego, że nabrudzi. Wczoraj zostawił mi niespodziankę w postaci kociego gówna na dywanie.

Pobudkę miałam odświeżającą. Piotr wyszedł z samego rana, w pośpiechu spisując mój numer telefonu i tłumacząc się masą obowiązków, ale pewnie po części też dlatego, że szybciej wyczuł to, co do mojego nosa dotarło po dłuższym czasie. Nie wierzę, że jako zwykły kierownik ma tyle zajęć i wydaje mi się, że coś przede mną ukrywa. Muszę zagadać go o to przy następnym spotkaniu.

Pozytywnie mnie zaskoczył, kiedy przysłał mi wszystkie niezbędne rzeczy do utrzymania kota. Sama kompletowałabym to z miesiąc. Poza tą niespodziewaną przesyłką dostałam tylko jeden telefon po południu na temat tego, że nie będzie mógł się ze mną spotkać w najbliższym czasie. Odetchnęłam z ulgą. Po niedzielnych uniesieniach potrzebuję trochę czasu, żeby nabrać dystansu do naszej relacji. Wydaje mi się, że to wszystko odrobinę za szybko gna do przodu.

Po południu wręcz siłą zmusiłam Sebe, żeby pojechał ze mną i z kotem do weterynarza. Tyle przekleństw z jego ust nie usłyszałam chyba nigdy. Uspokoił się dopiero kiedy okazało się, że weterynarzem jest kobieta i to całkiem w jego typie. Radośnie z nią flirtował, pozbawiając zainteresowania mnie i Miała, na dodatek wysępił od niej numer telefonu. Ważne, że chociaż wrócił mu humor. Mój kotek jest już odpchlony i odrobaczony i jest prawowitym mieszkańcem tego domu.

Zakładam cienką, kremową bluzkę i zapinam guziczki. Nie zamierzam świecić cyckami na rozmowie o pracę bo wydaje mi się to niestosowne, zresztą to kolejne przykazanie elegancji u kobiety, według mojej matki. Zakładam żakiet. Dzisiaj lato nie zachwyca, z nieba siąpi deszcz i wszystko jest takie ponure, że mam ochotę w ogóle nie wychodzić z domu. Biorę torbę, dokumenty i tęsknie spoglądam na łóżko. Nie dzisiaj. Wchodzę do salonu i od razu rzuca mi się w oczy kartka zostawiona na ławie.

Weź taksówkę, bo zostanie z ciebie mokra plama. - Patrzę ze zdziwieniem na leżące obok banknoty. Kto by pomyślał, że Seba będzie się tak troszczył, zwłaszcza po tym, jak przyniosłam tu kota.

***

Pewnym krokiem wchodzę do przestronnego biurowca. Zasięgam języka u gościa, który wygląda jak jakiś ochroniarz i wiem już, że rozmowa jest na trzecim piętrze. Jadę tam windą i czuję, że z każdej strony ogarnia mnie niepewność. Daj spokój – powtarzam sobie. Przecież dasz radę. Dotychczas pracowałam tylko dorywczo w czasie studiów i trochę na czarno, ale były to prace zupełnie niepoważne i podchodziłam do nich z dużym dystansem. Ta firma wygląda zupełnie inaczej.

Idę szerokim korytarzem, co chwilę mija mnie jakiś pracownik w pełnym garniturze. Nikt nie zaszczyca mnie nawet spojrzeniem i mam wrażenie, że ci ludzie są jacyś do granic możliwości spięci. Dochodzę do kolejnego, masywnego biurka i witam się z ładną, kształtną blondynką.

Zapinam Twoje SpodnieWhere stories live. Discover now