Rozdział II

10.1K 351 47
                                    

W POPRZEDNIEJ CZĘŚCI:

Mężczyzna chyba poczuł, że na niego patrzę, bo wstał od stolika i podszedł do mnie.

- Cześć, Emily. – powiedział, uśmiechając się krzywo. Nic się nie zmienił: miał dobre metr dziewięćdziesiąt, krótko przystrzyżone, brązowe włosy, kręcące się przy końcach i zielone oczy.

- Co ty tutaj robisz, Sam ? – spytałam bez zbędnych ceregieli. Ja i Sam byliśmy parą. Mężczyzna był sześć lat starszy ode mnie. Oddałam mu serce, a on trzy lata temu bezlitośnie je złamał.

- Chciałem cię zobaczyć. – wyjaśnił, a jedyne na co ja miałam ochotę w tej chwili to dać mu w gębę.

I właśnie to zrobiłam. 


-----------------------------------------------


Głowa Sama obróciła się w prawo od siły mojego uderzenia. W tej chwili dziękowałam tacie, zawodowemu bokserowi, za to, że nauczył mnie, jak wyprowadzać ciosy.

Zauważyłam, że swoim zachowaniem przyciągnęliśmy uwagę paru klientów, którzy przerwali rozmowy i teraz przypatrywali się nam z wielkimi oczami.

- Zasłużyłem sobie na to. – stwierdził Sam, dotykając miejsca, w które go uderzyłam. Byłam więcej jak pewna, że zrobi się piękny siniak, jeśli nie opuchlizna.

Prychnęłam tylko, wychodząc zza baru i kierując się na zaplecze. Niestety, mężczyzna podążył za mną.

- Emily, zaczekaj ! – powiedział, łapiąc mnie pod ramię i pociągnął w swoją stronę. Gdybym nie położyła drugiej dłoni na jego piersi, zderzylibyśmy się.

- Puść mnie ! – warknęłam, usiłując wyrwać się z jego ucisku, jednak on mi na to nie pozwolił. Co więcej, objął mnie drugą ręką w pasie i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej.

- Nie mam takiego zamiaru. – mruknął, patrząc na mnie z góry. Był prawie trzydzieści centymetrów wyższy ode mnie.

Kiedyś jego bliskość była jedynym czego pragnęłam, teraz: nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, żeby znaleźć się jak najdalej od niego.

- Kilka dni temu zadzwonił do mnie kolega, Michael Robertson i zaprosił na swój ślub. – zaczął, a ja już wiedziałam, dokąd zmierza ta rozmowa – Oczywiście się zgodziłem i cieszyłem razem z nim. Jednak moje szczęście minęło, gdy dowiedziałem się, kto jest jego narzeczoną.

- Do czego zmierzasz ? – zapytałam, marszcząc czoło.

- Do tego, że nie pozwolę ci za niego wyjść. – powiedział, nachylając się do mnie. Nasze usta dzieliły milimetry, co nie uszło uwadze Sama, bo co chwila na nie zerkał. – Jedynym facetem, którego poślubisz, jestem ja.

Potrzebowałam chwili, żeby dotarł do mnie sens jego słów. Bliskość Sama zaburzała zdolność mojego jasnego myślenia. Jednak kiedy zrozumiałam przekaz, odskoczyłam od niego jak oparzona.

- Czy ty siebie słyszysz ?! – wykrzyknęłam, patrząc na niego jak na wariata – Przypominam ci, że trzy lata temu to ty mnie zostawiłeś, nie na odwrót ! Ja chciałam spędzić z tobą resztę życia, a ty to wszystko zepsułeś ! I teraz, kiedy wreszcie się pozbierałam, kiedy jestem szczęśliwa i kochana, znowu się pojawiasz, żeby to wszystko zniszczyć ?! Powiem ci jedno. – zrobiłam krok do przodu, przez co znów byliśmy blisko siebie – Nie pozwolę ci na to. Cokolwiek chodzi ci po głowie, lepiej odpuść, bo nic z tego nie wyjdzie.

Znowu tyWhere stories live. Discover now