Rozdział XXXVI

5.8K 256 11
                                    

- Myślisz, że Jane rzeczywiście nam pomoże ? – spytał mnie Sam, gdy wieczorem szykowaliśmy się do snu.

- Myślę, że tak. – odpowiedziałam, rozkładając kołdrę – W końcu zadzwoniła i powiedziała, że umówiła się z nim jutro na piętnastą. Wątpię, żeby miała zamiar nas wystawić.

- Obyś miała rację. – westchnął Sam, kładąc się – Bo ja nie ufam tej kobiecie za grosz.

- Wiem. – uśmiechnęłam się krzywo, po czym weszłam do łóżka i wsparłam podbródek na jego piersi – Kocham cię, Sam. Bez ciebie...nie dałabym sobie z tym wszystkim sama rady. Za dużo się nazbierało. Ale ty dodajesz mi sił. Wiem, że mam o co walczyć.

- Też cię kocham, Em. – pogłaskał mnie dłonią po policzku – I to ja powinienem ci dziękować. W końcu ponad trzy lata temu spieprzyłem wszystko koncertowo. Jednak ty dałaś mi szansę, żeby to wszystko naprawić. Nie, żebym odczepił się od ciebie nawet gdybyś mi odmówiła.

Zaśmiałam się głośno, gdy Sam przetoczył się tak, że leżałam na plecach, a on zawisł nade mną, wsparty na rękach po obu stronach mojej głowy.

- Nie ? – spytałam, ciągle się śmiejąc – A co byś zrobił ?

- Chodziłbym za tobą. – mruknął, całując mnie w prawy kącik ust, a mnie zaparło dech w piersi – Błagałbym na kolanach. – pocałował drugi kącik – I nie odpuściłbym, dopóki byś mnie nie przyjęła z powrotem.

Tym razem pocałował mnie lekko w usta, ale mnie wciąż było mało. Gdy oderwał się ode mnie, złapałam go za kark i zmusiłam, żeby ponownie nachylił się do mnie, po czym pocałowałam go mocno w usta. Zaskoczyłam tym Sama, bo jęknął cicho, ale już po chwili odzyskał kontrolę i zjechał jedną dłonią po moim ciele, aż dostał się do nagiej skóry mojego brzucha. Dostałam gęsiej skórki i zaczęłam wodzić rękoma po jego piersi. Kiedy zabrakło nam tchu, mężczyzna zjechał ustami na moją szyję, składając na niej delikatne pocałunki.

Chwilę później nasze piżamy wylądowały na ziemi, a my zajęliśmy się sobą.

- Emily ? – zapytał Sam jakiś czas później, gdy leżeliśmy przytuleni. Oparłam głowę na jego piersi, wodząc palcem małe kółeczka na jego torsie, a on mocno obejmował mnie w pasie, jakby bał się, że zaraz ucieknę.

- Hmm ? – mruknęłam, bo powoli zaczynałam zapadać w sen.

- Śpisz już ? – kontynuował.

- Skoro ci odpowiadam, to chyba nie, prawda ? – przewróciłam oczami, załamana jego logiką.

- To dobrze, bo żeby odpowiedzieć mi na to pytanie, musisz być w pełni przytomna. – powiedział, a ja usiadłam, wspierając się na ręce i popatrzyłam uważnie na mojego chłopaka, choć w tych ciemnościach nie było to łatwe.

- Sam, zaczynasz mnie przerażać. – rzuciłam.

- Nie bój się, to nic strasznego. – zaśmiał się i pogłaskał mnie po ramieniu, żeby uspokoić. Nagle wstał i podszedł do szafki nocnej, po czym wyjął z szuflady jakieś małe, ciemne pudełeczko. Następnie ukląkł przy łóżku i popatrzył mi w oczy, a serce zaczęło mi galopować. Chyba domyślałam się, dokąd to zmierza.

- Emily. – zaczął Sam, uśmiechając się lekko – Kiedy pojawiłaś się w moim życiu prawie pięć lat temu, nie sądziłem, że coś z tego będzie. Jednak im bliżej cię poznawałem, tym mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że jesteś dla mnie tą jedyną. Że to dla ciebie chcę się zmienić, stać się lepszym mężczyzną. A kiedy wreszcie udało mi się cię zdobyć, wszystko schrzaniłem, bo tylko w tym byłem zawsze dobry. Te trzy lata bez ciebie były dla mnie nie do zniesienia. Ciągle potrafiłem myśleć tylko o tobie, o tym gdzie jesteś, co robisz, czy ciągle jest dla mnie miejsce w twoim sercu. I w końcu los dał mi drugą szansę: odnalazłem cię ponownie i obiecałem sobie, że nie dam ci odejść. Że choćby nie wiadomo co, odzyskam cię. Ale to, jak jest między nami mi nie wystarcza. Kocham cię ponad życie, jednak to wciąż za mało. Dlatego mam do ciebie pytanie: czy uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na Ziemi i zgodzisz się zostać moją żoną ?

Gdzieś w połowie jego mowy łzy zaczęły mi kapać z oczu i nie byłam w stanie tego powstrzymać. W najśmielszych oczekiwaniach nie sądziłam, że usłyszę od niego to pytanie, no przynajmniej nie teraz.

Ale jednego byłam pewna: Sam jest dla mnie tym jedynym. Tak samo jak on nie wyobraża sobie życia beze mnie, tak i ja nie wyobrażam sobie życia bez niego. Chcę założyć z nim rodzinę, śmiać się i płakać, zestarzeć się.

- Tak. – szepnęłam, a w gardle czułam narastającą gulę – Oczywiście, że zostanę twoją żoną.

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, po czym wyjął pierścionek z pudełeczka i wsunął mi go na palec serdeczny lewej dłoni. Był piękny – jeden, duży brylant, był otoczony przez kilka mniejszych. Sam wstał z klęczek i nachylił się w moją stronę, całując mocno w usta, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję i odwzajemniłam pocałunek, wkładając w niego wszystko to, co czułam do mojego narzeczonego. 


********


Co ty taka w skowronkach od rana ? – zapytała Meghan, gdy uśmiechnięta od ucha do ucha weszłam rano do kuchni. Sam wyszedł już do pracy, ale zanim to zrobił, zatrzymał mnie w łóżku i ponownie świętowaliśmy nasze zaręczyny. Zajęło nam to więcej czasu, niż przewidywaliśmy, dlatego mężczyzna o mały włos nie był spóźniony na ważne spotkanie. 

Pokazałam Meg palec z pierścionkiem, uśmiechając się wciąż jak mysz do sera. Moja przyjaciółka przez chwilę patrzyła bez zrozumienia, po czym w jej głowie zapaliła się lampka.

- Nie ! – krzyknęła, niedowierzając.

- Tak ! – odpowiedziałam, skacząc w miejscu. Dziewczyna doskoczyła do mnie z piskiem i zamknęła w miażdżącym uścisku. Przez chwilę podskakiwałyśmy w kółko jak nastolatki, po czym Meghan złapała mnie za ramiona i spytała:

- Kiedy ?

- Wczoraj w nocy. – wyjaśniłam, rumieniąc się na samo wspomnienie tego, co robiliśmy przed i po oświadczynach – Już prawie zasypiałam, gdy mnie poprosił. Miałam wrażenie, że to mi się śni, ale gdy rano się obudziłam i zobaczyłam pierścionek na palcu, dotarło do mnie, że to rzeczywistość. Jestem taka szczęśliwa !

- I prawidłowo, Sam cię kocha i jest cudowny. – powiedziała Meg – To zdecydowanie facet dla ciebie. 

- Wiem otym. – szepnęłam, uśmiechając się lekko.


   

Znowu tyWhere stories live. Discover now