Rozdział XXVIII

6.1K 285 9
                                    

W POPRZEDNIEJ CZĘŚCI:

Gdy tylko kelner wrócił z moim zamówieniem, do środka wszedł Michael. Przez chwilę rozglądał się dookoła, a kiedy mnie dojrzał, uśmiechnął się krzywo i usiadł na krześle naprzeciwko mnie.

- Już myślałem, że nie przyjdziesz. – stwierdził na powitanie, rozpinając marynarkę.

- Skoro na coś się umawiam, to słowa dotrzymuję. – powiedziałam bez cienia uśmiechu na twarzy.

- Cóż za honor. – prychnął – Podziwiam.

- Daruj sobie i lepiej od razu przejdźmy do rzeczy. – prawie warknęłam – Czego ty ode mnie jeszcze chcesz ? Co mam zrobić, żebyś wreszcie dał mi święty spokój ?


---------------------------------------------------------



- Trzeba było się tym martwić wcześniej. – powiedział, zakładając ręce na piersi i patrząc na mnie przenikliwie – Gdybyś stawiła się w urzędzie stanu cywilnego na czas i posłusznie mnie poślubiła, nic z tego nie miałoby miejsca. Sama jesteś odpowiedzialna za to wszystko i tylko do siebie możesz mieć pretensje.

- Jasne. – rzuciłam – Bo życie jako twoja żona byłoby usnute różami.

- Nigdy by ci niczego nie zabrakło. – stwierdził – A ja miałbym żonę, którą mógłbym się pochwalić.

- Małżeństwo bez miłości mnie nie interesuje. – wyjaśniłam – A to, że posunąłeś się do szantażu, żeby osiągnąć swój cel to szczyt wszystkiego. Pokazuje tylko, jak zdesperowany jesteś.

- Nie jestem zdesperowany. – obruszył się – Po prostu daję ci lekcję: mnie się nie ignoruje. Dlatego spotkamy się w sądzie: może i udało ci się powstrzymać mnie przed odebraniem Patrickowi lokalu, ale z Meg nie będziesz miała tyle szczęścia. Straci synka zanim zdąży powiedzieć ,,nie".

- Po to chciałeś się spotkać ? – popatrzyłam na niego z niedowierzaniem – Żeby dalej mi grozić ?

- Nie. – odparł – Myślałem, że uda nam się jakoś dogadać, ale jak widać, myliłem się. Nic tu po mnie. – wstał z krzesła, zapiął guziki marynarki, po czym dodał na koniec – Spodziewajcie się pozwu do sądu.

Po tych słowach odszedł od stolika, a ja wypuściłam powietrze z płuc. Czym prędzej wyjęłam telefon z torby i zerknęłam na wyświetlacz.

Udało się, pomyślałam z uśmiechem, Nagrałam każde jego słowo.

Po wszystkim musiałam jechać do pracy. Miałam dzisiaj na drugą zmianę, chociaż Patrick stwierdził, że mogę wziąć dzień wolnego. Jednak ostatnio brałam sporo korzystałam z urlopu, dlatego tym razem wolałam nie nadwyrężać cierpliwości mojego szefa.

Jak tylko weszłam do lokalu, dopadła mnie Meg.

- Hej, co ty tu dzisiaj robisz ? – spytałam ją, bo moja przyjaciółka miała dziś wolne.

- Nie mogłam bezczynnie usiedzieć w domu i czekać aż wrócisz, żeby dowiedzieć się wszystkiego. – wyjaśniła – A przez telefon to nie to samo. Lepiej powiedz, jak poszło.

- Wszystko nagrałam. – powiedziałam z uśmiechem na ustach, wyjmując komórkę z torebki – Teraz mamy dowód na to, że Mike wszystko ukartował.

Znowu tyWhere stories live. Discover now