50. Podaj mi broń, wiecie co macie robić. Boże, Alicja, gdzie jesteś...

4.9K 275 5
                                    

Mrugam powiekami. Tak strasznie boli mnie głowa. O cholera, co się ze mną dzieje? Próbuję szeroko otworzyć oczy, ale obraz mi tak wiruje, że jedyne na co mnie stać to patrzenie się tępo przed siebie.

Bardzo powoli wszystko się uspokaja. Rozglądam się po pomieszczeniu w którym jestem, serce dudni mi w piersi. To jakiś pokój z drewnianą podłogą i zabitym oknem. Na suficie świeci się jedna, biedna żarówka, smutno zwisająca za brudny kabel. Naprzeciwko mnie stoi łóżko, rodem z tych horrorów o sierocińcach, a z boku mała szafka.

Ostrożnie podnoszę się z podłogi, przytrzymując się jedną ręką ściany. Pierwsze co robię, to szarpię za klamkę w drzwiach. O ja naiwna, nic z tego. Podchodzę do szpar, przez które widzę jaśniejsze światło i zerkam przez nie. Widzę tylko jakieś krzaki. Kurwa jego mać. Dlaczego musiało mnie to spotkać? I co teraz? Co ten psychol ze mną zrobi? Chce mi się płakać, ale wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić. Nagle znalazłam się w sytuacji bez wyjścia i z całych sił muszę się skupić jak to przetrwać. Rozglądam się w poszukiwaniu jakichkolwiek moich rzeczy, ale nie ma nic. Tylko ja i to okropne pomieszczenie.

Siadam z powrotem na podłodze i podkulam nogi. Próbuję poukładać wszystko w logiczną całość. Marek przyjechał po mnie i zwyczajnie mnie porwał, co nie powinno mnie dziwić, bo bałam się tego od zawsze. Całe to bezpieczeństwo, które dawał mi Piotr jest niczym w porównaniu do tego jakie zagrożenie stwarza Witkowski.

Czuję jak łzy spływają mi po policzkach. Wycieram je szybko. Boję się... Boję się jak cholera. Chowam twarz w dłoniach i szlocham głośno. Nie! Alicja opanuj się! Nikt ci teraz nie pomoże, jesteś sama. Sama musisz dać sobie radę. Jesteś dorosła, tyle już przeżyłaś. Przypomnij sobie dla kogo chcesz o to walczyć. Dla Piotra. Dla naszego wspólnego życia, za to jaki dla mnie jest. Boże, ale co mam zrobić? Jak mam się uratować? Czuję się w tak beznadziejnej sytuacji, że chyba gorzej być nie może.

Drzwi się otwierają, a ja patrzę z przerażeniem na postać wchodzącą do pomieszczenia. Blondyn zerka na mnie krótko i zamyka drzwi na klucz.

- Masz. – Arek stawia na szafce jakieś jedzenie. Patrzy na mnie intensywnie. – Nie płacz. – Podchodzi do mnie, ale gwałtownie wyciągam do niego ręce.

- Nie zbliżaj się – mówię wrogo.

Podnosi ręce, wygląda na smutnego, ale w dupie to mam.

- Nie wierzę, że ty. – Kręcę głową. To jest dla mnie niepojęte. – Tak strasznie nienawidzisz Piotra? – pytam smutno, bo to jest dla mnie przykre jak nienawiść może omamić.

On kręci głową.

- To nie tak.

- A jak? – Szlocham, smarcząc już i rozcierając łzy po całej twarzy.

- Alicja, proszę cię.

- W dupie cię mam! – wrzeszczę na niego. – Co mi zrobicie?! Co jeszcze można mi zrobić?! – wydzieram się desperacko. – Nie wiesz, że on mnie zniszczy?! Co ja ci zrobiłam?!

W jednej chwili dopada do mnie i zatyka mi usta dłonią. Duszę się.

- Zamknij się – mówi szybko. – Nie mogę z tobą gadać, kurwa zrozum to.

Patrzę na niego, nic nie rozumiejąc. Słyszę jakiś hałas, a on odskakuje ode mnie.

- Nie jestem kimś, kogo powinnaś się bać – mówi przez ramię i wychodzi.

Nie jest? Jak kurwa nie jest, jak współpracuje z nim. Wycieram mokre policzki. Nie wiem co chcą mi zrobić, ale nie pozwolę im. Będę walczyć do końca, bo mam o co.

Zapinam Twoje SpodnieUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum