Rozdział XV

6.9K 278 5
                                    

Sam P.O.V.

Ślęczałem właśnie nad papierami, gdy usłyszałem dzwonek komórki. Zerknąłem na wyświetlacz i okazało się, że to Meghan, przyjaciółka Emily.

- Słucham ? – zapytałem, odbierając po trzecim sygnale.

- Cześć, Sam, tu Meg. – zaczęła dziewczyna i brzmiała niepewnie.

- Cześć, stało się coś ? – zaniepokoiłem się – Coś z Emily ?

- Sama nie wiem. – odpowiedziała – Do kawiarni przyszedł Michael i Em wyszła na zewnątrz z nim pogadać. Gdy sobie poszedł, zastałam ją załamaną, całą zapłakaną. Nie mam pojęcia, o co chodzi, bo nie chciała mi powiedzieć, ale to na pewno nic dobrego. Przecież ona z nim zerwała, więc po co ten kretyn się jeszcze przy niej kręci ?

- Nie mam pojęcia. – rzuciłem, czując narastający we mnie niepokój – Gdzie ona teraz jest ?

- Właśnie zaczęła zmianę, ale nie wiem, czy będzie z niej w pracy jakiś pożytek. – wyjaśniła – Jest w totalnej rozsypce.

- Dobra, zaraz pojadę do kawiarni i sprawdzę, co się dzieje. – obiecałem.

- Dzięki, Sam. – powiedziała Meghan.

- To ja dziękuję, że do mnie zadzwoniłaś i mnie powiadomiłaś. – rzuciłem, po czym rozłączyłem się. Miałem jeszcze sporo roboty, ale Emily jest ważniejsza. Bez chwili namysłu chwyciłem marynarkę, kluczyki do auta, po czym wyszedłem z gabinetu i powiedziałem sekretarce, że nie będzie mnie do końca dnia i nikt ma mi nie przeszkadzać. Dziewczyna przyjęła to do wiadomości, ale była wyraźnie zaskoczona moim nagłym wyjściem.

Po chwili zjechałem windą na podziemny parking, wsiadłem do samochodu i ruszyłem do kawiarni, w której pracuje Emily.

Na miejsce dojechałam niecałe pół godziny później. Cały czas byłem zdenerwowany, bo nie wiedziałem, co się stało Emily, a przede wszystkim, czego chciał od niej ten dupek.

Jak tylko wszedłem do kawiarni, od razu ją zauważyłem. Stała przy barze i obsługiwała jakiegoś nastolatka, uśmiechając się do niego, chociaż wiem, że ten uśmiech wiele ją kosztował. Cokolwiek powiedział jej Michael, nie było to nic dobrego.

Kiedy Emily mnie zauważyła, uśmiech zniknął z jej twarzy. Nie zraziło mnie to jednak i ruszyłem w jej kierunku. Musiałem się dowiedzieć, co jest grane.

- Hej. – zagadnąłem, stając tuż przed nią.

- Hej. – odpowiedziała, nie patrząc na mnie. Wiem, że za moment znajdzie wymówkę, żeby przede mną uciec, dlatego musiałem załatwić to szybko.

- Co się stało ? – zapytałem, obchodząc kontuar i biorąc jej twarz w dłonie.

- Co się miało stać ? – Em spojrzała na mnie zaskoczona.

- Nie udawaj. – prychnąłem – Zadzwoniła do mnie Meghan i powiedziała, że był tutaj Michael. Po rozmowie z nim byłaś kompletnie załamana.

- A od kiedy to ty i Meg do siebie dzwonicie, co ? – odsunęła się ode mnie i oparła ręce na biodrach.

- Nie odwracaj kota ogonem. – poprosiłem – Powiedz po prostu, co jest grane. Wiesz, że możesz mi zaufać.

- Naprawdę ?! – zapytała, podnosząc głos – Skąd mam pewność, że za kilka dni nie uciekniesz, tak jak kiedyś, co ?!

Przymknąłem oczy, bo ilekroć przypomniałem sobie swoje zachowanie sprzed trzech lat, dopadały mnie potężne wyrzuty sumienia. I bardzo dobrze – sam sobie jestem winien.

- Mówiłem ci nie raz, że nigdzie się nie wybieram. – odpowiedziałem – Tym razem nie ucieknę. Jesteś na mnie skazana na wieki.

- Raczej wątpię. – prychnęła, po czym mnie wyminęła, a ja popatrzyłem na nią zaskoczony – Nie chcę ciebie w moim życiu.

Jej słowa mnie zabolały. Myślałem, że chociaż trochę zmieniła swój stosunek do mnie. Jak widać, przede mną jeszcze sporo pracy.

- Nie wierzę ci. – podszedłem do niej, a klienci przy stoliku popatrzyli na nas zaciekawieni.

- To uwierz. – wysyczała – Jutro wychodzę za Michaela. Nic nie ugrasz.

Poczułem się tak, jakby ktoś walnął mnie obuchem w łeb. Jak to wychodzi za mąż ?! Przecież dopiero co zerwała z nim zaręczyny !

Byłem tak skołowany, że bez słowa wyszedłem z kawiarni, nie oglądając się za siebie.


Emily P.O.V.

Poczułam, że łzy po raz kolejny zbierają się w moich oczach. Nie sądziłam, że to tak zaboli. Odrzucenie Sama bolało mnie jak nie wiem co. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jego obecność zaczynała mi się podobać. Chyba nawet w pewnym stopniu mu wybaczyłam odejście ode mnie trzy lata temu.

A teraz, kiedy wszystko miało się ułożyć, Michael znowu się pojawił. I bynajmniej nie był to ten Michael, z którym byłam w związku przez ostatnie półtora roku. Ten mężczyzna był wyrachowanym potworem bez serca czy skrupułów. I na dodatek za dwadzieścia cztery godziny stanę się żoną tego potwora.

Gdy doszłam do domu dochodziło w pół do jedenastej. Patrick widział w jakim jestem stanie w pracy i próbował ze mną porozmawiać, ale zbyłam go tak samo jak Meghan i Sama. Tym razem nie mogę podzielić się z nimi moimi problemami.

Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę, po czym weszłam do łóżka, otulając się kołdrą. Chciałam odpłynąć w niebyt i zapomnieć o wszystkim, chociaż na chwilę. 


********


Następnego dnia miałam wolne, więc z łóżka zwlokłam się dopiero po dziesiątej. Na samą myśl o tym, co mnie czeka dzisiaj wieczorem, robiło mi się niedobrze.

Kiedy przygotowywałam sobie kawę, usłyszałam dzwonek do drzwi. Z ociąganiem otworzyłam je i na progu mieszkania zobaczyłam Michaela, z jakimś ubraniem w folii ochronnej.

- Co ty tutaj robisz ? – zapytałam mrukliwie.

- Przywiozłem ci suknię ślubną. – powiedział Mike, podając mi pakunek. Z wahaniem wzięłam go od niego, po czym rzuciłam:

- Przecież ja już mam suknię ślubną.

- Ale nie podoba mi się, masz iść w tej. – zażądał – I pamiętaj, nikomu ani słowa, bo wiesz, do czego jestem zdolny.

Po tych słowach odszedł szybko w kierunku windy, a ja zamknęłam drzwi. Nic mnie już chyba bardziej nie dobije.

Jednak jak tylko odeszłam od drzwi, ponownie ktoś do nich zapukał. Byłam przekonana, że to Mike, dlatego otwierając je, zapytałam:

- Czego znowu chcesz ?

- Chyba nie tak wita się przyjaciółkę i chłopaka, co ? – zagadnęła Meg, uśmiechając się do mnie lekko. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przed moimi drzwiami stoi Meghan w towarzystwie Sama. Mężczyzna zaciskał szczęki i miałam wrażenie, że ma ochotę coś rozwalić – coś, albo kogoś.

- Co tutaj robicie ? – spytałam, całkiem skołowana.

- Mamy do pogadania. – warknął Sam, po czym wszedł do mieszkania bez zaproszenia, a moja przyjaciółka podążyła za nim. 



------------------------------------------------------


Kolejny rozdział dodam jutro wieczorem ;-). 

Piszcie, co myślicie i gwiazdkujcie :-). 

Znowu tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz