Rozdział VII

7.9K 310 11
                                    

Przez chwilę rozważałam słowa mojej matki, zastanawiając się, czy może czasem nie ma racji. Jednak pokręciłam tylko głową, dochodząc do wniosku, że nie – kocham Michaela, a to, że się czasem kłócimy i mamy do siebie o coś pretensje to normalne, prawda ? W końcu żaden związek nie jest idealny.

Gdy wróciłam do pokoju, mama, siedząca obok taty, spojrzała na mnie przenikliwie, a ja usiadłam obok Mike'a.

- O czym rozmawiacie ? – spytałam, łapiąc go za rękę, a on odwzajemnił gest.

- O niczym ważnym. – wyjaśnił mój narzeczony – Tak tylko rozmawiamy. Pomyślałem sobie, że może zamiast moim autem na ślub wynajmiemy limuzynę, co ty na to ? W końcu to wyjątkowy dzień, wszystko musi być idealne.

- Sama nie wiem... - mruknęłam, nie do końca przekonana do tego pomysłu. Nie byłam fanką ślubów z pompą, a nasz powoli takim się stawał.

- No proszę cię, zgódź się. – spojrzał na mnie z miną szczeniaczka.

- Dobrze. – westchnęłam, poddając się. Mike i tak sam podejmie decyzję, konsultując się z matką, a nie ze mną: swoją przyszłą żoną.

- Super. – odparł, całując mnie w policzek, zadowolony jak dziecko, które otworzyło prezent w Boże Narodzenie.

Moi rodzice uśmiechnęli się do mnie z otuchą, ale doskonale wiedziałam, że pomysł limuzyny wcale im się nie podoba. Zastanawiam się, czy oni w ogóle są zadowoleni z faktu, że wychodzę za Michaela.


********


- Jak było u rodziców ? – spytała Meg, gdy tego samego dnia wieczorem przyszła do mnie, pchając przed sobą wózek z Thomasem. Postanowiłyśmy, że zorganizujemy sobie babski wieczór i Meghan zanocuje u mnie, a z racji tego, że ma syna: wzięła go ze sobą.

- Ani nie pytaj. – westchnęłam – Mike wyskoczył z propozycją pojechania do kościoła limuzyną, a nie jego autem. A tak poza tym, to mama zapytała mnie, czy jestem na sto procent pewna, że rzeczywiście chcę tego ślubu. Mówię ci, masakra jakaś.

- Ja nie mogę. – powiedziała dziewczyna, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Kołysała w ramionach synka, który patrzył na nią uważnie i machał piąstkami. – To widzę, że miałaś ciekawy dzień.

- No do spokojnych to on nie należał. – mruknęłam – Jeszcze ten cały Sam. Cały czas nie wiem, po jaką cholerę on znowu pojawił się w moim życiu. Chyba tylko po to, żeby dołożyć mi zmartwień.

- A właśnie. – zagadnęła Meg – Wpadłam dzisiaj na niego w parku.

- Tak ? – spojrzałam na nią zaskoczona – I co, rozmawiałaś z nim ?

- Przez chwilę. – przyznała, chociaż miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa – Mam wrażenie, że jemu serio na tobie zależy, Em. Wydawał się szczerze zasmucony faktem, że wychodzisz za swojego kochasia.

- Meg, proszę cię ! – przerwałam jej, szczerze zdumiona – Naprawdę masz zamiar go bronić i usprawiedliwiać ? Zapomniałaś, co przez niego przeszłam ? Ja wiem, że nie znosisz Mike'a, chociaż nie wiem dlaczego, ale granie adwokata diabła to już lekka przesada.

- Ja nie gram niczyjego adwokata ! – zawołała, marszcząc brwi – Po prostu mówię, co myślę. Kocham cię jak siostrę, Em i chcę dla ciebie jak najlepiej.

- Więc jeśli chcesz dla mnie jak najlepiej, to nie wspominaj więcej przy mnie o Samie Grahamie i tego, jakim wspaniałym facetem jest. – poprosiłam.

- Jasne. – mruknęła, nie do końca przekonana – Więcej nie będziemy o nim ani rozmawiać, ani nawet myśleć.

- Dzięki. – uśmiechnęłam się do niej. Wiedziałam, że ja nie będę potrafiła o nim nie myśleć, bo sam fakt, że Sam ponownie pojawił się w moim życiu, obudził wiele wspomnień.

- To co, oglądamy film i zapominamy o całym świecie ? – zaproponowała, gładko zmieniając temat.

- Jasne. – zaśmiałam się, po czym weszłam do kuchni i przyniosłam z niej miskę z popcornem, dwie szklanki i karton soku pomarańczowego. Potem wybrałyśmy film: padło na ,,Powiedz tak", a Meg odłożyła Thomasa do wózka i usiadła obok mnie na sofie. 


********


Następnego dnia rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Zaspana, spojrzałam na zegarek i okazało się, że nie ma jeszcze dziewiątej.

Jęcząc, zwlokłam się z łóżka, żeby otworzyć i nawrzeszczeć na kogokolwiek, kto stoi w niedzielny poranek przed moimi drzwiami, i to jeszcze o tej porze.

Spojrzałam na kanapę i okazało się, że dzwonek obudził też Meg – w końcu nie ma co się dziwić, nie mogła zamknąć drzwi do pokoju, bo spała w salonie, a mieszkanie było małe.

Z rozczochranymi włosami, w piżamie i zaspana otworzyłam drzwi, by ujrzeć przed sobą uśmiechającego się od ucha do ucha Sama. W ręce trzymał torbę, wydaję mi się, że ze śniadaniem i dwa kubki z parującą kawą.

- Co ty tutaj robisz w niedzielę o tej porze ? – zapytałam, nie do końca jeszcze kontaktując – W ogóle co ty tutaj robisz ?

- Pomyślałem, że na pewno masz ochotę na śniadanie, a nie będzie ci się chciało go robić, zwłaszcza w niedziele. – spojrzał na mnie znacząco. Pamiętał, pomyślałam. Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem, a w niedziele to w ogóle lubiłam poleżeć w łóżku, albo pochodzić w piżamie do południa. Kiedy byliśmy razem, Sam przychodził do mnie w każdy niedzielny poranek i przygotowywał mi śniadanie, a jeśli nie to przynosił je ze sobą. Na wspomnienie o tamtych chwilach poczułam dziwne ukłucie w sercu. 

Wykorzystał moment, w którym się rozproszyłam i wszedł do mieszkania, stawiając torbę i kubki na stole.

- Cześć, Meg. – przywitał się z moja przyjaciółką jak ze starą znajomą.

- Cześć, Sam. – dziewczyna spojrzała to na niego, to na mnie, bojąc się mojej reakcji, szczególnie po naszej wczorajszej rozmowie.

- Usiądź sobie, a ja przygotuję śniadanie. – powiedział mężczyzna, zerkając na mnie z uśmiechem – I pij kawę, póki ciepła. Z mlekiem i jedną łyżeczką cukru. Taka, jak lubisz.

Patrzyłam na niego oniemiała, na przemian zamykając i otwierając usta. Musiałam wyglądać jak ryba, wyciągnięta z wody.

- Słuchaj, kto cię tak w ogóle tutaj zaprosił, co ? – spytałam po chwili – Mówiłam ci, że masz więcej nie przychodzić i najlepiej to zapomnieć o mnie.

- Pomyślałem, że miło będzie, jeśli przyjdę ze śniadaniem. – wzruszył ramionami, niewzruszony – Jak za starych, dobrych czasów. 

Jęknęłam tylko i tupnęłam nogą jak rozkapryszone dziecko, po czym odwróciłam się na pięcie i z powrotem zamknęłam w swojej sypialni.

Przez drzwi słyszałam, że Meg rozmawia z Samem, a co jakiś czas wybucha śmiechem. Świetnie, jeszcze mi przyjaciółkę kradnie.


-------------------------------------------------------------


Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-). 

Kolejny rozdział pojawi się dopiero we wtorek, bo przede mną ciężkie egzaminy i muszę się uczyć :-(. 

Znowu tyWhere stories live. Discover now