Rozdział 53

4.9K 458 211
                                    

3/6

Ugh walić to. Chciałam podpowiadać na parę komów ale co drugi to "nexttttt" więc leję to XD

Chciałam wstawić o 15 ale te komy i gwiazdki przekonały mnie do wcześniejszego wstawienia xd

Następny rozdział ok 18 ale możecie to PRZYSPIESZYĆ jeśli znowu pod rozdziałem zrobicie spam komów i gwiazdek :)

Kocham was ślimaczki!

Wyszłam z sali treningowej do szatni dla kobiet, by się przebrać w normalne ciuchy. Razem ze mną były tylko trzy dziewczyny, z czego te dwie miały chyba jeszcze bardziej wyjebane na zajęcia, niż ja. Były to plotkary szkolne, z tego co zauważyłam, a przede wszystkim usłyszałam, podczas mojego pobytu w szkole. Przychodzą na zajęcia i nic na nich nie robią, poza chichotaniem i podglądaniem ukradkiem chłopaków, a przede wszystkim Ricka i Ashera. W zasadzie to trudno się dziwić, bo Rick bez koszulki... Jego cholernie seksowne mięśnie... Mocno napięte mięśnie... Takie wyraziste... A jak pracują, gdy robił te karne pompki... Jak mięśnie Harona. Tak, zdecydowanie on jest podobnie napakowany. Lubiłam dotykać jego bicepsów, a on napinał je, żeby mi zaimponować. Ach, kurwa! Jak mi brakuje tego cudownego seksu. Dobra, koniec, stop. Mięśnie mięśniami, ale nie mogę zapominać, że Brown to mój cel, a nie obiekt erotycznych myśli. Co z tego, że dzisiaj na treningu, aż mnie zatkało z wrażenia na widok tych jego... ach... przez niego dałam plamę na zajęciach! Rozpraszał mnie!

Tak więc oprócz mnie, dwóch plotkar, Ricka, Ashera, trenera i jeszcze paru innych chłopaków, nie było nikogo. Nie narzekam. Im mniej osób, tym lepiej. Nadal czuję się nieswojo w zatłoczonych miejscach, a szkolne korytarze podczas przerw to dla mnie koszmar. Dlatego chowam się w damskim kiblu. Wiem, jestem zajebiście odważna, jak na mordercę setek istnień.

Zmyłam z siebie znikomą warstwę potu i szybko przebrałam się w strój codzienny. Pod czujnym okiem dziewczyn, będących nadal w szatni, spakowałam swoje rzeczy do torby i już kierowałam się do wyjścia, gdy zatrzymał mnie głos jednej z nich.

- Dawał ci fory – powiedziała.

- Następnym razem dostaniesz lanie – stwierdziła druga. – On nie wyznaje zasady "nie biję dziewczyn".

- I nigdy nie przegrywa – dodała ta pierwsza. – Szczególnie z takim kimś jak... – zawiesiła się na chwile, a jej wzrok powędrował do mojej blizny. - ...jak ty.

- Dał ci wygrać, bo jesteś nowa. Lepiej się nie przyzwyczajaj.

Czuję się jak w jakimś kiepski filmie przedstawiającym szkolną hierarchię. Albo jak w jakiejś dennej książce, w której zawsze jest parę suk dokuczających i uprzykrzających wszystkim życie. Bogate lalunie chodzące w strojach sportowych z adidasa w sumie za sześćset zielonych.

Prychnęłam i pokręciłam w rozbawieniu głową. Teraz są takie odważne? Zobaczymy jak będą zachowywać się, gdy dowiedzą się z kim zadarły. Tak naprawdę, to jedyne co mnie teraz powstrzymuje od wydłubania tym babkom oczu łyżeczką, jest moja obietnica, złożona Johnny'emu. Mam się nie wychylać.

Skierowałam się do drzwi. Wychodząc z szatni zderzyłam się z czymś dużym, twardym i... gorącym. Zdenerwowana tym, że ktoś wchodzi mi w drogę posłałam piorunujące spojrzenie osobie, która zdecydowała mi się narazić zaraz po tych dwóch laskach. Ujrzałam Ricka, który z góry przyglądał mi się badawczym wzrokiem. Niemal czułam jak jego wzrok wędruje po szyi, na której mam bliznę, a zatrzymuję się na dwukolorowych oczach, których nienawidzę z powodu ich rozpoznawalności. Oby tylko nie połączył faktów.

- Co jest? – burknęłam trochę nie w sosie. Chłopak przeszywał mnie wzrokiem na wskroś. Obserwował każdy centymetr mojej skóry. Zaczęłam się już trochę niecierpliwić, bo staliśmy na środku korytarza segmentu sportowego. Westchnęłam i już miałam go wyminąć, gdy ten złapał mnie za ramię.

- Bądź jutro w magazynie – powiedział. – Przyjechały nowe pudła i trzeba się pozbyć starych.

- Okej – mruknęłam. – Mogę już iść?

Nie czekając na jego odpowiedź, wyminęłam go. Szłam szybkim krokiem ze szkoły do internatu. Wszędzie było pusto, bo o tej godzinie odbywało się wiele zajęć. Było mi to na rękę, bo nie chciałam by mnie ktoś zauważył. Chciałam wyjść za "dozwolony" teren, wydzielony mi przez Johna. Ze względów bezpieczeństwa wolałam nie rzucać się w oczy.

Odkluczyłam pokój i wpadłam do niego jak burza. Rzuciłam torbę na łóżko, a z buta wyjęłam chip, który leżał w nim przez cały dzisiejszy dzień. Schowałam go pod poduszkę. Założyłam kurtkę, a do kieszeni wewnątrz wsadziłam znaleziony w magazynie pistolet.

Nie zwlekając pobiegłam do wyjścia. Moim celem było skrzyżowanie Piątej i Drugiej, piąty budynek, czwarte mieszkanie.

***

Schowana za włosami, starałam się nie upaść na tyłek podczas niewygodnej jazdy zatłoczonym autobusem. Przez cały czas miałam spuszczoną głowę, a oczy wlepione w podłogę. Wolałam nie ryzykować zarejestrowaniem mnie przez kamery. Teraz FBI ma takie bajery, że wgrywając do systemu monitorującego daną twarz, kamery w całych Stanach mogą ją wychwycić i błyskawicznie przesłać do bazy. W prawdzie mam z Johnem w miarę dobre kontakty, ale nadal jestem przestępcą na wolności i  nie widomo jakie zabezpieczenia zastosował mężczyzna.

W końcu autobus zatrzymał się sześć przecznic od Piątej Alei. Tak naprawdę, gdybym wysiadła na następnym przystanku już bym na niej była. Wolę jednak nie rzucać się w oczy, szczególnie, że to przy jednej z głównych ulic.

Trzymając się jak najbliżej ścian i zacienionych zaułków, szybko przeszłam do odpowiedniego miejsca. Stanęłam w cieniu niewielkiego klonu i rozejrzałam się. Piąty budynek stał po drugiej stronie ulicy. Zdecydowanie wyróżniał się na tle innych. Był starą i obdartą kamienicą, jedyną niepomalowaną. Był lekko poczerniały, jakby ubrudzony od sadzy. Z daleka było widać, że okna są przykryte grubą warstwą kurzu. Jedno nawet było wybite. Że też jeszcze nie zlikwidowali tego szpecącego miasto, spalonego domu.

Schyliłam głowę w dół i z rękoma w kieszeniach, szybko przeszłam na drugą stronę ulicy. Tym razem już nigdzie się nie zatrzymywałam. Częste stawanie w miejscu przykuwa uwagę innych ludzi bardziej, niż gdybym miała na smyczy wielkiego psa. Nie było moim celem by zwracać na siebie uwagę. Idąc bezpośrednio i pewnie do miejsca, w którym chcę się znaleźć, nikt nie zwróci na mnie specjalnej uwagi, na czym mi zależało, bo nie wyobrażam sobie, co by zrobił John, gdyby się dowiedział. Jak planowałam, tak też zrobiłam i chwilę później stałam w obskurnym korytarzu, szarym, smętnym i bez wyrazu.

Psiknęłam głośno, gdy jakiś pyłek kurzu wszedł mi do nosa. Przeszłam wzdłuż korytarza w poszukiwaniu jakiś schodów. W końcu je znalazłam i  pokierowałam się na drugie piętro gdzie, jak się domyślałam, znajdowało się czwarte mieszkanie. Pod drzwiami, z których schodziła farba, przystanęłam i przemyślałam dokładnie to, co teraz robię.

Usunęłam chip.

Zwiałam z wyznaczonego terenu.

Mam przy sobie broń.

Właśnie stoję pod drzwiami groźnego faceta.

Planuję go zabić.

Chcę, by konał w cierpieniach.

Odetnę mu kutasa i wydłubię łyżeczką oczy, a na ich miejsce wsadzę jego jaja.

To jest całkowicie normalne i dozwolone. A ostanie zdanie było stwierdzeniem.

Odetchnęłam głęboko i wyjęłam broń. Sprawdziłam, czy jest naładowana i odbezpieczyłam ją. Ścisnęłam w dłoni i wzięłam głęboki wdech. Dawno tego nie robiłam i nie chcę się potknąć. Chwilę stałam w ciszy i nasłuchiwałam, czy nie ma żadnego odgłosu po drugiej stronie. Policzyłam w myślach do dziesięciu, a gdy skończyłam odliczanie, mocno kopnęłam drzwi w miejscu, gdzie mniej więcej znajdował się zamek.

Otworzyły się z hukiem, wzbijając w powietrze tumany kurzu, przez które widać było promienie prześwitującego przez nie słońca. Mocno ściskałam pistolet w dłoniach i czujnie rozglądałam się na boki. W końcu, gdy tumany kurzu opadły, ujrzałam tego kogo szukałam. 
Siedział przy stole, na którym miał porozkładane banknoty zwinięte w rulony i zaskoczony patrzył się na mnie. Już wiedział kim jestem i co chcę zrobić.

Alley ✔️ जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें