31. Sebastian! Wiem gdzie jest! I kto to jest Scooby do k****!

5.6K 342 15
                                    

Nie mam żadnej kiecki.

- Dagmara się mam żadnej kiecki!

Podchodzi do swojej szafy i grzebie w niej. Sama już się ubrała w "małą czarną" i wygląda tak, że pewnie nie odpędzi się od facetów.

Wciskam się w sukienkę, którą mi daje, nawet pasuje. No może trochę za bardzo opina mi piersi i wydają się większe niż są, ale raczej nie mam wyjścia. Dobrze, że jest do połowy uda i dopasowana, przynajmniej nie będę się martwić, że coś będzie widać jak stracę zdolność porozumiewania się z nogami. Ta moja też jest czarna, będziemy wyglądać tak samo. Zakładamy szpilki i zabieramy się do wyjścia. Zazdroszczę Dadze takiej mamy. Jeszcze ją wyganiała do tego klubu. Moja kazałaby mi się zabarykadować w kuchni i o żadnym wyjściu nie byłoby mowy. Dzieci, równa się siedzenie w domu.

Po drodze zagarniamy ze stołu trzecią butelkę wina. Pełna do połowy. Wychodzimy na zewnątrz i wsiadamy do taksówki.

Dagmara podaje adres młodemu taksówkarzowi. Opiera się o siedzenie i pociąga łyk alkoholu. Zabieram jej butelkę i robię to samo. Cholera, to smakuje lepiej niż z lampki, albo ja już jestem tak napruta, że wszystko mi jedno.

- Daga, boje się że on tam będzie – mówię niepewnie. To cały czas siedzi mi w głowie. Może jakby jeszcze do niego nie dzwoniła, a tak? Rozjuszyła byka i cholera wie jakich metod użyje, żeby nas znaleźć.

- Coś ty, nie uwierzył mi. A nawet jeśli to będziemy na drugim końcu miasta.

- Daga, dla niego nie ma końca miasta. Potrafi się pojawić znikąd.

- Jeździec znikąd! – krzyczy, unosząc butelkę. Chichoczemy.

Widzę w lusterku, że chłopak zerka na nas z głupim uśmiechem. Dyskretnie szturcham ją łokciem i zakładam nogę na nogę, robi to samo. Tamten wbija w nas oczy. Ciekawe ile widzi?

- Może by tak pan... skupił się na drodze! – Daga wychyla się do niego. Ja śmieję się, zakrywając usta dłonią. Boję się tego wieczoru z nią. To taki postrzeleniec, że nie wiem co może wpaść jej do głowy.

Dojeżdżamy na miejsce i wchodzimy do tego klubu. Faktycznie jest duży i jeszcze nie tak bardzo zapełniony. Po prawo mam loże z czerwonymi kanapami, a po lewo duży bar. Na przeciwko długi, szeroki korytarz. Pytam o niego Dagę, mówi, że za nim jest parkiet. Faktycznie muzyka, która tu dobiega jest przytłumiona. To dobrze, nie będziemy się do siebie wydzierać. Od razu ciągnę ją do baru bo widzę trzy wolne stołki.

Siadamy. Daga ciągle ma ze sobą to wino. Jaki wstyd. Ona niczym się nie przejmuje. Woła barmana i każe sobie to wylać do lampek. Facet jest na oko w naszym wieku i suchy jak Mat, ale całkiem przystojny. Brunet. Zresztą dla mnie powoli wszyscy stają się całkiem przystojni. Wszystko tylko, żeby nie myśleć o Piotrze. Mrugam mocno powiekami bo coś mi się ciężko robi w tej głupiej głowie. Mężczyzna patrzy na nas, śmieje się i spełnia jej życzenie. Wychodzi po pół lampki, damy radę.

Siedzimy i bujamy się na tych stołkach, śmiejąc się z siebie. Czasami zaczepiamy barmana. Ma na imię Tomek i już wiemy, że od dwóch lat ma dziewczynę, a pracuje tu od połowy roku. Daga nie traci czasu, flirtuje z nim w najlepsze, gdy ten ma wolną chwilę.

- Ala, szukaj potencjalnej ofiary – zwraca się do mnie i odwraca, oglądając otoczenie.

Ludzi jest już naprawdę sporo. Kanapy za nami są zapełnione – przynajmniej te, które widzę. Bar też pęka w szwach, a Tomek uwija się jak w ukropie. Jestem zdziwiona, że tak dobrze się trzymam. W sumie zamawiam tylko wino i sączę go powoli. Daga to już poszła po całości, pije jakieś kolorowe cholerstwo, niedługo będzie rzygać barwami tęczy. Jej sprawa.

Zapinam Twoje SpodnieWhere stories live. Discover now