51. Jeśli ktoś ma go zabić, to tylko ja.

4.7K 286 3
                                    

Moje rozmyślania przerywają otwierane drzwi. Marek wchodzi do pomieszczenia i widzę, że ma ze sobą zwykle krzesło. Pierwsza myśl, która mnie nawiedza to, że zaraz mnie do niego przywiąże i będzie torturował. Mocniej podciągam nogi pod piersi i oplatam je rękami. Czuję jak moje serce głośno tłucze w piersi. Najgorsze jest to, że moje życie zależy od tego zwyrodnialca.

Widzę, że raczej ma inne plany bo stawia je na środku pokoju i siada na nim. Wyciąga paczkę papierosów i odpala jednego. Obserwuję jak zaciąga się dymem i mruga kilkakrotnie. Patrzy na mnie.

- Dlaczego nie pójdziesz spać? – mówi zupełnie spokojnie.

Zbywam to milczeniem, tępo patrząc się w drzwi. Czyżby nagle zmieniał swoją twarz? To jego najgorsze zachowanie. Raz mnie tłukł a za pięć minut był tak czuły, że do rany go przyłóż.

- Myszka, pamiętasz jak się poznaliśmy? – mówi delikatnie. Patrzę na niego wrogo. Z powrotem zaciąga się dymem i posyła mi dziwne spojrzenie. – Wybierałaś szalik, pomogłem ci. Od razu mi się spodobałaś... Ślicznotka.

- Daruj sobie dobra? Po co to robisz?

- Nasz związek był piękny. – Wzdycha, jakby te wspomnienia go rozczulały. Pieprzony psychol. – Przypomnij sobie to. Nie chciałabyś tego powtórzyć?

Nie wierzę, że to mówi do mnie. Jego już całkiem popierdoliło, psychiatryk mu potrzebny. Żółte papiery i kaftan bezpieczeństwa.

- Mam chcieć powtórzyć to jak mnie biłeś, Marek?

- Biłem cię? – dziwi się. – No coś ty, słoneczko. – Uśmiecha się tak, że mam ochotę wydrapać mu oczy. – Jakbyś była grzeczna nic takiego by nie było. – Wypuszcza z ust kłęby dymu. – Teraz będziesz.

Mam go dosyć.

- Kochasz mnie, widzę to po twoich oczkach. – Wymachuje tym petem na boki. – Będziemy sobie razem żyć, będziesz gotować mi obiadki i prać ubranka, jak w prawdziwym domu.

Oddycham, głęboko. Dopóki mnie nie dotyka, jakoś wytrzymuję. W dupie mam te jego słowa, może mówić co chce. Tak długo się go bałam, a teraz jedyne co czuję to nienawiść. Nawet nie odczuwam strachu, kiedy siedzi tak, te dwa metry ode mnie. Widzę, że ma te swoje cholerne zmiany nastroju i pewnie za chwilę znowu obrzuci mnie wyzwiskami. Mam teraz gorszy problem, bo od dłuższego czasu chce mi się do toalety.

- Wiesz co? – Uśmiecha się. Najgorszy uśmiech jaki w życiu widziałam. – Włoski ci urosły.

Mrużę oczy, bo nie wiem o co mu chodzi.

- Taka jesteś piękna... – Nachyla się na krześle. – Delikatna i oddana.

Oddana? Pieprz sobie dalej..

- Kocham te oczy i słodkie usta, Rozczulasz mnie kotku. Cieszysz się, że będziemy teraz razem?

- Marek – zaczynam niepewnie. Nie zwracam uwagi na sens jego chorych słów. Perspektywa zdjęcia majtek, żeby załatwić fizjologiczną potrzebę przeraża mnie do tego stopnia, że moje ciało zaczyna reagować drżeniem.

- Co myszko? - Milutki do bólu.

- Chcę do toalety.

Patrzy na mnie z dziwnym błyskiem. Jednym, pewnym ruchem wyciąga zza szlufki pistolet i ładuje go. Robi mi się słabo.

- Chodźmy.

Taki spokojny i zakochany we mnie, a zaraz celuje mi w łeb. Pieprzony zwyrol. Pokazuje mi, żebym wstała, więc podnoszę się i idę do sąsiedniego pomieszczenia. Teraz mam czas, żeby się rozejrzeć, więc robię to i widzę jakiś stary, obdarty fotel, stół i cztery krzesła. Na jednym z nich siedzi Arek i pisze coś na kartce. Nasze oczy na chwilę się spotykają, ale blondyn zaraz odwraca wzrok.

Zapinam Twoje SpodnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz