Rozdział XXIV

6.7K 275 4
                                    

Następnego dnia wzięłam wolne z pracy i postanowiłam umówić się na spotkanie z prawniczką, do której dała mi numer matka Michaela. Sam nalegał, że chce być obecny przy tej rozmowie, ale udało mi się go przekonać, że lepiej będzie, jeśli załatwię to sama.

O dziewiątej rano zadzwoniłam na podany numer i na szczęście odebrała sekretarka. Udało mi się umówić na spotkanie na dzisiaj na czternastą.

Od rana byłam zdenerwowana – miałam nadzieję, że kobieta zgodzi mi się pomóc i wszystko pójdzie po mojej myśli.

- Hej, to chyba ja się powinnam bardziej denerwować, co nie ? – zapytała Meg, widząc, w jakim stanie jestem – W końcu to mi Michael usiłuje odebrać dziecko, nie tobie.

- Bardzo śmieszne. – popatrzyłam na nią krzywo. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał nam dzwonek do drzwi. Czym prędzej poszłam otworzyć i na progu zobaczyłam Nate'a.

- Cześć, co cię sprowadza ? – zapytałam zaskoczona, wpuszczając go do domu.

- Ciebie też miło widzieć. – prychnął, po czym przywitał się z Meg, która widocznie ucieszyła się jego przybyciem. Czułam, że jeszcze będzie z nich para. – Rozmawiałem z Samem i wiem, że idziesz na spotkanie z prawniczką. Postanowiłem wpaść i zobaczyć, jak się trzymasz.

- Średnio. – wyręczyła mnie przyjaciółka, podchodząc do nas bliżej z Thomasem na rękach – Przeżywa to wszystko bardziej niż ja.

- Bo to moja wina ! – wykrzyknęłam, wreszcie przyznając się do tego sama przed sobą – Gdyby nie Michael i zerwanie przeze mnie zaręczyn, to nigdy by się nie wydarzyło.

- Ja ci chyba coś zaraz uszkodzę. – powiedziała Meg, po czym bez słowa podała syna Nate'owi i złapała się pod boki – Jak to twoja wina ?! To Michael jest wszystkiemu winien, nie ty ! To on ma nie po kolei w głowie i uważa, że szantaż jest dobrym rozwiązaniem na każdy problem ! Więc z łaski swojej przestań się udręczać i gadać głupoty.

- Wow. – rzucił Nate, zerkając na moją przyjaciółkę z podziwem – Ty to masz gadane.

- Dzięki. – odparła i miałam wrażenie, że zobaczyłam rumieńce na jej policzkach. Od kiedy ona się rumieni ?!

- Może pojadę tam z tobą, co ? – zwrócił się do mnie mężczyzna.

- Nie ma takiej potrzeby. – odparłam – Już Sam mi to proponował i ledwo co udało mi się wybić mu to z głowy. Wolę sama to załatwić.

- Okej. – zgodził się Nate – To ja w takim razie zostanę trochę z wami i dotrzymam wam towarzystwa.

Taaa, na pewno nam., pomyślałam z rozbawieniem. Odkąd wszedł do domu, nie był w stanie oderwać wzroku od Meghan. Po prostu pożerał ją wzrokiem. Moja przyjaciółka zachowywała się podobnie – odkąd ten palant, jej chłopak, zostawił ją z dzieckiem w drodze, Meghan nie interesowała się mężczyznami, a każdą próbę wyciągnięcia ją na randkę odrzucała. Aż do teraz. Chyba Nate zrobił na niej wrażenie, i to nie małe.


********


Punktualnie o czternastej zjawiłam się w kancelarii. Sekretarka poprosiła, żebym usiadła na chwilę i poczekała, bo poprzednie spotkanie się przedłużało.

Dziesięć minut później z gabinetu wyszedł mężczyzna po sześćdziesiątce i minął mnie, wychodząc z kancelarii.

- Teraz może pani wejść. – powiedziała sekretarka, a ja wstałam z krzesła i ruszyłam do gabinetu. Za biurkiem zobaczyłam kobietę tuż po trzydziestce, z blond włosami, które sięgały jej do podbródka. Miała na sobie dopasowaną, białą sukienkę, a na nią narzucony czarny żakiet. Pomimo wysokiej pogody na zewnątrz, na twarzy miała pełny makijaż. Tym, co rzucało się w oczy były jej wydatne usta, dodatkowo podkreślone czerwoną szminką. Na pewno nie jeden facet marzył, żeby zbliżyć się do jej warg.

Znowu tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz