Rozdział 11

8.6K 513 94
                                    

Zostaliśmy odeskortowani do naszych cel. Zest dał sobie chyba spokój z wyzwaniem mnie od szmat i dziwek, bo już nie słyszałam obelg skierowanych pod moim adresem. Wtrącono nas do swoich cel i pozostawiono samemu sobie. Usiadłam na środku pomieszczenia i przejrzałam teczkę, którą dostałam.

Trudno będzie mi się wybronić z ponad siedemdziesięciu morderstw, z czego połowa została popełniona ze szczególnym okrucieństwem. Doliczając do tego liczne obrażenia ciała wielu osób, spowodowanych przeze mnie i chyba wszystkie mniejsze przestępstwa od wyścigów, przez kradzieże do sprzedawania i hodowania narkotyków. Uzyskanie małego wyroku jest w tym przypadku niemożliwe. Będzie tak jak mówił Dymberly. Dostanę dwadzieścia pięć lat, bo jestem niepełnoletnia. Mogę się jednak założyć, że gdy ukończę tą pełnoletność, zostanę ponownie postawiona przed sądem, a wtedy, ten będzie mógł mnie ukarać, tak, jak powinnam być na początku. Jestem w dupie. Albo przez resztę życia będę gnić w pierdlu, albo dostanę zastrzyk z cyjankiem i zdechnę w pace.

- Co tam masz młoda? – zapytał łasicowaty mężczyzna, który zagadał do mnie pierwszego dnia w areszcie.

- Moją kartotekę – odpowiedziałam. – Jutro mamy spotkanie z naszymi adwokatami.

- Pewnie duża kara cię nie spotka. Co tam masz? Parę kradzieży? Mało znaczące bójki? Posiedzisz rok w zawieszeniu. – machnął ręką. – Ej! Gruby! A ty co masz w teczuszce napisane?

- Gwałty, kradzieże, udział w zorganizowanej grupie przestępczej i tego typu sprawy – odpowiedział tubalnym głosem. – Pewnie ćwierć wieku posiedzę.

- Nie jest źle – rzucił Łasica. – Zest? A co ty masz?

- Głównie kradzieże – odparł. - No i pobicie policjanta na służbie. - dodał. – Ale to i tak nic w porównaniu z tym, co ma ta mała zdzira. – wskazał na mnie.

W tej chwili wszystkie oczy z zaciekawieniem przypatrywały się mi. Nawet policjanci wyjęli z uszu zatyczki.

- Jeju! – zaśmiał się Łasica. – To co ty tam w końcu masz?

- A co cię to obchodzi? – warknęłam.

- Wiesz, że ona ma ponad siedemdziesiąt zabójstw na swoim koncie? – krzyknął do niego Gruby. – Ponad połowa ze szczególnym okrucieństwem.

- Dodatkowo działała jako płatny zabójca i ma chyba wszystkie rodzaje przestępstw, jakie są możliwe. – dodał Zest. – Od bijatyk, przez kradzieże i wyścigi, aż do hodowania i sprzedawania dragów.

Przez chwilę panowała cisza. Każdy patrzył się na mnie z niedowierzaniem w oczach.

- Już nie żyjecie – warknąłem w ich stronę.

- O kurwa – wymsknęło się komuś.

- To ile ty jesteś w tej branży? – zapytał ktoś inny.

- Długo – odpowiedziałam wymijająco.

- To ty dożywocie dostaniesz. Albo śmiertelny zastrzyk – stwierdził Łasica.

- Owszem. Jednak najpierw muszę być pełnoletnia – odparłam.

Nie zwracając szczególnej uwagi na zaskoczone spojrzenia, rzuciłam papiery w kąt i poszłam spać.

***

Następny dzień zaczął się jak zwykle. Pobudka, śniadanie, sprzeczki i sprzeczki z więźniami. Dziś miałam spotkać się z prawnikiem. Nie sądzę, aby chociaż udało mu się ukrócić wyrok, szczególnie z taką kartoteką, jaką mam. Cieszy mnie jednak wizja porozmawiania z kimś normalnym, a nie z karykaturą przestępcy, czy zadufanym w sobie gliną. Od miesiąca nie miałam żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, a co za tym idzie również z normalną osobą. Jest to okropnie frustrujące, ponieważ zwykle, mimo iż nie rozmawiam ze zwykłymi ludźmi, widziałam co się dzieje na świecie, przez telewizję lub chociażby gazetę. Tutaj nawet nie dają nam możliwości przeczytania jakiegoś dziennika prasowego.

Alley ✔️ Where stories live. Discover now