14. Uzależniam się od Twojej obecności, Maleńka.

8K 351 6
                                    

Po drodze zatrzymujemy się na parkingu przy restauracji. Piotr proponuje mi obiad, ale niestety się nie zgadzam. Owszem, zgłodniałam, ale żadna siła mnie stąd nie wyciągnie. Po pięciu minutach przekonywania rezygnuje i idzie wziąć coś na wynos.

Jemy głównie w milczeniu, czasem wtrącając coś na temat pogody i samopoczucia. Jestem wdzięczna, że nie nabija się ze mnie. Ciągle nie wiem co planuje, cały czas jestem oszołomiona i zastanawiam się do czego mnie to zaprowadzi.

Wyjeżdżamy na autostradę i czuję, jak przyśpiesza. Wiatr przytula mu koszulkę do brzucha i widzę kształt jego mięśni. Czy kiedyś przestanie mnie to tak kręcić? Przenoszę wzrok na jego twarz. Pęd rozwiewa mu włosy, kręci kosmykami i zrzuca je na czoło. Piotr patrzy na mnie, jego twarz rozciąga przepiękny uśmiech, ukazując rząd białych zębów. W kącikach oczu robią mu się maleńkie zmarszczki, a same oczy błyszczą się radością.

- Woooł, maleńka, czujesz ile to cacko ma koni?! – krzyczy do mnie, a ja śmieję się głośno. Matko, jaki on jest przystojny. Taki radosny i beztroski. Każdy jego uśmiech rozmiękcza mi kolana, każdy gest budzi niesamowitą euforię. Czuję, że mogłabym się w nim... Nieee, o czym ja myślę? Przecież to niemożliwe, nie tak szybko. Nie znam go. Przywołuję się do porządku. Przymykam powieki, czuję jak włosy łaskoczą mi twarz. Jest mi tak dobrze. Wszystkie trudne myśli zaganiam do kąta i rozkoszuję się tą chwilą.

Zjeżdżamy z autostrady i auto lekko podskakuje na wybojach. Piotr cicho przeklina. Dochodzę do wniosku, że ten samochód to on raczej kupił dla siebie. Wjeżdżamy do jakiejś wsi. Stojące na drodze babcie odprowadzają nas wzrokiem. Zaśmiewamy się z głupich komentarzy prowadzących w radiu i nucimy piosenki, które wpadają nam w ucho. On cały czas trzyma mnie za rękę. To wszystko jest takie proste, zupełnie tak jakbyśmy byli razem i nic innego nie mogło się liczyć. Boję się, że on tak uważa. Boję się konfrontacji naszych poglądów na to co nas łączy.

Zatrzymujemy się na zwykłej, prostej drodze. Po obu stronach są pola i lasy. Ani jednego budynku, żadnej żywej duszy. Patrzę na niego pytająco co a on wyskakuje z samochodu.

- Zmieniamy się, piękna. – Jest już obok mnie, nie wiem o co mu chodzi.

- Po co?

- Nauczę cie jeździć. – I uśmiech pod tytułem "widzisz jaki jestem zajebisty"?

- Nie, Piotr nie trzeba – marudzę. – Chyba lepiej zrobi to nauka jazdy, właśnie miałam się zapisać w przyszłym tygodniu – kłamię jak najęta. Matko, w co ja się wpakowałam, jak teraz z tego wybrnąć?

- Myślę, że jestem lepszym nauczycielem, sama się przekonasz. No już. – Podaje mi rękę i już stoję obok niego. Idzie ze mną do strony kierowcy i otwiera mi drzwi. Widzę, że nic z tego. Będę musiała udawać, że nic nie umiem. Ściągam szpilki i wsiadam za kierownicę, Piotr kuca obok wozu.

- To jest sprzęgło, gaz i hamulec – tłumaczy mi. Potwierdzająco kiwam głową. Robię z siebie głupszą niż jestem. – Będę ci mówił, co masz wcisnąć. – Bierze moją lewą stopę i układa na sprzęgle, prawą na gazie i tłumaczy jak mam to robić. Trochę chce mi się śmiać, ale daje radę. To udawanie nie powinno być trudne.

Wsiada obok mnie, odpala auto i każe mi ruszyć. Oczywiście za szybko puszczam pedał i maszyna gaśnie. Powtarzam to może z cztery razy. Jest opanowany, nawet nie widzę żeby się złościł. Za piątym razem dodaje sobie trochę inteligencji i jedziemy kilka metrów. On oczywiście chce mi wrzucać biegi i tłumaczy kiedy należy to robić – tego też chce powoli mnie nauczyć. Kilka razy robię to jak należy, żeby nie było, że jestem taka tępa, ale kiedy znacznie się rozpędzamy i on chce zmienić na cztery, niby przypadkiem wciskam hamulec zamiast sprzęgła i o mały włos nie przywala czołem w przód. Chyba go wkurzyłam bo oddycha głęboko. Wstrzymuję oddech kiedy bez słowa nachyla się i zapina mi pas.

Zapinam Twoje SpodnieWhere stories live. Discover now