Rozdział 27

14 2 0
                                    

,,Przeczucie to słowa aniołów, które nigdy nie powinny być ignorowane.''

Podnoszę się gwałtownie z łóżka i zaczynam nerwowo rozglądać po pokoju. Na krześle obok znajduję się śpiącą Carley. Z głośnym westchnieniem opadam na łóżko. To był tylko sen. To wszystko było pieprzonym snem. Przechylam głowę w prawą stronę i obiegam wzrokiem pomieszczenie. Zielone ściany, czarne drewno na ziemi tworzące podłogę, wiszące lustro obok drzwi wejściowych, dwa fotele koło okna z dywanem w kolorze ścian oraz ogromne łóżko, na którym obecnie się znajduje moje obolałe ciało.

-O, już wstałaś- mówi Carley, lekko zaspanym głosem.

-Jak widać- odpowiadam z uśmiechem.

-Jak się czujesz?- pyta z troską w głosie.

-Trochę boli mnie głowa i ogólnie ciało, ale jest dobrze.

Zapada między nami cisza, która jest jedynie przerywana przez tykający zegar i głębokie oddechy Car.

-Muszę ci coś powiedzieć- odzywamy się w tym samym momencie.

-Mów pierwsza- przemówiła moja towarzyszka.

Biorę głęboki oddech i kiedy otwieram usta, nie potrafię wydobyć z siebie żadnego słowa. Próbuje się odezwać, ale nic nie wychodziło z moich warg. Wizja, która rozgrywała się w moim śnie, a dokładniej koszmarze, odebrała mi chwilowo zdolność komunikacji.

-Spokojnie, nie zjem cię.- uspokaja mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.

Niewiele myśląc, rzucania jej się na szyje, przytulają ją, czym najwyraźniej ją zaskakuje.

-Przepraszam, naprawdę nie chciałam- daję upust emocjom i pierwszy raz w życiu, chcę, żeby mnie ktoś przytulił- Nie chciałam cię zabić, naprawdę... Straciłam nad sobą panowanie- odsuwam się od niej- Jesteś ostatnią osobą, którą bym zabiła, jeśli byłabym do tego zmuszona. Przysięgam, że mówię szczerze. Błagam, wybacz mi.

-Nie martw się Diana, już dawno ci wybaczyłam- uśmiecha się ciepło- Jesteś nastolatką i czasem nie panujesz nad emocjami, ale nie mogę cię za to winić. Chociaż wolałabym, żebyś następnym razem, no nie wiem, rzuciła we mnie kwiatkiem bądź szklanką, o ile to nie problem.- śmieje się cicho- A tak poza tym, kocham cię jak własną siostrę, a na siostry podobno nie można się długo gniewać.

-Nie zasługuje na ciebie.

-Mało kto na mnie zasługuje- odpowiada, zarzucając teatralne włosami.

-Dobra, teraz twoja kolej. Ja się już otworzyłam.

W jednej sekundzie, uśmiech schodzi jej z twarzy. Marszczę brwi i patrzę na nią, czekając, aż wyjaśni mi swoją reakcje.

-Diana, czy ty pamiętasz coś? Cokolwiek?

-Nie rozumiem... Co mam pamiętać? Co się stało?

-Ja może nie jestem odpowiednią osobą, by ci to przekazać, ale...

-Co ty mówisz?- przerywam jej gwałtownie- Jesteś odpowiednią osobą. Po prostu powiedz, o co chodzi.

-Mówiłaś, że boli cię głową?

-Tak?

-Czy pamiętasz, co się wydarzyło?

-Pamiętam...

Odszukuję w pamięci ostatnie wydarzenie jakie zapamiętałam, zanim znalazłam się na łóżku, w obcym mi pokoju.

-Wyszłam do lasu, który znajduje się za domem. Byłam oddalona o jakieś kilka metrów od furtki, kiedy poczułam czyjąś obecność. Ostatnie co pamiętam, zanim się tu znalazłam, to słowa słodkich snów królewno, czy coś w tym stylu.

Carley w ciszy pokiwała głową. Wygląda tak, jakby biła się z własnymi myślami.

-Wszystko w porządku?- pytam, kładąc jej ostrożnie dłoń na ramieniu. W ciszy bierze moje ręce w swoje. Robi się dziwnie i niepokojąco.

-Diana, strasznie mi przykro- spuszcza głowę i ściska moje dłonie- Najprawdopodobniej zostałaś zgwałcona- mówi, patrząc mi prosto w oczy.

-Co!?- krzyczę, wyrywając ręce- To nie możliwe. Słyszysz?! Niemożliwe! Nie mogłam...

-Posłuchaj, kiedy cię znaleźliśmy byłaś bez ubrania i w krwi.

-To jeszcze nic nie znaczy- syczę, wkładając ręce we włosy i ciągnąc za nie.

-To jak chcesz to inaczej wytłumaczyć?

-Nie wiem- szepczę.

-Diana, czy ty byłaś kiedyś z mężczyzna?

-Nie... On pozbawił mnie dziewictwa.

-Przykro mi- wyszeptała.

-Kto mnie widział?

-Nie wiele osób. Tylko ja i Christa, ponieważ pomogła mi cię przenieść, ale spokojnie. Wcześniej okryłam cię kocem. Choć wątpię, że cię to pociesza. Diana. - kładzie mi rękę na ramieniu, którą od razu strzepuje - Czy masz podejrzenia, kto to mógł być?

-Logan- odpowiadam bez zastanowienia- Przed zdarzeniem proponował mi seks. A przynajmniej tak to brzmiało.

-To nie mógł być on.

-Czemu?

-Bo był z Lee w porcie.

*
*
*
*

~EssiLora~

Byle Przeżyć/ The walking Dead [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now