Rozdział XXXI

6K 239 5
                                    

Chwilę po tym, jak chciałam schować się przed całym światem, ktoś otworzył drzwi sypialni i usiadł na łóżku obok mnie. Myślałam, że to Sam i już chciałam mu powiedzieć, żeby poszedł do diabła, ale okazało się, że do pokoju weszła Meghan.

Bez słowa rzuciłam się w jej ramiona, a ona przytuliła mnie mocno, głaszcząc po włosach. Do moich oczu napłynęła nowa fala łez, której nie byłam w stanie powstrzymać. Nie, żebym chciała.

- Ciii, będzie dobrze. – powiedziała dziewczyna, starając się mnie uspokoić.

- Meg. – jęknęłam tylko, wtulając się w nią, jakbym tonęła, a ona była dla mnie kołem ratunkowym – Ja nie wierzę, że to dzieje się naprawdę.

- Czekaj, czekaj. – poprosiła, spoglądając na mnie – Tak w ogóle to kim była ta kobieta ? Bo pierwszy raz ją widzę na oczy.

Odsunęłam się od niej i usiadłam na łóżku po turecku, wycierając łzy.

- Jakiś czas temu do firmy przyszedł ojciec Sama i powiedział, że Jane nie daje mu spokoju. – wyjaśniłam – Nachodzi go w domu i chce skontaktować się z Samem. Nic z tego nie rozumiałam, więc gdy zostaliśmy sami, zapytałam go, kim jest Jane. Sam powiedział, że kiedyś umówił się z nią na randkę, ale doszedł do wniosku, że nic z tego nie będzie i jej to oznajmił. Jednak do tej kobiety to nie dociera i cały czas usiłuje skontaktować się z Samem.

- Okeeej. – stwierdziła Meg, przeciągając każdą literę – Czyli wszystko po kolei, jeszcze raz. Sam spotkał się kiedyś z jakąś babką na randkę, ale odprawił ją z kwitkiem. Do niej to jednak nie dociera i cały czas męczy ojca Sama i jego samego, a dzisiaj pojawiła się u was w domu, twierdząc, że jest w ciąży z twoim chłopakiem.

- No tak. – pokiwałam głową. Teraz, gdy Meghan podsumowała całą sprawę, coraz mnie chciało mi się wierzyć w słowa tej całej Jane. Może to jej sposób, żeby złowić Sama ? Może nie ma żadnego dziecka ? W końcu nie przyniosła ani testu ciążowego, ani zdjęć USG.

– To teraz przez moment się zastanów, komu bardziej wierzysz: jakiejś wariatce, która bawi się w stalkera i ma obsesje na punkcie faceta, czy Samowi, który kocha cię ponad wszystko i udowodnił to nie raz ? – kontynuowała dziewczyna.

– Masz rację. – powiedziałam – Nie mogę go obwiniać. Jeśli Sam twierdzi, że z nią nie spał, to mu wierzę. Dopóki Jane nie udowodni, że jest rzeczywiście z nim w ciąży, nic nie zrobię.

Wstałam z łóżka i ruszyłam do wyjścia, gdy Meghan zawołała za mną:

– A ty dokąd ?

– Na dół. – uśmiechnęłam się lekko – Muszę z nim porozmawiać.

– No ja myślę. – mruknęła dziewczyna. Dobrze, że miałam taką przyjaciółkę. Czasami miałam wrażenie, że z nas dwóch ona jest tą rozsądną i twardo – stąpającą po ziemi.

Jak tylko zeszłam po schodach i weszłam do salonu, zauważyłam Sama i Nate'a, którzy siedzieli na sofie i rozmawiali o czymś cicho. Mój chłopak miał zmierzwione włosy, jakby przeczesywał je palcami zbyt często i generalnie wyglądał tak, jakby świat mu się zawalił. Kiedy usłyszeli, że ktoś zszedł na dół, obaj podnieśli wzrok.

– Emily...– szepnął Sam i wstał z kanapy, po czym ruszył do mnie szybko. Chyba chciał mnie wziąć w ramiona, ale w zorientował się, że to może nie być najlepszy pomysł.

– Zostawię was teraz samych. – stwierdził Nate, po czym wyminął nas w drzwiach i skierował się na górę.

Zrobiłam niepewne dwa kroki w stronę Sama tak, że prawie stykaliśmy się ciałami.

– Ja...– zaczęłam – wierzę ci.

– Co ? – spytał Sam z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.

– Wierzę ci. – powtórzyłam – Skoro twierdzisz, że z nią nie spałeś i nie możesz być ojcem jej dziecka, to ci ufam.

Mężczyzna przez chwilę przyglądał mi się tak, jakby widział mnie po raz pierwszy, po czym znalazłam się w jego ramionach, a on tulił mnie do siebie tak mocno, jakby bał się, że zaraz wyparuję. Objęłam go mocno w pasie i oparłam policzek na jego piersi, przymykając oczy.

– Już się bałem, że cię straciłem. – szepnął, całując mnie w czubek głowy – Po raz kolejny.

– Zwątpiłam w ciebie, ale Meg przywróciła mnie do porządku. – wyznałam – Przepraszam.

– Nie musisz mnie przepraszać. – powiedział, biorąc moją twarz w dłonie – Nie wiem, jak ja zachowałbym się na twoim miejscu, ale na pewno nie przyjąłbym tego dobrze.

- Nie mówmy już o tym. – poprosiłam – Zastanawia mnie tylko, skąd miała twój adres.

- Podejrzewam, że ktoś z firmy jej podał. – rzucił – Bo mój ojciec by tego nie zrobił. Jutro zwołam zebranie i wyjaśnię całą sprawę.

- W porządku. – pokiwałam głową, po czym pocałowałam go w podbródek i uwolniłam z jego objęć – Może zjemy coś na obiad, co ?

– Jasne. – Sam uśmiechnął się do mnie, po czym oboje weszliśmy do kuchni. W końcu po coś te zakupy zrobiłam.

Jakiś czas później dołączyli do nas Nate i Meghan.

– Między wami już wszystko dobrze ? – spytał mężczyzna, patrząc to na mnie, to na Sama.

– Tak. – zaśmiałam się – Już wszystko sobie wyjaśniliśmy.

– No to dobrze. – wtrąciła moja przyjaciółka – Bo już się bałam, że znowu będziemy musieli bawić się w mediatorów.

– Nie bójcie się, nie będzie takiej potrzeby. – zapewniłam ich. Zauważyłam, że Nate, który stoi za Meghan, obejmuje ją w pasie. Uniosłam brew, patrząc na nią znacząco, a dziewczyna się zarumieniła. Od kiedy moja przyjaciółka się rumieni ?! 

Postanowiłam, że po obiedzie przycisnę ją i dowiem się, co jest pomiędzy nią i Nate'em. Osobiście uważam, że będzie z nich cudowna para. Przyjaciel Sama to naprawdę wspaniały facet i jestem pewna, że potrafi zadbać o Meg i jej synka.

Razem doszliśmy do wniosku, że na obiad zrobimy ryż z warzywami. Ja nastawiłam wody na ryż, a Sam i Nate wzięli się za krojenie warzyw.

– Mogę wam pomóc, wiecie ? – powiedziała Meghan, zerkając na nas ze stołka barowego.

– Daj spokój, i tak nas tutaj za dużo. Ale jak widać Sam nie da sobie rady w pojedynkę z tak odpowiedzialnym zadaniem, jakim jest krojenie warzyw. – wskazałam palcem na mężczyzn, pochłoniętych swoją misją.

- Hej ! – krzyknął mój chłopak udając oburzenie, ale nic więcej nie dodał. Oboje wiedzieliśmy, że mam rację.



---------------------------------------------------------------


Kolejny rozdział dodam w środę wieczorem :-).

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie.  

Znowu tyWhere stories live. Discover now