Rozdział XII

8K 284 10
                                    

- Dlaczego przyszedłeś ? – skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego. Sam stanął przy sofie i podał mi kwiaty. Bez słowa weszłam do kuchni i wyciągnęłam z górnej szafki wazon, po czym nalałam do niego wody i włożyłam róże.

- Słyszałem o tobie i Michaelu. – powiedział – Nie powiem, żeby było mi z tego powodu przykro.

- A skąd wiesz ? – zapytałam podejrzliwie.

- Mike zadzwonił do mnie i powiadomił o wszystkim. – wyjaśnił, po czym podszedł do mnie i objął w pasie, ale ja natychmiast odskoczyłam od niego jak oparzona. Ostatnie, czego teraz chciałam to jego dotyk.

- Wybacz, ale nie mam ochoty o tym z tobą rozmawiać. – stwierdziłam – W ogóle jesteś ostatnią osobą, z którą chcę mieć cokolwiek do czynienia. Nawet nie wiem, dlaczego cię wpuściłam.

- Możemy po prostu pomilczeć. – wzruszył ramionami, po czym usiadł na sofie. Westchnęłam głośno i usiadłam obok niego, zachowując dystans.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy i tępo patrzyliśmy przed siebie, aż wreszcie nie wytrzymałam i sięgnęłam po pilota ze stolika, włączając telewizor. Leciał jakiś talk – show, a że i tak nie byłam w stanie się na niczym skupić, zostawiłam go.

Nagle poczułam, że Sam przysuwa się do mnie i obejmuje ramieniem. Gdy to zrobił, dźgnęłam go łokciem w żebra, a on wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk, po czym mruknął:

- Agresywna kobieta.

- Żebyś wiedział. – odpowiedziałam, zerkając na niego kątem oka – W szczególności jeśli chodzi o ciebie.

- Dlaczego po prostu nie możesz mi wybaczyć ? – spytał ni z tego, ni z owego, a ja popatrzyłam na niego tak, jakby wyrosła mu druga głowa.

- Jeszcze pytasz ?! – odparłam – Sam, zostawiłeś mnie trzy lata temu bez żadnego konkretnego powodu ! Po prostu przestraszyłeś się tego, dokąd zmierza nasz związek i zamiast ze mną porozmawiać, zwyczajnie w świecie uciekłeś ! Czegoś takiego nie wybacza się ot tak, przynajmniej ja nie jestem w stanie tego zrobić. Poza tym, jakbyś nie zauważył, jakieś trzy godziny temu zerwałam zaręczyny. I wcale nie czuję się z tym dobrze.

- Przepraszam. – szepnął, po czym przytulił mnie do siebie, a ja o dziwo: odwzajemniłam uścisk i wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Chyba nerwy z całego dnia puściły mi na dobre. Trzymałam Sama tak, jakby od tego zależało moje życie. On natomiast wcale nie narzekał – głaskał mnie po głowie i po plecach, szepcząc co chwilę do ucha, że wszystko będzie dobrze, że jakoś się ułoży.

Po chwili odsunęłam się od niego i otarłam oczy chusteczką, którą podał mi ze stolika.

-Opłakałam ci całą koszulę. – zauważyłam, śmiejąc się przy tym lekko.

- To nic. – machnął ręką, nie zwracając na to wcale uwagi – Słuchaj, może wyjdziemy gdzieś, co ? Nie powinnaś być teraz sama.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. – powiedziałam niepewnie, chociaż wizja wyjścia gdzieś i zapomnienia o wszystkim kusiła.

- Wierz mi, dobry. – zapewnił mnie, po czym wstał i wyciągnął do mnie rękę – Nie pożałujesz, zobaczysz.

- No dobrze. – mruknęłam, chwytając jego rękę – Poczekaj chwilę, pójdę się tylko przebrać i trochę ogarnąć.

- Jasne. – puścił do mnie oczko, po czym bez słowa weszłam do sypialni, zamykając za sobą drzwi.


Sam P.O.V.

Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem, gdy Emily zniknęła w drugim pokoju. Wreszcie zaczynała się do mnie na nowo przekonywać, jej mury zaczynały pękać.

Jeśli myślicie, że wystarczy mi niezobowiązujące spotykanie się z nią, czy bycie dobrym przyjacielem, na którego ramieniu zawsze może się wypłakać, to grubo się mylicie. Ja chcę być dla niej wszystkim – jedynym mężczyzną, którego będzie w stanie pokochać, jej mężem, ojcem dzieci i centrum wszechświata. Bo tym Emily jest dla mnie – nie potrafię bez niej żyć, jest mi potrzebna jak powietrze. Uświadomiłem sobie to za późno, ale jeszcze nie wszystko stracone. Tym razem nie odejdę, a już na pewno nie pozwolę odejść jej. Wiem, że muszę być ostrożny, żeby jej nie przestraszyć. Dopiero co zerwała z Michaelem, więc wystarczy jeden niewłaściwy ruch, żebym ja również ją stracił, i to na dobre.

Na samą myśl o tym robiło mi się słabo. 

Moje rozmyślania przerwał powrót Emily. Kiedy na nią spojrzałem, zabrakło mi tchu. Wyglądała cudownie – włożyła na siebie białą sukienkę bez rękawów, w różnokolorowe kwiaty, ściągną paskiem w talii, a włosy zebrała w koński ogon. Na nogi włożyła płaskie sandałki.

- Pięknie wyglądasz. – powiedziałem.

- Dziękuję. – odparła, rumieniąc się lekko.

- Gotowa ? – zapytałem, unosząc jedną brew.

- Tak, możemy iść. – zapewniła mnie, po czym razem wyszliśmy z mieszkania. Emily zamknęła drzwi na klucz, a ja w tym czasie wcisnąłem guzik, przywołując windę. 

Wiedziałem, że Emily ani nie lubi, ani nie ma ochoty na kolację w restauracji, dlatego postanowiłem zabrać ją na plażę. Jedną z wielu rzeczy, które nas łączyły było to, że oboje kochaliśmy ocean.

Bez słowa otworzyłem przed nią drzwi do auta, po czym obszedłem maskę i zająłem miejsce za kierownicą.

Dziewczyna chyba podejrzewała, dokąd ją zabieram, bo ani razu nie zapytała dokąd jedziemy, tylko przez całą drogę uśmiechała się lekko, wyglądając przez okno.

Droga na plażę zajęła nam niecałe dwadzieścia minut. Kiedy zaparkowałem, Emily wysiadła i rozejrzała się dookoła, chłonąc wszystko.

- Dawno nie byłam na plaży. – powiedziała cicho – Już zapomniałam, jaki ocean jest piękny.

- Ja też. – odpowiedziałem, zbliżając się do niej – Nie miałem na to czasu. Poza tym przychodzić samemu to żadna frajda.

Emily spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.

- Będziemy stać tak na parkingu, czy idziemy dalej ? – spytała nagle.

- Pewnie, że idziemy. – powiedziałem – Poczekaj tylko moment, muszę coś wziąć.

Podszedłem do auta i otworzyłem bagażnik, wyciągając z niego duży koc w kratę.

- Widzę, że jesteś przygotowany. – zaśmiała się, zerkając to na mnie, to na koc. 

- Jak zawsze. – puściłem do niej oczko, po czym zamknąłem samochód i razem ruszyliśmy na plażę.

Chwilę później znaleźliśmy idealne miejsce – nie tuż przy samej wodzie, ale też niezbyt daleko. Powoli się ściemniało, więc nie było wielu ludzi, i bardzo dobrze. 

Rozłożyłem koc na piasku, a Emily mi pomogła, bo trochę wiało, po czym usiedliśmy obok siebie.


------------------------------------------------------------


Kolejny rozdział dodam jutro wieczorem :-).  

Znowu tyOnde histórias criam vida. Descubra agora