Rozdział 39

6K 404 181
                                    

Zaufanie - słowo, które można odbierać na różne sposoby.

Zaufanie - rzecz, którą ciężko zdobyć, a łatwo stracić.

Zaufanie - największa słabość człowieka.

Zaufanie – coś, czym nikt nigdy mnie nie obdarzył.

Nie mieści mi się w głowie, że John postanowił mi zaufać. On to jednak głupi jest. Zaprasza do swojego domu mnie - jedną z najgroźniejszych osób w Stanach, morderczynię, płatnego zabójcę, złodzieja, osobę, która pozbawiła życia dziesiątki istnień.

Zwariował.

Zdecydowanie.

Na domiar złego zaprasza mnie jeszcze do samochodu. Swojego. Bez obstawy. Na fotel pasażera. Gdybym chciała, mogłabym spowodować wypadek, w którym on by zginął wraz ze mną lub sam. Ja wtedy wykorzystałabym sytuację i bym zwiała.

Mogłabym, ale tego nie zrobię.

Dlaczego?

No właśnie, dlaczego?

Bo moje pierdolone sumienie się odezwało. Po tylu pieprzonych latach! Mniej więcej w wieku dwunastu lat opuściłam gniazdo i zaczęłam notorycznie łamać prawo. Podobno dwunastka to magiczna liczba. Dwanaście gwiazdek na fladze Unii Europejskiej, dwanaście miesięcy, dwanaście godzin dnia i nocy, no i dwanaście gwiazd na koronie jakiegoś świętego. Może i magiczne...

No, ale trochę za bardzo odbiegamy od tematu.

Dlaczego nie wykorzystam okazji i nie zwieję? Przecież taka akcja to nic w porównaniu z tym co zrobiłam. Więc dlaczego?

Bo John to jedyna osoba, która mi zaufała.

Pewnie teraz myślicie co z Haronem, Baronem i Tex - naszą Czwórcą Nieświętą. Odpowiedź jest prosta. To nigdy nie było zaufanie.

Jesteśmy z tej samej branży, co automatycznie wyklucza kwestię zaufania. Pamiętacie moją ostatnią akcję przed złapaniem? Wtedy, gdy robiłam deala z Haronem? Przypomnijcie sobie nasze zachowanie podczas przekazywania towaru i kasy. Transakcja może i opierała się na humorze, ale gdybym w pełni ufała Haronowi, nie sprawdzałabym czy hajs się zgadza i nie groziłabym mu kropnięciem go gdyby coś nie poszło. Nie wierzysz? Cofnij się wstecz i sięgnij po wspomnienia. Może przy okazji przypomni ci się rozmowa z Baronem. Też nie mówiłam mu całej prawdy i tu nawet nie chodzi o towarzystwo osób, które dopiero co poznałam - Wentyla, Lemura i Puloka. Jest jeszcze Benji. A raczej był. No właśnie. Był, bo popełniłam błąd w przeszłości. Obdarzyłam go kapką zaufania tylko dlatego, że nieświadomie pomógł mi wystartować. I co z tego mam? Kolejnego trupa w kartotece. W dodatku jakiego! Świadka Koronnego. Niezłe osiągnięcie nawet jak na mnie. Trudno takiego załatwić.

John mi zaufał, a coś wewnątrz mnie nie pozwala mi go zdradzić. Po prostu nie potrafię. Może to ma coś wspólnego z ostatnią wolą Marka Owena? Nie wiem. Po prostu nie wiem.

Dlatego teraz jadę w wypasionym czerwonym BMW Johna i nie robię nic. Dosłownie. Co najwyżej słucham popowych kawałków lecących akurat w radiu. Stukając palcami do rytmu, patrzę na mijany przez nas teren. Patrzę jak stopniowo lasy zmieniają się w pola, a pola w przedmieścia. Z zaciekawieniem wypatruję kolejnych domów i wysokich wieżowców Waszyngtonu. Jak zaczarowana wpatruję się w nowoczesne budynki, gdy zbliżamy się do centrum. Nigdy nie miałam pełnej swobody. Jeśli chciałam przeżyć, musiałam ograniczyć kontakty ze światem do minimum. Dlatego starałam się nie pokazywać w dużych i zatłoczonych miastach, jeśli nie miałam takiej potrzeby. Płaszczyłam sobie nos o szybę, bo byłam tak zafascynowana mijanymi przez nas rzeczami. Instynkt dawał mi zdać, że powinnam nie przyciągać uwagi ludzi zza oka, ale rozum pragnął zupełnie czegoś innego.

Alley ✔️ Where stories live. Discover now