12. Chce już zawsze widzieć Cię taką, jakby ode mnie zależał cały świat.

8.6K 377 6
                                    

- Nie, nie, nie, nie...

- Alicjo...

- Nie, nie, nie...

- Alicjo!

- Nie, nie, nnnnnn... – Piotr zatyka mi usta dłonią i ostro patrzy w oczy.

- Dlaczego?

Szybkim ruchem odrywam jego rękę.

- No chyba żartujesz sobie Piotr! To są wszystko jakieś jaja! – desperacko podnoszę głos. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Co mam mu zrobić!

- Myślałem, że się ucieszysz – smuci się. Dlaczego mam wrażenie, że mną manipuluje? Krew uderza mi do głowy. Jak tak dalej pójdzie to zacznę jeść leki na nerwice jak cukierki.

- Wiesz co się kupuje kobiecie, z którą łączą cię takie relacje jak ze mną?! – wrzeszczę, a moje ręce same wędrują na boki. – Książkę! Albo kwiaty, czekoladki! Cokolwiek ale nie to!

Patrzy z wahaniem na stojący obok nas samochód i na mnie.

- Chyba już za późno, następnym razem kupię ci książkę. – Wzrusza ramionami i marszczy brwi.

- Piotr, dlaczego ty musisz mnie tak wkurwiać. – Chowam twarz w dłoniach. Wyglądam pewnie jak sto nieszczęść, ale nie wiem jak mam mu przetłumaczyć swoje racje. Zawiózł mnie pod jakiś wypchany bogactwem apartament, zawlókł do tego podziemnego garażu i oświadczył, że ten mercedes jest mój. Mój prezent urodzinowy od niego. To jest jakiś chory żart.

- Nie przeklinaj. – Podchodzi do mnie i delikatnie mnie przytula. – Wymienię go na inny, jeśli ci się nie podoba.

Patrzę na niego i jestem pewna, że moja mina to jedna wielka rozpacz. Ja naprawdę myślałam że on zawiąże sobie kokardkę na penisie i stanie przede mną nago, a on...

- Nie o to chodzi – mówię twardo i odsuwam się. – Nie przyjmę go, bo to za drogi prezent. W ogóle skąd ty masz tyle pieniędzy? – Patrzę na niego z wyrzutem, a on uśmiecha się z zadowoleniem. - A tak, zapomniałam. – Pieprzony prezes. - Chcę stąd wyjść. – Rozglądam się na boki. Jedyne, czego pragnę to dopełnić dzieła i się upić.

- Nie chcesz się przejechać? – Opiera się o auto i przygląda mi się z wahaniem.

- Nie mam prawa jazdy – kłamię gładko. Właściwie wpadłam na to przed sekundą. O, kolejny powód dla którego nie przyjmę tego od niego.

- Ale Sebastian mówił....

- Sebastian! – przerywam mu w połowie zdania. – To kiedyś nie interesował się tak moim życiem, chyba najwyższy czas przypomnieć mu te czasy!

Idę pewnym krokiem w stronę wyjścia, przynajmniej tak mi się wydaje, że to wyjście. Stoi tu tylko cztery samochody i jest mnóstwo przestrzeni, więc mam nadzieję, że z łatwością trafię do celu. Nie oglądam się za siebie, ale po chwili czuję, że Piotr jest tuż za mną. Staje przed windą, czekam aż otworzy ją kartą i wklepie kod. Patrzę w jeden punkt przed siebie i mocniej zakładam ręce na piersiach. Wchodzimy do środka.

- Nie wracasz do domu – łaskawie mnie informuje i wciska jeden z guzików. Dobrze, że chociaż on wie co będę robić i czego chcę. Nie komentuje tego nawet westchnieniem.

Wychodzimy na krótkim korytarzu, na końcu którego są tylko jedne drzwi. Zerkam na niego niepewnie, a on kładzie mi rękę na plecach i zachęcająco prowadzi przed siebie. Może mnie zaprowadzić wszędzie, byleby dał mi wina, bo nie ręczę za to, że po tym co dzisiaj przeżyłam będę ciągle tą samą osobą.

Kolejny ruch czytnika, kolejny kod i wchodzimy do jak najnormalniej wyglądającego jasnoszarego korytarza. Z mojej prawej widzę tylko wbudowane w ścianę, rozsuwane drzwi.

Zapinam Twoje SpodnieWhere stories live. Discover now