Rozdział XXXIII

5.8K 246 6
                                    

- Więc co chciała mi pani powiedzieć ? – spytałam, siadając na sofie. Jane zajęła miejsce na jednym z foteli i widziałam, że jest zdenerwowana.

- Ja... - zaczęła, przełykając głośno ślinę – nie wiem, od czego zacząć.

- Najlepiej od początku. – mruknęłam.

- Sam nie jest ojcem mojego dziecka. – powiedziała, a mnie zamurowało i poczułam ulgę. To znaczy, starałam się wierzyć mojemu chłopakowi, gdy mówił, że nigdy z nią nie spał i nic go z nią nie łączyłam, ale teraz uświadomiłam sobie, że jednak miałam pewne wątpliwości co do jego szczerości. Czy to źle o mnie świadczy ?

- To dlaczego wczoraj przyszła pani tutaj, twierdząc, że on jest ojcem ? – spytałam, marszcząc brwi. Nie rozumiałam, co nią kierowało, a tym bardziej, dlaczego postanowiła przyjść dzisiaj i wyznać mi prawdę.

- Bo mnie do tego zmuszono. – zerknęła na swoje dłonie, złączone na kolanach – Tak naprawdę to ja w ogóle nie jestem w ciąży. To wszystko jest ściemą.

- A kto to wszystko ukartował ? – ciągnęłam, domyślając się, kto może być autorem tego oszustwa.

- Michael Sorrensen. – kobieta wypluła to nazwisko, jakby to było najgorsze słowo, jakie usłyszała w całym swoim życiu.

- To do niego podobne, ale nie myślałam, że posunie się do czegoś tak ohydnego. – pokiwałam głową, uśmiechając się do siebie niewesoło – Skąd w ogóle zna pani Michaela ?

- Jakiś rok temu mieliśmy romans. – wyjaśniła, rumieniąc się lekko, a ja poczułam, że krew się we mnie gotuje. Mimo, że nie kochałam Sorrensena i jedyne, co teraz do niego czułam to niechęć i pogarda, poczułam się tak, jakby ktoś wymierzył mi policzek. Wychodzi na to, że Mike zaczął mnie zdradzać niedługo po tym, jak zostaliśmy parą. – Na początku nie wiedziałam, że jest z panią, ale nawet gdy się dowiedziałam, nie potrafiłam od niego odejść. Nie zakochałam się w nim, jednak czułam się z nim dziwnie związana, nie wiem, jak inaczej to wytłumaczyć. Zostawił mnie niecałe cztery miesiące temu, bo się zaręczył i doszedł do wniosku, że przynajmniej na razie powinien zachowywać się przyzwoicie. Od tamtego czasu nie miałam z nim kontaktu, aż do zeszłego tygodnia. Zadzwonił do mnie i powiedział, że mam przyjść do Sama Grahama i oświadczyć, że jestem z nim w ciąży. Odparłam, że nigdy z nim nie spałam, więc w życiu się na to nie nabierze, ale nie o to mu chodziło. Chciał, żeby pani w to uwierzyła, żeby cierpiała i nie była w stanie wygrać procesu.

- Moment, moment. – zmarszczyłam brwi, bo wciąż coś mi umykało – Czegoś nie rozumiem. Skąd wiedział, że zna pani Sama ? Albo że ja z nim jestem ?

- Nie mam pojęcia. – odpowiedziała załamana – Ale wczoraj wieczorem spotkałam się z nim w jego mieszkaniu. W pewnym momencie wyszedł z pokoju, bo zadzwoniła jego komórka, a ja wtedy odkryłam coś ciekawego: ma pełno zdjęć pani, Sama i waszych przyjaciół. Nie wiem skąd i nie wiem jak je zrobił, ale jedno jest pewne: ma na was oko dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Po tym, co mi powiedziała Jane, poczułam ciarki na plecach. Michael jest jakiś nienormalny !

- Jeszcze jeden szczegół: dlaczego zgodziła się pani mu pomóc ? – spytałam.

- Nie zgodziłam się. – uśmiechnęła się niewesoło – On mnie zaszantażował. Kiedy byłam w ostatniej klasie liceum, chciałam dorobić sobie na studia. Pokłóciłam się z rodzicami, którzy zagrozili mi, że odetną mnie od pieniędzy, więc postanowiłam sobie dorobić. Koleżanka wkręciła mnie w rozbieraną sesję zdjęciową do jednego z magazynów. Kiedy mój ojciec się o tym dowiedział, wpadł w szał. Zapłacił redaktorowi gazety za pozbycie się zdjęć, ale Michael jakimś cudem jest w posiadaniu odbitek. Zagroził, że jeśli nie zrobię tego, co chce, te zdjęcia ujrzą światło dzienne. Dlatego nie miałam innego wyjścia, jak tylko przystać na jego warunki. 

- To podobne do Michaela. – rzuciłam – Użyć szantażu, byleby tylko osiągnąć cel. A tak w ogóle, to dlaczego przyszła pani powiedzieć mi prawdę ? Przecież sama pani sobie zagraża.

- Kiedy zobaczyłam u niego w domu zdjęcia, na których jest pani i Sam, coś we mnie pękło. – wyjaśniła – Uświadomiłam sobie, że ten człowiek jest chory i nie można pozwolić mu wygrać.

Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł.

- Zgodzi się pani zeznawać przeciwko Michaelowi za tydzień na rozprawie ? – nie zastanawiałam się dwa razy, pytając ją o to.

- Z największą przyjemnością. – stwierdziła, patrząc mi w oczy i uśmiechając się krzywo. 


********


- Wierzysz jej ? – spytała mnie później Meg, gdy streściłam jej naszą całą rozmowę.

- Tak. – odpowiedziałam szczerze – Wierzę. Jaki by miała interes w tym, żeby przychodzić tu do mnie, tracić czas i po raz kolejny wciskać kit ?

- Nie wiem. – moja przyjaciółka wzruszyła ramionami – Ale mówimy o kobiecie, która nachodziła rodziców Sama i do niego wydzwaniała. Chyba nie do końca wszystko z nią w porządku.

- Nie chcę drążyć tego tematu. – ucięłam – Najważniejsze, żeby przyszła za tydzień na rozprawę i powtórzyła przed sądem to, co dzisiaj powiedziała mi.

- Jak uważasz. – mruknęła Meg, nie do końca przekonana – Ale i tak powinnaś mieć na nią oko. 

- Spokojnie, tak zrobię. – zapewniłam ją – Co innego zaprząta mi teraz myśli.

- Co takiego ? – spytała dziewczyna.

- Jane powiedziała, że Michael ma w domu nasze zdjęcia, że nas obserwuje. – wyjaśniłam, a Meghan krew odpłynęła z twarzy. Zareagowała tak samo jak ja na tę nowinę.

- Żartujesz ! – wykrzyknęła po chwili, patrząc na mnie z niedowierzaniem – Proszę cię, Em, powiedz, że to jakiś chory żart.

- Obawiam się, że nie. – skrzywiłam się.

- Szantaż i bezpodstawne oskarżenia to jedno, ale obserwowanie każdej minuty czyjegoś życia to chyba jednak przesada, nie uważasz ?! – stwierdziła rozsierdzona.

- Nie musisz wyładowywać się na mnie, to nie ja robię te zdjęcia. – powiedziałam.

- Przepraszam. – odparła ze skruchą – Po prostu...niechętnie to przyznaję, ale zaczynam się go bać. Naprawdę, Emily. Wszystko wskazuje na to, że on jest niebezpieczny. 

- Wiem. – pokiwałam głową, zamyślona – I sama też zaczynam się go bać.


----------------------------------------------------


Kolejny rozdział pojawi się w niedzielę wieczorem.  

Znowu tyWhere stories live. Discover now