Rozdział 19

25 3 0
                                    

,,Nie bój się przekroczyć granicy. zaryzykuj - miej w końcu coś z życia. Zadziałaj spontanicznie, nie planuj, nie trzęś tyłkiem ze strachu - żyj, człowieku.’’

Od zostawienia Lily minęło około piętnastu minut, a my przez ten czas jedziemy przed siebie. Mało kto ze sobą rozmawia, co jest trochę dziwne, patrząc, że to tylko Lily, a nie przykładowo Lee. Wtedy bym się nie dziwiła, ale no cóż, jednego człowieka mniej.

-Hej,-odzywa się Logan, siadając obok- jak się trzymasz?

-A po co ci to wiedzieć?

-Myślałem, że chcesz porozmawiać. O czymś normalnym.

-Dlatego rozpocząłeś rozmowę od pytania jak się czuje?

-Wiesz, równie dobrze mogło mi chodzić o całokształt. 

-Jasne. Uznajmy, że ci wierzę.- zakładam ręce na piersi, opierając się plecami o tył kanapy.

-Nie masz wyjścia. Owszem, możesz mnie posądzić o kłamstwo, ale będzie wtedy słowo przeciwko słowu. Więc jak będzie?- uśmiecham się pod nosem. To może być ciekawe.

***

Po jakimś czasie drogi, zatrzymujemy się w dość dziwnym miejscu. Z ciekawości wychodzimy z pojazdu, zauważając przed nami starą lokomotywę.

-No, to nasza podróż tutaj się kończy- mówi Kenny, a ja zakładam ręce na piersi. -Chyba, że jakimś cudem uda nam się ją uruchomić.

-Jestem dobrej myśli- oznajmiam.

-Sprawdzę sterowanie.- odpowiada Kenny- Spróbuje uruchomić to cudeńko, a wy przez ten czas rozejrzyjcie się trochę. Może znajdziecie coś ciekawego.

Po wyjściu Kennego podzieliliśmy się na grupy. Carley z Lee sprawdzają tył wagonu -wcale nie ustawione-, a ja i Logan przeszukujemy przód. Reszta zostaje i pilnuje siebie nawzajem oraz ogarnia rzeczy w furgonetce. Nie będę miała nic przeciwko, jeśli przypadkowo przepiją Bena. Bardziej mnie z martwi, z kim zrobią ten interes życia.

Przed pociągiem szukamy przydatnych rzeczy. Tak naprawdę jedynie mamy do przeszukania zniszczone auto oraz lokomotywę.

-Musi tu coś być- wzdycham, patrząc pod koła.

-Na pewno coś znajdziemy- mówi, tuż przy moim uchu, przez co podskakuje, tracąc równowagę. Choć mam podejrzenia, że ktoś mi w tym pomógł.- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć- tłumaczy, wyciągając w moją stronę rękę. Przyjmuje ją, patrząc na niego podejrzliwie. Logan, mocno pociąga mnie do góry tak, że uderzam o jego klatkę piersiową. Szybko się odsuwam, a dokładniej próbuję, ponieważ obejmuje mnie wolną ręką z tyłu. Bez namysłu przywaliłam mu kolanem w krocze tak, że się zwija z bólu. Dobrze mu tak.

-Wybacz, nie powinienem był.

-Właśnie. Nie powinieneś.- odpowiadam wrogo.

-Nie sądziłem, że tak zareagujesz.

-Sam jesteś sobie winien. Powinieneś używać mózgu.

-Może przejrzyjmy ten samochód- powiedział, stojąc już prosto, ale widzę po jego twarzy, że dalej go to boli, ponieważ nie wychodzi mu ukrywanie grymasu bólu.

-Tak. Przejrzyjmy go.

***

Carly P.O.V

-Jesteś pewny, że nie uda ci się przesunąć wagonu?

-Tak, jestem pewny. Musimy znaleźć inny sposób.

-Może uda nam się go jakoś odłączyć od reszty i pojedziemy dalej, o ile Kenny uruchomi to coś.- uderzam nogą w koło, nie wiedząc dokładnie dlaczego.

-To jest Carley pociąg.

-O co ty nie powiesz?- uśmiecham się do niego.

-Że to samolot.

-Bardzo zabawne.

-Czekaj, mówiłaś coś o odczepianiu wagonów?- przytakuję, kiedy on zmienia temat- Carley, jesteś genialna- podbiega do mnie, łapiąc w tali i obracając wkoło.

-Tak, wiem, ale możesz mnie już postawić?

- Ehh, jasne, wybaczyć Carley- mówi, drapiąc się po głowie- trochę mnie poniosło.- śmieje się cicho, a następnie całuje go delikatnie w policzek. Tak dla rozładowania atmosfery.

-Może chodźmy już i odczepmy ten wagon?- wskazuje palcem za siebie.

-Tak, to dobry pomysł.- wyciąga rękę przed siebie- Panie przodem.

-Co za dżentelmen.- prycham, idąc w stronę wyjścia.

Diana P.O.V

Po zabiciu szwendacza, sięgam po herbatniki, które są w schowku.

-Chyba już nic więcej tu nie znajdziemy- oznajmiam, lekko zrezygnowana.- Wracajmy do reszty.

Zaczynam iść w stronę grupy, ale zatrzymał mnie głos Logana.

-To przez Marka?

-Ale co przez Marka?- pytam, zbita z tropu.

-To przez niego próbowałaś mnie odepchnąć.

-Śrubka w mózgu ci się chyba poluzowała, bo gadasz brednie.

-A tak nie jest?- zadaję pytanie, podchodząc do mnie bliżej.

-Nie! Nigdy między nami nic nie było, nie ma i nie będzie.- wyliczam na palcach zła.

-Tego nie wiesz. Nie możesz przewidzieć przyszłości.

-Oj, w jego przypadku akurat mogę.

-Skoro tak mówisz, że nic między wami nie ma to czemu mnie odepchnęłaś.

-Bo nie lubię bliskości?- pytam sarkastycznie- Jest to nieprzyjemne. Nie wiem, jak można to lubić.

-Lubię cię Diana.- uśmiecha się delikatnie. Czy on sobie ze mnie żartuje?

-Co!?

-To co słyszałaś. Podobasz mi się- komentuje, przybliżając się tak, że jestem przy ścianie pociągu- Nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię teraz pocałować- zaczyna się do mnie zbliżać.- Od dawna cię obserwowałem. Jesteś inna. Twardsza od innych dziewczyn i to mnie w tobie pociąga.- do moich uszu dochodzi krótki krzyk, który należy do Carley i swoją drogą, ratuje mnie przed pocałunkiem. Szybko biegnę w stronę, gdzie powinna być Carley. Przez cały sprint zastanawiam się nad jednym. 

Czemu do cholery go nie odepchnęłam!?

*
*
*
*
~EssiLora~

Byle Przeżyć/ The walking Dead [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now