30. One razem to... Gorzej być nie może.

5.6K 319 7
                                    

Strasznie mi ciężko... Nie mogę oddychać. Nie mogę się ruszyć! Co się dzieje, do cholery?!

- Ciocia?

- Tak kochanie. Powiedz: wstawaj ciociu do pracy.

Uchylam powieki. Kuba...

- Stawaj ciociu placy, nio?

- Pięknie synku.

- Daga, zabieraj tego małego potwora z mojego brzucha.

Słyszę śmiech Kuby. Swoją małą rączką dotyka mojego policzka i cieszy się w najlepsze. Powoli podnoszę się na łokciach i podciągam. Boli mnie głowa.

- Alicja, rusz się, zrobiłam ci kawę. Pij i wychodzimy.

Ściągam malca z siebie i zwlekam się z łóżka. Wybieram te ciuchy, które wyglądają w miarę dobrze i idę na tą kawę. Piję ją w pośpiechu, nawet nie dotykam palcem śniadania, które przygotowała moja przyjaciółka. Mdli mnie tak jakoś. Nie mam ochoty. Obserwuję jak Daga żegna się z dziećmi i z mamą. Wychodzimy na zewnątrz. Ciągle jestem nieprzytomna. Moją głowę nawiedzają myśli z wczoraj, ale uparcie je odtrącam. Nie będę o tym myśleć. Nie będę analizować. Nie teraz.

Wchodzimy do autobusu, łapię się barierki.

- A ten drugi? – Daga odzywa się po dłuższym przyglądaniu się mojej osobie.

- Jaki drugi? – Nie bardzo wiem o co jej chodzi.

- Ten skrzywdzony przez los Aruś. Nie powiesz mi chyba, że będzie na pierwszym miejscu?

Patrzę na nią z powątpiewaniem.

- Zachowywał się tak samo jak Piotr, gdybym go nie sprowokowała tym, że jestem z prezesem to do tej pory żyłabym do tyłu.

- Czyli skreślony?

- Przecież byłam tylko zemstą. Mogli mi chociaż powiedzieć o co się tak naprawdę kłócą. A myślałam, że mam takie powodzenie – żartuję sobie głupio.

Dojeżdżamy na miejsce. Wysiadamy i idziemy do pracy. Mogłam się spodziewać, kogo zobaczę przed budynkiem. Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebuję to rozmowa z nim. Mógłby dać mi chociaż dzień odpoczynku. Ciągnę Dagę za sobą i chowamy się za jednym z aut.

- Musisz mi pomóc – szepczę konspiracyjnie.

- Coś ty znowu wymyśliła?

- Idź do niego i powiedz mu, że mnie nie spotkałaś, ok? Nie wiem, wymyśl coś. Musisz być wiarygodna. – Patrzę na nią wymownie. – Żadnego jąkania się.

- Przecież ja się nie jąkam! – burzy się.

- Daga jąkasz się i przez to wszyscy wiedzą, że kłamiesz – wymawiam jej. – Powiedz mu, że mam wolne. Jeśli go spławisz, stawiam ci obiad przez tydzień.

Widzę jak jej brwi unoszą się i posyła mi psotne spojrzenie.

- Dobra, zbankrutujesz.

Wychodzi. Schylam się niżej, tak żeby mieć lepszy widok na to co się tam dzieje. Piotr zauważa ją i zaczepia. Daga podchodzi do niego. Widzę jak rozmawiają. Moja przyjaciółka wzrusza ramionami i wymachuje rękami. Piotr wkłada swoje ręce do kieszeni i przygląda się jej, przechylając lekko głowę. Cholera, na pewno się jąka. Wiedziałam, że tak będzie. Apollo wygląda na wkurzonego, ta postawa nic dobrego nie wróży. Wyciąga coś z kieszeni... Portfel. Odlicza banknoty. Chce ją przekupić? Znowu? On naprawdę przez te pieniądze ma siano zamiast mózgu. Widzę jak Daga puka się w głowę i odchodzi. On krzyczy coś za nią, ale nie rozumiem co. Nie spławiła go. Opieram się o auto. Co teraz?

Zapinam Twoje SpodnieWhere stories live. Discover now