Rozdział XXII

6.5K 257 5
                                    

Reszta przedpołudnia upłynęła nam w względnym spokoju. Sam zadzwonił do Patricka i powiedział mu, co uzgodnił z Edwardsem, a mój szef podziękował mu za pomoc. Wydawać by się mogło, że teraz wszystko ułoży się tak, jak być powinno. Pozostaje jeszcze kwestia Michaela – wiem, że gdy dowie się, że zbojkotowaliśmy jego misterny plan, wścieknie się nie na żarty.

– Ja muszę zbierać się do pracy. – oznajmiłam Samowi, który siedział w salonie i kołysał w ramionach Thomasa.

– Poczekaj, zawiozę cię. – zaproponował, wstając.

– Nie ma takiej potrzeby. – stwierdziłam. Nie chciałam go aż tak bardzo wykorzystywać. Wystarczy, że zajmie się chłopcem, zanim Meghan wróci do domu. – Przejadę się autobusem, to żaden problem.

– Nie ma mowy ! – zaprotestował Sam i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, już zapinał Thomasa w foteliku samochodowym. Westchnęłam tylko i wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz.

– Przepraszam za wcześniej. – powiedziałam, gdy już siedzieliśmy w aucie.

– Em, nie masz za co mnie przepraszać ! – krzyknął, zerkając na mnie kątem oka – Powiedziałem ci już przecież, że nie będę cię naciskał i zaczekam, aż będziesz gotowa. Wierz mi, to czy pójdziemy do łóżka czy nie, naprawdę nie ma wpływu na nasz związek czy na to, jak bardzo cię kocham. Ważne jest to, że jesteśmy razem.

- Też cię kocham, Sam. – proszę bardzo, powiedziałam to. Po raz pierwszy, odkąd się pogodziliśmy. W samochodzie na chwilę zapadła cisza, po czym mężczyzna bez słowa zjechał na pobocze, odpiął pas i nachylił się w moją stronę. Zanim zdążyłam się zorientować, objął mnie za kark i złączył nasze usta w pocałunku. Z zaskoczenia zamarłam na moment, ale chwilę później oparłam jego dłonie na piersi i odwzajemniłam pocałunek, wkładając w niego całe moje uczucia, które żywiłam do tego mężczyzny. Gdy zabrakło nam tchu, Sam oderwał się ode mnie, choć wiedziałam, że zrobił to niechętnie, po czym z powrotem zapiął pas i odpalił silnik.

- Za co to ? – spytałam, wciąż nie będąc w stanie odzyskać tchu.

- Pierwszy raz przyznałaś, że mnie kochasz. – powiedział, uśmiechając się do mnie szeroko – Nawet nie wiesz, jak długo czekałem i marzyłem, że w końcu to powiesz.

Uśmiechnęłam się do niego tylko w odpowiedzi, bo nie wiedziałam, jak zareagować na to wyznanie.

Reszta drogi do kawiarni minęła nam w milczeniu. Sam zaparkował naprzeciwko lokalu dziesięć minut przed czasem i stwierdził, że zaczeka na Meghan, aby zabrać ją do domu – bez sensu ma tłuc się autobusem, skoro my i tak jesteśmy w centrum.

- Po ciebie też przyjadę. – obiecał mi – Nie będziesz sama wracać w nocy.

- W porządku. – uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam lekko na pożegnanie, po czym wysiadłam z auta i weszłam do kawiarni.

Jak tylko weszłam do środka, dotarło do mnie, że przede mną ciężki dzień – było sporo klientów, a na dodatek przy jednym ze stolików siedziała matka Michaela. Bez wątpienia wiedziałam, że czeka na mnie.

- Chciałam wyśledzić, po co przyszła, ale stwierdziła, że będzie rozmawiać tylko z tobą. – powiedziała Meg, podchodząc do mnie – Może zostanę w razie czego, co ?

- Nie, spokojnie. – uśmiechnęłam się lekko – Poradzę sobie z nią. A ty uciekaj, bo przed lokalem czeka na ciebie Sam razem z Thomasem.

- Czyli twój chłopak robi dzisiaj za szofera ? – zaśmiała się.

- Na to wychodzi. – rzuciłam, po czym się pożegnałyśmy.

Weszłam na zaplecze i zawiązałam fartuszek w pasie, zebrałam włosy w koński ogon i wróciłam na salę.

Annie, dziewczyna która pracowała dzisiaj ze mną na zmianie stała przy kontuarze, więc podeszłam do niej.

- Muszę chwilę porozmawiać z tamtą kobietą. – wskazałam ruchem głowy, o kogo mi chodzi – Możesz zająć się przez moment sama salą ?

- Jasne, nie ma sprawy. – zapewniła mnie.

Podeszłam do stolika, przy którym siedziała matka Michaela. Miała na sobie czarną sukienkę na krótkim rękawie, przylegającą do ciała, z okrągłym dekoltem. Blond włosy zebrała w ciasny kok, a na twarzy miała perfekcyjny makijaż. Ponadto na szyję założyła naszyjnik z pereł i kolczyki do kompletu w uszy.

- Dzień dobry. – powiedziałam, stając naprzeciwko niej.

- Dzień dobry, Emily. – odpowiedziała, taksując mnie wzrokiem – Przepraszam, że nachodzę cię w pracy, ale musimy porozmawiać. To ważne. Usiądź proszę, na chwilę.

Zrobiłam, o co mnie poprosiła, jednocześnie bojąc się tego, co zaraz usłyszę. 


Sam P.O.V.

- Hej, co ty taka roztrzęsiona ? – spytałem Meg, gdy wsiadła do auta.

- Matka Michaela przyszła do kawiarni i teraz rozmawia z Emily. – wyjaśniła dziewczyna, a ja poczułem, że krew odpływa mi z twarzy.

- Idę tam. – stwierdziłem po chwili, ale dziewczyna złapała mnie za rękę.

- Lepiej nie. – doradziła mi – Niech one załatwią to same. Poza tym ta kobieta nic nie zrobi Emily. Są w miejscu publicznym.

- Może masz rację. – zgodziłem się z nią, chociaż wszystko krzyczało we mnie, żebym wbiegł do kawiarni i był przy mojej dziewczynie – Ale zaczekajmy chwilę, dobrze ? Może dowiemy się, o czym rozmawiały.

- Jasne. – odparła Meg, po czym odwróciła się, odpięła synka z fotelika i wzięła go na ręce – Też o tym pomyślałam. 

- Thomas jest słodki. – zmieniłem temat, a dziewczyna popatrzyła na mnie zaskoczona.

- Jest całym moim światem. – szepnęła – To jedyne dobro, które wynikło z mojego związku z tym palantem.

- Mówisz o ojcu dziecka ? – zmarszczyłem brwi.

- Tak. – pokiwała głową – Ale nie ma o czym mówić. Było, minęło.

Postanowiłem nie drążyć tematu, bo wiedziałem, że tylko ją rozzłoszczę. Zamiast tego siedzieliśmy w aucie i czekaliśmy, aż matka Michaela wyjdzie z kawiarni. 



-----------------------------------------------------


Dzisiaj rozdział trochę krótszy. 

Kolejny pojawi się w piątek wieczorem :-). 

Znowu tyWhere stories live. Discover now