Rozdział XIV

7.5K 269 24
                                    

Całą noc nie mogłam spać. Ciągle miałam przed oczami moment, w którym Sam mnie pocałował. Generalnie cały nasz wspólny wieczór utkwił mi w głowie i nie dawał spokoju.

Przewracałam się w łóżku z boku na bok, więc nic dziwnego że rano miałam podkrążone oczy i włosy w nieładzie. Na szczęście miałam do pracy na popołudnie, więc zdążę doprowadzić się do ładu.

Jakby tego było, od rana ktoś dobijał się do drzwi mojego mieszkania. Na wpół przytomna zwlokłam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Ku mojej zgrozie, na klatce schodowej stali moi rodzice.

- Cześć, skarbie. – powiedziała moja mama, po czym chwyciła tatę i wyminęła mnie, wchodząc do mieszkania.

- Cześć. – odpowiedziałam niepewnie, patrząc na nich zdziwiona – Co wy tutaj robicie ?

- Przyjechaliśmy zobaczyć, co u ciebie. – mama wzruszyła ramionami – A nie możemy ?

- Możecie, jasne. – zapewniłam ich – Po prostu do tej pory nigdy nie zdarzyło się, żebyście wpadali ot tak, bez zapowiedzi.

- Usłyszeliśmy, że zerwałaś zaręczyny z Michaelem. – wyjaśnił mój ojciec, przerywając tą szopkę.

- Skąd ? – spojrzałam na nich zaskoczona.

- Wczoraj wieczorem zadzwonili do nas jego oburzeni rodzice, żeby powiedzieć nam, jaką to mamy bezczelną i niewdzięczną córkę. – rzuciła moja mama – O niczym oczywiście nie mieliśmy pojęcia, bo nie raczyłaś powiadomić nas o swojej decyzji, dlatego wysłuchaliśmy tego wszystkiego oniemiali i postanowiliśmy, że przyjedziemy do ciebie z samego rana i sprawdzimy, czy to wszystko to prawda.

- Prawda. – powiedziałam, siadając na fotelu naprzeciwko nich – Po prostu uświadomiłam sobie, że Michael to nie ten jedyny. A nie chcę brnąć w coś, co mnie unieszczęśliwi.

Przez chwilę rodzice przyglądali mi się w milczeniu, po czym tata stwierdził:

- I bardzo dobrze zrobiłaś. Michael to może i fajny facet, ale nie dla ciebie. Kompletnie do siebie nie pasowaliście.

- Też tak uważam. – dodała moja mama.

- To dlaczego wcześniej nic nie mówiliście ?! – spytałam oburzona.

- Bo to twoje życie. – powiedziała łagodnie mama – Rodzice nie mogą przeżyć życia za swoje dzieci. Musisz uczyć się na błędach i wyciągać z nich wnioski.

- Macie rację. – pokiwałam głową – Sama muszę o sobie decydować.


********


Kiedy popołudniu weszłam do kawiarni, zauważyłam, że przy jednym ze stolików siedzi Mike. Wiedziałam, że nie przyszedł tutaj ot tak, dlatego od razu się zdenerwowałam. Dałam znać Meg, że już jestem, po czym podeszłam do mojego byłego narzeczonego.

- Cześć. – rzuciłam – Co tutaj robisz ?

- Musimy porozmawiać. – powiedział poważnie, wstając z krzesła.

- Nie mamy o czym, Mike. – westchnęłam – Myślę, że ostatnio jasno się wyraziłam. Nie ma nic do dodania.

- Ty może tak, ale ja nie miałem szansy dojść do słowa. – prawie że warknął, zaskakując mnie tym.

- Teraz to nienajlepszy moment. – odpowiedziałam – Za dziesięć minut zaczynam zmianę.

- Dziesięć minut w zupełności mi wystarczy. – stwierdził, po czym złapał mnie pod ramię i zmusił, żebym wyszła razem z nim z kawiarni. Meghan już chciała do nas podejść, ale dałam jej znać, że wszystko okej i zaraz wrócę.

Jak tylko znaleźliśmy się na dworze, wyszarpnęłam ramię z jego uścisku i skrzyżowałam ręce na piersi.

- No więc o czym chcesz rozmawiać ? – zapytałam.

- Ślub się odbędzie. – powiedział prosto z mostu – I to szybciej niż było ustalone.

- Słucham ? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem – Chyba ci się coś pomyliło. Jakbyś zapomniał, nie dalej niż dwa dni temu zerwałam nasze zaręczyny.

- Ale ja nie przyjmuję tego do wiadomości. – warknął, zaciskając szczęki. Jeszcze nigdy go takim nie wiedziałam i to oblicze Michaela wcale mi się nie podobało. Wyglądał na nieobliczalnego, a ja zaczynałam się go bać. Dzięki Bogu byliśmy na ulicy pełnej ludzi, więc miałam pewność, że nic mi nie zrobi. – Wyjdziesz za mnie i koniec. Będziesz przykładną żoną.

- Myślisz, że zmusisz mnie do tego szantażem ? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.

- Tak, tak uważam. – przyznał pewny siebie – Postawię sprawę jasno: albo zostaniesz moją żoną, albo twój szef straci kawiarnię w ciągu dwudziestu czterech godzin. Nie mówiąc już o drogiej Meghan, w sprawie której zrobię wszystko, aby odebrali jej prawa do syna.

- Nie możesz tego zrobić. – pokręciłam głową przerażona. Nigdy bym nie pomyślała, że mężczyzna posunie się do czegoś takiego.

- Ależ mogę. – zaśmiał się niewesoło – Zapomniałaś, że jestem prawnikiem ?

- Nawet jeśli zostanę twoją żoną, to nie dam ci się do siebie zbliżyć. – zagroziłam – Nie dam ci się tknąć palcem.

- Myślisz, że mi na tym zależy ? – ponownie zaśmiał się niewesoło – Skarbie, od dawna mam na pęczki kobiet, które wskakują mi do łóżka na zawołanie. Ty mi nie jesteś do tego potrzebna. Chodzi mi tylko o ładną i potulną żonkę, która będzie ładnie wychodzić na zdjęciach i prezentować się przed znajomymi. Nic więcej.

Nie znałam tego mężczyzny. To nie był Michael, z którym byłam w związku przez ostatnie półtora roku. Przede mną stał wyrachowany i pozbawiony skrupułów potwór.

- Czy ty w ogóle kiedykolwiek mnie kochałeś ? – spytałam cicho.

- Nie powiem, z początku podobałaś mi się, pociągałaś mnie. – powiedział po chwili zastanowienia – Ale nigdy cię nie kochałem.

Pokiwałam tylko głową, przełykając upokorzenie. Gdzie ja miałam oczy ?

- Dobrze, wyjdę za ciebie. – szepnęłam po chwili. Co innego miałam zrobić ? Szantażował mnie, groził moim przyjaciołom.

- No i cudownie. – klasnął w dłonie – Zawsze wiedziałem, że pod tą burzą czarnych loków kryje się chociaż odrobina rozsądku. A, i żebyś się nie rozmyśliła, zarezerwowałem termin w urzędzie na jutro na osiemnastą. Obejdzie się bez rodziny i przyjaciół. I ostania rzecz: jeśli odważysz się komukolwiek o tym powiedzieć, dowiem się i spełnię groźby tak czy siak. Więc lepiej uważaj.

Po tych słowach oddalił się chodnikiem, wyraźnie z siebie zadowolony, a ja oparłam się plecami o ścianę, po czym kucnęłam, i objęłam kolana rękoma, nie wiedząc, co dalej. 

- Hej. – usłyszałam nad sobą i zobaczyłam Meg – Co chciał ten dupek ?

- Nic takiego. – wstałam i usiłowałam się uśmiechnąć, ale średnio mi to wyszło – Pogadać i tyle.

- Zdajesz sobie sprawę, że ani trochę ci nie wierzę ? – popatrzyła na mnie z niedowierzaniem – Cokolwiek ci powiedział, nie było to nic dobrego, bo trzęsiesz się jak osika i jesteś w rozsypce.

- To nic, naprawdę. – powiedziałam twardo, ucinając temat – Muszę iść na swoją zmianę.

- Em ! – zawołała za mną Meghan. Odwróciłam się i zerknęłam na nią – Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć ? Choćby nie wiadomo co ?

- Wiem. – uśmiechnęłam się do niej, a w myślach dodałam: Ale nie tym razem. 



----------------------------------------------------------


Czy Emily rzeczywiście wyjdzie za Michaela ? 

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-). 

Kolejny rozdział dodam w sobotę wieczorem :-). 

Znowu tyWhere stories live. Discover now