- Z tego co wiem, Alley to twój pseudonim. Jakie jest więc twoje prawdziwe imię?
- Alley powinno ci wystarczyć. - powiedziałam do Johna. - Następne pytanie.
- A nazwisko?
- Mówiłam. Będę odpowiadać tylko na te pytania, na które będę miała ochotę. Dalej.
- Imię matki, ojca?
- Dalej. - warknęłam. Te pytania są idiotyczne.
- Data urodzenia? - Zapytał z niepewnością.
- Siedemnaście lat temu.
- W końcu coś! - Ucieszył się. Zapisał coś na swojej teczce i ponownie zwrócił się do mnie. - Czyli masz tylko siedemnaście lat!? Wyglądasz na starszą.
- Urok osobisty. Dalej.
- Jest coś bardziej osobistego co mi zdradzisz? - Zapytał nadal wstrząśnięty.
- Hm... - Udałam, że się zastanawiam. - Nie.
- Uczęszczałaś gdzieś może? Koła, zloty, kluby?
- Nie
- Gdzie się w takim razie uczyłaś? - Zapytał autentycznie zaciekawiony.
- W domu. - Odpowiedziałam krótko.
- Miałaś prywatnych nauczycieli? - zapytał z nadzieją.
- Mama, mnie uczyła. - westchnęłam.
- Masz rodzeństwo?
- Nie.
- Co z twoją rodziną?
- Nie żyje. - Powiedziałam wypranym z uczuć głosem.
John przyjrzał mi się uważnie. Wymienił spojenia z Flux.
Czyż by właśnie odkryli moją pietę Achillesa?
- Przykro mi... - Zaczął, ale mu przerwała.
- Tak!? Na prawdę przykro ci!? - wybuchnęłam. Wstałam z krzesła i zaczęłam chodzić w kółko po pokoju. - Przykro ci z powodu śmierci rodziców przestępcy!? Przestępcy! - Wymachiwałam rękoma. - Pewnie się cieszysz, bo masz mniej papierków do wypełnienia.
- Twoje zachowanie jest zabawne. Doprawdy. - kontynuowałam. - Tobie jest przykro ze śmierci niewinnych osób! Nie ze śmierci rodziców kogoś takiego jak ja. - Usiadłam na swoim miejscu. Wzięłam parę głębokich wdechów i wydechów, aby się uspokoić. - Kontynuujmy. - Powiedziałam już spokojniej.
Zaskoczeni i zdezorientowani policjanci spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
- Eee... To może przejdźmy do kartoteki. - zaproponowała niepewnie Rose.
- Popełniłaś dwadzieścia cztery przestępstwa, w tym cztery udowodnione, a dwa z nich ze szczególnym okrucieństwem, plus zabicie światka koronnego, Benjamina. Podczas twojego zatrzymania, twoje kule trafiły trzynastu policjantów tworząc na nich liczne uszkodzenia. Dwóch z nich nie życie, a troje mają stały uraz i nigdy nie odzyskają w pełni sprawności fizycznej. Cała reszta jest postrzelona w różnych częściach ciała. - Mówiła. - Wychodzi na to, że finalnie masz ofiar zabitych dwadzieścia siedem...
Nie mogąc się powstrzymać, parsknęłam głośno śmiechem. Sierżant spojrzała na mnie zła i zdziwiona moim nagłym wybuchem śmiechu.
- Zaktualizujcie dane. - rzuciłam nadal się śmiejąc. - Nie liczyłam swoich ofiar, ale jestem pewna, że nie mam ich dwudziestu siedmiu.
- To znaczy? - John?
- To znaczy, że mam ich ponad siedemdziesiąt, w tym połowa zginęła na torturach. Doliczając do tego jakiś tuzin osób z trwałym uszkodzeniem ciała i trzy tuziny postrzelonych przeze mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/141233955-288-k230207.jpg)
ESTÁS LEYENDO
Alley ✔️
AcciónJeśli jest szansa to się jej nie marnuje. I mimo, że często warunki nie są zgodne z zasadami, które wcześniej się sobie ustaliło, brniemy by wydostać się z bagna. Nie ważne jak mocno wciąga. Alley straciła kogoś kto o dążył ją uczuciem. Kogoś kto n...