Rozdział 49

6K 401 169
                                    

Na całym świecie jest wiele organizacji działających poza prawem. Małe, duże. Groźne, zupełnie nieszkodliwe. Stanowiące poważny problem i takie, które po prostu istnieją. Mafie, gangi, sekty, grupy, stowarzyszenia. Tego jest pełno. Zdecydowanie za dużo, by teraz nad tym siedzieć. 

Nazwa jest zależna od wielu czynników. Główne chodzi tu o to, jak duża jest grupa, czym się zajmuje, oraz jak bardzo zagraża cywilom. To jak nazwie się dane zgrupowanie, nie świadczy o tym do jakiej grupy należy oficjalnie. Na przykład Bractwo Aryjskie. Jest zdecydowanie zbyt liczne, by nazywać je bractwem. Oficjalnie jest to nadzwyczaj duży gang.

Na świecie jest tyle podobnych organizacji, że z pewnością nie raz, nie dwa spotkaliście osobiście taką osobę. Może tylko zamieniliście kilka słów, może jest to wasz najbliższy przyjaciel. Nie będę wnikać. Niezbyt mnie to obchodzi. Chciałam wam po prostu uświadomić, że jest to praktycznie niemożliwe, by nigdy nie spotkać nikogo z czarnego półświatka.

A co z płatnymi zabójcami? Co ze snajperami, których zamawia się, do pozbycia dokuczliwej jak wrzód w dupie konkurencji? Do jakiej grupy należą? Czy oni w ogóle do jakiejś grupy należą? Większość z nich to samotnicy, bowiem osoby poza prawem mają dużą tendencję do zdradzania swoich współpracowników, gdy na horyzoncie widać kłopoty lub po prostu pojawia się lepsza oferta, jak Benji. Dlatego płatni zabójcy to samotne wilki.

Co się może stać z takim wolnym strzelcem, gdy na swej drodze natknie się na większą organizację?

Na to nie ma konkretnej odpowiedzi. Niektórzy po prostu się wyminą, nie wchodząc sobie nawzajem w drogę. Inni, dość rzadki przypadek, mogą zawiązać ścisłą współpracę i dobre relacje, jak ja i Haron. Jest też opcja numer trzy. Mogą pałać do siebie nienawiścią w najczystszej postaci, a wtedy bez rozlewu krwi się nie obejdzie.

Z Haronem się dogadałam. Niestety z niewielką grupką czterech Europejczyków już nie za bardzo. Całkiem przypadkiem rozpoczęłam spór, który ciągnie się już od paru lat, a przez to, że było to, gdy dopiero zaczynałam wchodzić w życie pełne niebezpieczeństw, popełniłam masę błędów, które odbijają się na mnie przez całe życie.

Jak to się stało? Przecież ja nie popełniam błędów. No nie do końca... Każdy kiedyś podjął nieodpowiednią decyzję. Moja polegała na niewinnej prowokacji. W życiu nie myślałam, że zapłacę za to tak wysoką cenę.

Gdy wkopałam się w to bagno, byłam jeszcze młodą i niedoświadczoną gówniarą. Jak każdy nowy, starałam się wbić na rynek. Niestety trafił mi się taki moment, w którym prócz mnie, ulice podbijała zgraja młodych mężczyzn, którzy podobnie jak ja mieli aspiracje by stać się bossami przestępczymi. To było nieuniknione. W końcu stanęliśmy twarzą w twarz. Amerykanka na czterech Słowian.

Mam dość burzliwą naturę. Jeden z nich coś powiedział, a ja nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła się wykłócać. Powstała niewielka spina. W rezultacie oni stracili po kilka zębów, a ja miałam nieźle obite ciało.

W ten sposób rozpoczęła się niewypowiedziana wojna między nami. Konkurowaliśmy dosłownie o wszystko. Powstawały bitwy o centymetry kwadratowe terenu wpływów w mieście. Podkładaliśmy sobie kłody pod nogi i rozpuszczaliśmy nieprawdziwe i dość paskudne plotki. Krótko mówiąc: utrudnialiśmy sobie nawzajem życie na każdym kroku.

Może były wtedy duże problemy. Naprawdę trudno sprawić, by plotka o tym, że rozrzedzam swój towar trutką na szczury, od tak po prostu zniknęła. Na szczęście, do tamtej pory nie latały jeszcze pociski, a niczyje ręce nie były pobrudzone krwią z powodu konfliktu. Nie zapowiadało się by w powietrzu w najbliższym czasie można było wyczuć zgniliznę wolno nadchodzącej śmierci. Eh... Przydałoby się odwiedzić lekarza, bowiem z mym węchem coś nie tak było.

Alley ✔️ Where stories live. Discover now