Rozdział 29

6K 410 41
                                    

Siedziałam po turecku w pustym biurze i klepałam w kolana. Na sobie miałam cały czas neonowo-pomarańczowy, więzienny kombinezon, co nie powiem, bardzo mnie wkurzało.

Od mojej rozmowy z Johnem minęła prawie godzina i do tego czasu zdążyłam się wynudzić. Próbowałam zagadać ludzi, którzy mnie pilnowali ale ci, jak wszyscy tacy, byli nieugięci i mnie kompletnie ignorowali. Tak przynajmniej mi się zdawało, bo jakieś dziesięć minut temu opuścili to pomieszczenie nie mogąc wytrzymać mojego jazgotu. Nie dziwię się im, sama ledwo daję radę.

Od paru minut chodziłam w kółko po pomieszczeniu, nie mając nic do roboty. Często tak robiłam w podobnych sytuacjach.

W końcu ktoś pociągnął za klamkę, a ja się zatrzymałam i spojrzałam w stronę przybysza. Okazał się nim być John.

- Tak panowie – mówił do trzech pakerów, którzy przyszli za nim. – Postawcie to tutaj.

Chwilę potem w pustym dotąd pomieszczeniu zagościły dwa krzesła i stolik.

- Siadaj – wskazał na jedno krzesło, a sam usiadł na drugim. – Wybacz, że to tak długo trwało, ale musiałem ostudzić pewną sytuacje. Twoje wejście tutaj wywołało niezłą burzę wśród pracowników.

- Co im powiedziałeś? – zapytałam zaciekawiona.

- Że to nie ty. – wzruszył ramionami. – Ta akcja jest cholernie tajna, więc musimy uważać. Nawet mój zastępca o niej nie wie.

- To kto o niej wie?

- Ty, ja, pakerzy przed drzwiami i parę osób z Secret Service.

- Nieźle – oznajmiłam. – To co teraz robimy?

- Tworzymy twoją tożsamość – westchnął. – Będzie mnóstwo papierkowej roboty.

- Nie masz od tego kogoś? – zapytałam zdziwiona. Ten spojrzał na mnie dziwnie.

- Tajna operacja. Zapomniałaś? – zapytał. – Nawet takie rzeczy muszę robić sam.

- Dobra. – machnęłam ręką. – Mniejsza z tym. Co pierwsze?

- Podstawowe informacje – powiedział. – Data urodzin, imię, nazwisko, miasto w którym się urodziłaś, dane rodziców, historia życia... – wymieniał monotonnym głosem, jakby to robił od zawsze.

- Zaraz, zaraz, stop! – prawie krzyknęłam. – Chyba nie myślisz, że powiem ci to wszystko?

- Nawet nie miałem nadziei – mruknął. – Już wiem, że raczej nic mi nie podasz. Wpiszemy ci fałszywe informacje. – odetchnęłam z ulgą. – Najpierw data urodzin. Proponuję jutrzejszą.

- Może być. – wzruszyłam ramionami. – Co dalej?

- Miasto w którym się urodziłaś. Jesteś z Bronx, więc wpiszę Nowy Jork. – zapisał coś na kartce. – Imię i nazwisko?

- A nie może zostać Alley? – spytałam z nadzieją.

- Nie – oznajmił krótko. – To nawet imię nie jest.

- No to może... Ash? Ashley? – zaproponowałam niepewnie. Mężczyzna się zastanowił.

- Hm... nie jest złe – stwierdził po krótkiej chwili. – Pasuje do ciebie. – zapisał coś na kartce. – Nazwisko?

- Alley – odpowiedziałam stanowczo.

- Nie może być Alley – powiedział zirytowany.

- A to dlaczego niby nie? No? Słucham? – powiedziałam hardo.

Alley ✔️ Where stories live. Discover now