Rozdział 16

7K 444 33
                                    

Stałam przed wielki gmachem szarego budynku. Tym klockiem okazało się największe więzienie w Dystrykcie Kolumbii. Jako jedyna ze skazanych zostałam tu sprowadzona, dodatkowo zostając osadzona w części ze średnim rygorem.

Po wypowiedzeniu mojego wyroku, nastał istny chaos. Mark przede wszystkim chciał wywalczyć, aby zamiast osadzeniu mnie w zaostrzonym rygorze, została umieszczona przynajmniej w średnim. Po długich namowach i argumentach, udało mu się to. Owen obiecał mi, że będzie mnie odwiedzał i przynosił lasagne. Ja jednak mu nie wierzę. Zbyt wiele razy zawiodłam się na ludziach, aby ufać im w takich błahych obietnicach. Zbyt wiele razy byłam wystawiona na wiatr, aby czekać na ich spełnienie.

Zostałam wyprowadzona z samochodu i skuta. Paru policjantów prowadziło mnie przez placówkę, po drodze oddając moje rzeczy, które zostały zabrane z tymczasowego aresztu FBI, do przechowywani, gdzie miały czekać na mnie dwadzieścia pięć lat, lub dłużej. Następnie poprowadzono mnie do dużego pomieszczenia, w którym zostałam po raz enty przeszukana. Następnie oberwałam w głowę pomarańczowy kombinezonem i workiem, gdzie, jak przypuszczałam, znajdowały się inne ubrania i rzeczy codziennego użytku.

- Przebieraj się – warknął w moją stronę strażnik.

- Sam się, kurwa, przebieraj – mruknęłam, jednak on chyba to usłyszał.

- Zamknij ryj szmato – rzucił, na co ja w odpowiedzi wystawiłam mu środkowy palec.

Otworzyłam worek i, tak jak się spodziewałam, w środku zobaczyłam szczoteczkę i pastę do zębów, szczotkę do włosów, mydło, białą bieliznę i tego samego koloru koszulkę z krótkim rękawem oraz mocno przylegające do ciała legginsy.

Spojrzałam na wciąż gapiących się w moją stronę strażników.

- Jest gdzieś jakaś przebieralnia? – zapytałam.

W odpowiedzi otrzymałam złowrogi uśmiech policjanta.

- Czyli chcecie mi powiedzieć, że nie ma tu ani przebieralni, ani jakiegoś kibla, w którym mogłabym zmienić ubrania? – zapytałam zdenerwowana.

- Musisz się tutaj przebrać – powiedział w końcu.

- No chyba ci się coś popierdoliło – warknęłam. – Nie będę się przebierać przy jakiś dwóch oblechach.

- Jak coś ci się, kurwa, nie podoba, to zaraz my ciebie możemy przebrać i nie będziesz mieć nic do gadania. – uśmiechnął się głupkowato.

- Odwróć się – nakazałam. Ci tylko dalej patrzyli się na mnie z wrednymi uśmieszkami. – Powiedziałam, odwrócić się!

Nic.

Zero reakcji.

- Jak nie, to, kurwa, nie – mruknęłam zdenerwowana i zaczęłam się rozbierać. Miny policjantów mówiły wszystko. Nie spodziewali się takiej reakcji.

Starając się zakryć wszystkim co miałam, to czego nie powinni widzieć, zaczęłam się przebierać. Zdecydowanie, najtrudniej było ubrać czystą bieliznę, jednak z tym sobie jakoś poradziłam.

- Już – zakomunikowałam, gdy byłam już całkowicie gotowa.

Spojrzałam na to w co jestem ubrana. Kolor pomarańczowy zdecydowanie mi nie leży. Czułam się w nim nieswojo, bo był neonowy i łatwo zwracał uwagę, czego ja całe życie unikałam. Na szczęście mogłam pozostać w swoich butach, czyli czarnych, wielkich, twardych, grubych i masywnych glanach.

Mężczyźni do mnie podeszli i zakuli mi ręce. Następnie wzięli pod ramiona i zaczęli prowadzić przez szereg różnych korytarzy. Wszystkie wyglądały praktycznie tak samo. Szerokie, szare, po obu stronach cele. Niektóre puste, inne wręcz przeciwnie. Czasem towarzyszyły mi docinki typu: "co taka młoda seksi laska tutaj robi?", innym razem po prostu czułam na sobie ciekawskie spojrzenia.

W końcu, po długim spacerze, dotarliśmy przed drzwi, które wiodły do "średniego rygoru". Jeden ze strażników od kluczył je i otworzył. Drugi wprowadził mnie do środka. To pomieszczenie nie różniło się praktycznie niczym od pozostałym. Czy oglądaliście kiedyś jakieś filmy, których akcja toczyła się w więzieniu? Jeśli tak, to bez problemu możecie je sobie wyobrazić. Wielki, szaro-niebieski, dwupiętrowy oddział. Po prawej i lewej stronie rzędem ustawione są cele. Podesty i schody są z metalowych części, a w samym pomieszczeniu, aż roi się od strażników. Ściany, jak cały ten kompleks budynków są zrobione z betonu. Ale nie byle jakiego. Jest to specjalnie utwardzony beton, tak, aby trudno było chociaż zadrapać ścianę. Kraty w celach są stalowe, co nie daje żadnych szans na ich spiłowanie. Jednym słowem – twierdza, z której nie da się wydostać.

Pod eskortą dwóch mężczyzn zostałam odprowadzona do celi, która mieściła się na parterze. Przez całą moją "podróż" nikt się nie odzywał. Ani więźniowie, ani strażnicy. Nie powiem, trochę mnie to zdziwiło. Zawsze gdy słyszałam opowieści, od tych, co już przesiedzieli parę lat za kratkami, słyszałam, że zawsze jest głośno. Moje zdziwienie zostało jednak szybko zaspokojone, gdy strażnik oznajmił:

- Aktualnie wszyscy są na śniadaniu, więc zostaniesz wyprowadzona dopiero na obiad – powiedział znudzonym głosem, jakby mówił to codziennie.

Weszłam do celi i zostałam rozkuta. Rozejrzałam się. Wielki, betonowy, szary kloc. Przy wejściu, od razu po prawej, znajdowała się prycza, po lewej, natomiast, coś, co miało imitować szafkę. Trochę dalej był prysznic, toaleta, i umywalka, wszystko to miało możliwość zasunięcia okropną, różową kotarą. W celi nie było żadnego okna, a jedyne światło jakie istniało, to samotnie zwisająca na kablu żarówka.

- Przytulnie – stwierdziłam.

Strażnik prychnął.

- To dobrze, bo spędzisz tu ćwierć wieku, o ile nie dłużej. – Potem sobie poszedł.

Usiadłam na łóżku. Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie na ten czas. Szczerze mówiąc nie mam zamiaru się nudzić przez tyle lat.

Z tego, co zauważyłam, pilnujący tu mężczyźni są dość... specyficzni. Nie zachowują się jak typowe psy: mundur, baczność, wyrównaj, przestrzegaj prawa i bądź zawsze pokojowo nastawiony, nawet do tych złych. Tutaj to: wymiętolony mundur, luzacki, ale pewny siebie krok, swoboda, przekonanie, że jest się królem, bo kontrolujesz hordę wściekłych przestępców, miej wyjebane na prawo, czyli, pomimo zakazu palenia, pal, miej wyjebane na wszystko. Wprawdzie jestem tu niecałą godzinę, ale podczas mojej wędrówki, zdążyłam sporo zauważyć.

Co do zajęć jakie mam możliwość tutaj robić... Hm... Poza denerwowaniem wszystkiego co się rusza, nie mam zbytnio pomysłu. Na pewno będą takie miejsca, w których można zrobić sobie jakiś tatuaż, albo piercing. Z tego pierwszego skorzystam. Wytatuuję sobie datę mojej odsiadki, ten zwyczaj jest już tradycją w takich miejscach, jak to.

Gdy skończyłam rozmyślać, poczułam ogarniające mnie zmęczenie. Ile ja dziś spałam? W nocy na pewno niewiele, bo mimo moich stalowych nerwów, jakimi zwykle dysponuję, byłam przerażona, podekscytowana i poddenerwowana, tym, co się ze mną teraz stanie. W każdym razie byłam potwornie śpiąca. Nawet nie zauważyłam, gdy mój mózg się wyłączył, a ja zapadłam w sen.

Alley ✔️ Where stories live. Discover now