Rozdział 26

16 2 0
                                    

,,Najlepsze pomysły często przychodzą do głowy w pozornie beznadziejnych sytuacjach.''

-Moja głowa- jęcze, łapiąc się za obolałą część ciała. Co się stało?

-Widzę, że się już obudziłaś- powiedziała Carley, wchodząc do pokoju i zamykając bardzo cicho drzwi.

-Tak- mruczę.- Spostrzegawcza jesteś jak cholera.

-Masz, to ci powinno pomóc. Albo przynajmniej odrobinę zmniejszyć ból.- rzekła, prawie że szeptem, podając mi rękę, abym mogła wstać. Czyli czas na leżenie się skończył.

Kiedy jestem już w pozycji siedzącej, czuję ze zdwojoną siła, jak pulsuje mi łeb.

-To chyba nie był jeden z twoich lepszych pomysłów.

-Trzymaj- wciska mi do ręki szklankę z sokiem pomarańczowym. Patrzę na nią jak na wariata. Sprawdzaliśmy dom. Nie było tego.

-Jesteś pewna, że to jest dalej dobre do spożycia?- patrzę na nią podejrzliwie. Czyżby zemsta za atak? A wydawało się, że nie ma mi tego za złe.

-Nie, będziesz królikiem doświadczalnym.- odpowiada z uśmiechem. Dziwne.

-Chyba wolę być chomikiem. Mam nieprzyjemne wspomnienia z królikami.- komentuje, biorąc długi łyk soku i wracając w myślach do wcześniejszej sytuacji.

-I?- pyta, pochylając się lekko do przodu, jakby chciała lepiej słyszeć.

-Jeszcze żyje. To chyba dobry znak.

-Miejmy nadzieję. Chociaż skutki uboczne mogą pojawić się dopiero za jakiś czas.

-Pocieszające.- biorę głęboki oddech, opuszczając na chwile głowę.- Carley?

-Tak, słucham cię?

-Bo widzisz, ja...- szukam w głowie odpowiednich słów, ale nie przychodzi mi nic lepszego od najprostszych zdań.- Chciałabym cię przeprosić za sytuację, która się wydarzyła przed domem. Nie chciałam, żeby to się wydarzyło. Nie panowałam nad sobą. Proszę, możesz mi wybaczyć?- pytam z nadzieją.

-Diana, nie gniewam się za to co powiedziałaś.- kamień z serca- Czasem pod przypływem emocji, mówimy różne głupstwa. Ale niestety tego, że celowałaś do mnie z pistoletu, nie jestem w stanie ci wybaczyć. Nie ważne, jak bardzo bym tego chciała, nie potrafię wyrzucić tego obrazu z mojej głowy.

-Rozumiem- chowam twarz w dłoniach- też bym sobie nie wybaczyła.

-Dobrze, że się rozumiemy. Jakbyś czegoś potrzebowała, to jestem na dole.

Nie odpowiadam. Jedyne co robię to delikatnie kiwam głową. Po usłyszeniu dźwięku zamykających się drzwi, opadam na łóżko.

-Co ja najlepszego zrobiłam?-pytam sama siebie- Obiecuję, że już nigdy nie będę celować do człowieka.

***

Po około pięciu minutach, słyszę krzyki na parterze. Gwałtownie podnoszę się z materaca, co nie jest dobrym pomysłem, ponieważ zaczyna boleć mnie głowa, a obraz przed oczami rozmazuje się. Ignoruje to i prawie, że na ślepo schodzę po schodach.

Będąc na dole mój wzrok wraca do normalności i w pośpiechu zaczynam szukać źródła krzyku. Aż dziwne, że nie zleciałam. Na szczęście, pomogą mi w tym ponowne krzyknięcie, które dochodzi sprzed domu. Udaję się w tamtą stronę, prawie potykając się o własne kończyny. Jakie one dzisiaj pomocne.

Przed budynkiem zauważyłam postać Carley i kilku szwendaczy. Dziewczyna strzela do bezmózgich istot. Niewiele myśląc, dołączyłam do niej. Jak się jednak okazuję, nie jest to głupi pomysł, ponieważ trochę ich jest. Wychodzą z bramy przez, którą my tu weszliśmy. O proszę, jednak się co do nich myliłam. Po zestrzeleniu pięciu, widzę jak Ben podbiega do bramy i ją zamyka. Po wystrzeleniu wszystkich szwendaczy opieram ręce na kolanach.

-Dobra robota- powiedział Ben.

-Tak- wyprostowałam się- do... Carley!

Z mojego gardła wydobywa się krzyk, kiedy dostrzegam jak pewna blondynka z maską na twarzy, trzyma Carley za szyje i przystawia jej broń do podbródka. Sięgam dłonią do pistoletu, jednak zatrzymuje ją na uchwycie.

-Obiecuję, że już nigdy nie będę celować do człowieka.

Moje własne słowa, wypowiedziane kilka minut wcześniej, odzywają się echem w mojej głowie. Nie wiem, co mam robić. Kilka razy zaciskam dłoń na splóuwie, nie wykonując jakiś większych ruchów. Przyrzekłam sobie, że nie będę kierować lufy na człowieka, ale nie wzięłam pod uwagę, że tym człowiekiem może być Carley. Myśl Diana, myśl. Może nie jest to twoja mocna strona, ale wysil się, chociażby na chwile.

-Kim jesteś?- zadaje najbardziej oklepane pytanie. Brawo mózgu!

-Oj Diana, Diana. Nie poznajesz mnie?- patrzę na nią w milczeniu, obserwując jej poczynania.- To ja. Twoim najgorszy koszmar.

W następnej chwili następuje pociągnięcie za spust. Tylko to byłam ja czy ona?

*
*
*
*
I mamy ostatnia część maratonu.

Z okazji świąt Bożego Narodzenia i zbliżającego się sylwestra życzę wam dużo, zdrowia, szczęścia, samych dobrych ocen, pieniędzy, spełnienia marzeń i spędzenia 2019 roku wśród najbliższych.

PS: Jutro rozdział specjalny z życia.

~EssiLora~

Byle Przeżyć/ The walking Dead [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now