Rozdział 32

24 2 0
                                    

,,Jeśli ktoś raz zdradził, oszukał, lub skłamał, będzie to robił dalej. Jeśli nie w życiu, to w Twoich myślach.’’

Carley P.O.V

-Posłuchajcie mnie chwile- powiedziałam do grupy.

-Co jest Carley?- pyta mnie od razu Lee, podchodząc bliżej.

Biorę głęboki oddech, układając sobie w głowie sposób przeprowadzenia rozmowy.

-Na górze, za pudłami znalazłam kartę.- wyciągam ją przed siebie.

-I co w tym dziwnego?- odzywa się Ben, z założonymi rękami.

-To, że jest od Diany.

-Chyba nie mówisz poważnie?- denerwuję się Kenny- Pokaż mi tą kartkę.

Podaję mu do ręki kawałek papieru, który prawie że mi wyrywa i czekam na jego reakcję. W międzyczasie za jego ramionami wyrasta Lee i Mark.

-Jest jeszcze z drugiej strony- informuję ich.

Odwracają kartkę i czytają zawartość.

-Nie wierzę. Ta suka nawet teraz, nie chce dać nam spokoju.

-Kenny...

-Serio myśli, że po tym co nam zrobiła jej zaufamy...

-Kenny- podejmuje kolejną próbę.

-... i na jej kurwa zawołanie rzucimy się w paszczę lwa. Nie sądziłem, że...

-Ja jej ufam- oznajmiam w momencie ciszy, która jak na złość nastaje.

-Co!?- odzywają się osoby z grupy- Jak to jej ufasz!?

-Rozumiem, że nas zdradziła, ale chce nam pomóc.

-Sama powiedziałaś, że nas zdradziła, więc czemu chcesz jej słuchać?- odzywa się zdenerwowany Kenny.

-Bo mnie uratowała.

-I to sprawia, że wszystkie jej winy idą w zapomnienie? Nie rozumiesz, że to jej kolejna zagrywka, aby nas wykończyć? Raz nas oszukała i robi to ponownie. Przecież to...- mówi Kenny, ale przestaję go słuchać.

-Jak to cię uratowała?- pyta Lee, jakby dopiero teraz do niego dotarło.

-Kiedy byłam z tą dziewczyną, zaczęła mi grozić bronią. Wtedy wparowała Diana i ją po chwili zabiła.

-Dobrze, że nic ci nie jest- powiedział, przytulając mnie.

-Lee, ona naprawdę chce nam pomóc.

-Nie jestem pewien.- waha się, a w tle słyszę dalszy monolog Kenny'ego.- Ale skoro ty jej ufasz, to ja też spróbuje.

-Dziękuje- wzdycham, a następnie całuje go w policzek.

-... i dlatego nie możemy jej ufać i musimy sobie sami jakoś poradzić. W końcu, wychodziliśmy z gorszych opresji.

-Wybacz Kenny, ale ten jeden raz, damy Dianie jeszcze jedną szansę.

-Chyba kurwa żartujesz. 

-A masz inny pomysł? Bez jej wskazówek, nie znajdziemy nawet poluzowanej deski w podłodze. Zna to miejsce, ich rozkład dnia, kryjówki. 

-A nie zastanawia cię, dlaczego akurat teraz chce nam pomóc?- wtrąca Logan- Miała tyle okazji i dopiero teraz zdecydowała się zadziałać, kiedy siedzimy w tym gównie? Coś mi tu nie pasuje.

-Zapomniała o tym. Owszem, na początku chciała to spełnić, ale potem przywiązała się.- mówię, lekko naginając rzeczywistość.

-Załóżmy, że tak było.- odzywa się Ben- To jaki jest ten plan?

***

-Wszyscy wiedzą, co mają robić?- pyta nas Kenny szeptem, dalej nie przekonany.

Kiwamy głowami, żeby nie mówić za wiele, gdyby ktoś nas podsłuchiwał.

-Dobrze, w takim razie zaczynamy za kilka minut, jak światła zgasną.

Po zakończeniu krótkiej narady, udaję się z powrotem do miejsca, gdzie ukryłam kartę od Diany. Dobrze, że Kenny zgodził się na ustalony plan. Inaczej nie wiem jak mielibyśmy się stąd wydostać. 

***

Razem z Lee i Markiem, wydostajemy się z celi. Reszta zostaje na miejscu, żeby nas kryć i udawać, że śpimy. Idziemy wentylacją do pomieszczenia, z którego wzięłam wiadomość. 

-Pieprzone pajęczyny- zaklął Mark.

-Serio myślałeś, że wentylację są czyszczone na zasadzie białej rękawiczki?- szepnęłam ze śmiechem.

-Nie, ale raz na rok mogli by tu trochę posprzątać.

-Jeśli nie uda nam się uciec, wiem, gdzie cię szukać- dorzuca Lee.

-Bardzo śmieszne Lee. Pękam ze śmiechu.

-Tylko nie wybuchnij- odzywam się, ale mnie nie usłyszał, co chyba i lepiej.

-To tu- odzywa się ciemnoskóry.

-Schodzimy?

-A mamy wybór?- pytam retorycznie.

-Trafna uwaga.

Po cichu zdejmujemy zabezpieczenie od wentylacji i po kolei z niej wychodzimy.

***

Jeden za drugim sprawdzamy wyjścia, trzymając się cały czas w cieniu na wypadek, gdyby ktoś wyszedł z jakiegoś pomieszczenia. Okazuję się, że drugie wyjście, które próbujemy jest otwarte. Myślałam, że będzie ciężej. Na palcach zaczynamy wracać do naszej grupy.

-Proszę, proszę, kogo my tu mamy- odzywa się męski głos, a następnie ktoś zapala światło- No, podejdźcie i tak nie macie innej opcji.

Stajemy jak wryci. Nasze nogi odmawiają posłuszeństwa i nie chcą wykonać nawet najmniejszego kroku do przodu. Przez drzwi przed nami zostaje wprowadzona reszta grupy. Kurwa.

-Ruszycie się, czy nie?- odezwał się znowu mężczyzna. Rzucam okiem na drzwi obok nas. Możemy uciec, ale nie możemy zostawić pozostałych. To byłoby nieuczciwe.- Inaczej ona zapłaci za to życiem- odzywa się, celując w głowę Diany, która została posłana na kolana, przez dziewczynę z ich paczki, z nożem przy szyi. Biorę gwałtowny oddech, prawie dławiąc się powietrzem.

Pierwsze kroki do przodu wykonuje Mark, a następnie ja i Lee.

-Grzeczne dzieciaczki. Widać, że obchodzi was jeszcze życie tej wywłoki- rzuca, kiedy dołączamy do reszty, oddalając lufę od głowy dziewczyny- Szkoda tylko, że mnie nie.

Kończy, a po chwili dało się usłyszeć dźwięk strzału i upadającego ciała.

*
*
*
*

~EssiLora~

Byle Przeżyć/ The walking Dead [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz