Po raz kolejny w ciągu paru godzin jestem w wozie policyjnym. Na szczęście tym razem jest to nieoznakowany radiowóz, jakim jeździ często drogówka. Prowadzi jeden z pakerów, którzy pilnowali drzwi. Oprócz niego i mnie w aucie był jeszcze John. Za nami i przed nami jechały kolejne dwa nieoznakowane radiowozy, w których również siedzieli znani mi policjanci.
Przejeżdżamy właśnie przez las. Znowu. Cały czas las, las, pole, las, wioska, las, pole, las, las... i tak od dwóch godzin. Tyłek mi już cały zdrętwiał. Dodatkowo w całym samochodzie panuje ta przeklęta cisza. Dlaczego do chuja radia włączyć nie mogą!?
- Kiedy będziemy? - zapytałam po raz enty tej podróży.
- Za chwilę - odparł krótko John.
- Mówiłeś tak godzinę temu - jęknęłam. - Włączcie przynajmniej radio.
- Nie.
- Niby, kurwa, czemu?- Bo nie.
Jęknęłam głośno.
- No to przynajmniej pogadajmy - zaproponowałam. - Wszystko byleby nie siedzieć w tej przeklętej ciszy.
Odpowiedziała mi, nie zgadniecie, cisza.
- Oj no chłopaki! - walnęłam głową w tył siedzenia. - No to inaczej: jak masz na imię? - zwróciłam się do prowadzącego pakera. Nie otrzymała odpowiedzi. - Nie przesadzaj. Mam na ciebie mówić paker? - Pochyliłam się do przodu, a dzięki temu, że siedziałam w tylnym rzędzie na samym środku, moja głowa znalazła się idealnie między dwoma mężczyznami. - John, jak on ma na imię?- On? Eee... - zawiesił się. Wow odpowiedział mi.
- Nie mów, że nie wiesz, jak ma na imię - westchnęłam i przewróciłam oczami. Jak można nie wiedzieć jak ma na imię jego podwładny?
- No ja... eee... ja ten.... no... - jąkał się.
- Hadrian - mruknął kierowca.- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Mam na imię Hadrian - powtórzył. Miałam wrażenie, że powiedział to tylko po to, aby uratować z opresji Dymberly'ego.- Miło mi cię poznać Hadrian. - udawałam powagę. - Podałabym ci rękę, ale prowadzisz, a jak masz psy na karku, to lepiej uważać na drodze.
Parsknął.
Czyżbym tu kogoś rozbawiła?
- Racja, lepiej uważać - mruknął. - Dlatego morda w kubeł, bo rozpraszasz kierowcę - warknął.
Ej! Odbił piłeczkę, a ja nie mam jak się obronić. Kurde. Wygrał. Szlag by to!Fuknęłam i usiadłam normalnie na swoim miejscu, krzyżując ręce na biuście zupełnie jak małe dziecko.
Jechaliśmy w przeraźliwej i nienaturalnej ciszy. Słychać było tylko ryk silnika i co jakiś czas ktoś chrząknął. Było to trochę dołujące. W końcu John się pochylił i nacinał przycisk z napisem "ON". W maszynie zaczęły rozbrzmiewać mocne nuty jakiegoś rocka.- No i to ja rozumiem - rzuciłam zadowolona i zaczęłam podrygiwać nogą do rytmu. - Jednak się złamałeś Johnny. - uśmiechnęłam się lekko.
Wokalista właśnie dochodził do refrenu, gdy ktoś przełączył stację. Tym razem z głośników popłyną Chopin.- Ej! - podniosłam się. - Kto to zrobił?! - popatrzyłam po mężczyznach. - Hadrian...
- Mój samochód, moje zasady.
YOU ARE READING
Alley ✔️
ActionJeśli jest szansa to się jej nie marnuje. I mimo, że często warunki nie są zgodne z zasadami, które wcześniej się sobie ustaliło, brniemy by wydostać się z bagna. Nie ważne jak mocno wciąga. Alley straciła kogoś kto o dążył ją uczuciem. Kogoś kto n...