Rozdział 21

29 3 0
                                    

,,By poznać drugiego człowieka wystarczy tylko raz zrobić coś wbrew jego woli.’’

-Posłuchaj- zaczyna Mark, ale mu przerywam.

-Nie! To ty posłuchaj! Mam dość, słyszysz? Dość! Nie możesz mnie tak po prostu odciągać od innych. Nie jestem twoją własnością do cholery, więc nie urządzaj mi scen zazdrości. Nie życzę sobie tego, rozumiesz? Nie życzę!- wiem, że go jeszcze bardziej rozwściecza, ale ja dopiero zaczynam się rozkręcać- Nie masz prawa mieszać się w moje życie! Ono jest moje, a nie kurwa twoje. Mogę spotykać się z kim chce i robić z nimi co chce, a tobie nic...- zanim udaje mi się zakodować nowe informacje, dłonie Marka są już na mojej tali, a jego usta przyciśnięte do moich. Chce go odepchnąć, ale wpadam na lepszy pomysł, który sprawi, że raz na zawsze da mi spokój. A przynajmniej mam taką nadzieję. 

Odwzajemniam z wielką niechęcią pocałunek, a ręce zarzuciłam mu na szyje. Przecież nie dam mu sygnału, że mi to nie gra. To by mi zepsuło późniejszą zabawę. Po chwili powoli się ode mnie odsuwa i przykłada swoje czoło do mojego. Na szczęście było to szybkie.

-Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj.- sycze, wykonując krok do tyłu.

-O co ci chodzi?

-O to, że masz się do mnie nie zbliżać, nie patrzeć na mnie, nie całować mnie…

-Na prawdę myślisz, że byłbym taki głupi, żeby to powtórzyć? To było dla zabawy.

-O czym ty mówisz?- pytam, zdezorientowana.

-Na prawdę myślisz, że bym się tobą prawdziwie zainteresował? Myślałem, że tylko wyglądasz na głupią, ale ty rzeczywiście taka jesteś. Dałaś się podejść jak dziecko.- patrzę na niego zszokowana- Shlebiało ci, że masz czyjeś zainteresowanie, więc nie skupiłaś się na tym, czy jest ono szczere, czy udawane, dla zabawy. Chciałem urozmaicić sobie tą szara rzeczywistość, a ty idealnie się do tego nadałaś. Głupia małolata, która we wszystko wierzy i łyka jak pelikan.- kręcę głową.

To niemożliwe. Nie mogłam dać się tam łatwo podejść. To nie możliwe. Nie ja.

-Co, zaskoczona? A może powiesz, że ty biedna zrobiłaś sobie nadzieje, na coś wyjątkowego i naprawdę w to uwierzyłaś?

Stoję w miejscu, nie wiedząc jak mam się zachować. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nikt, nigdy nie zabawił się moimi uczuciami, na tak dłuższą metę.

-Powiesz coś czy będziesz tak stać?

Chyba jedynym, rozsądnym wyjściem, będzie wyjście w milczeniu. Czasami brak komentarza, jest najlepszym komentarzem.

Mijam go w ciszy, przetwarzając usłyszane słowa. Jaka ja byłam głupia. Pierwszy i ostatni raz, pozwoliłam się tak złamać.

***

-O, tu jesteś. Zastanawiałam się, gdzie poszłaś i zaczynałam się martwić, że cię odjedziemy.- powiedziała, uśmiechnięta Carley. Szkoda, że nie podzielam jej entuzjazmu.

-A tobie co tak wesoło?- pytam.

-Aż tak to widać?- odpowiada pytaniem na pytanie, wchodząc za mną do wagonu.

-Trochę. Więc mów, co się stało.

Opowiada mi całą historię ze szczegółami, cały czas się uśmiechając. Dobrze, że jest szczęśliwa. Przynajmniej jej się układa.

-Widzę, że Lee w końcu się odważył.

-Wiedziałaś o tym? I mi nie powiedziałaś?

-Pragnę zaznaczyć, że sama mnie nigdy o to nie pytałaś- za moją odpowiedź, zostaję lekko uderzona w ramie. W sumie, to nic w porównaniu do wcześniejszych zdarzeń.

***

Jak wszyscy jesteśmy już na pokładzie pociągu, Kenny rusza z miejsca. Teraz czekała nas długa droga. Katja trzyma Ducka na rękach. Nie podchodzę do niej, ponieważ nie chcę zabierać jej czasu i zawracać głowy rozmową ze mną, kiedy ma ważniejsze rzeczy do zrobienia. Ben i Chuck wychodzą z wagonu, więc jest trochę więcej miejsca. Lee rozmawia z Carley w kącie, gdzie ten obejmuje ją ramieniem. Mark opiera się o ścianę, a Clem siedzi na wejściu do wagonu, ze spuszczonymi nogami. 

-Hej- odzywa się głos za mną, który należy do Logana- nie dokończyliśmy naszej wcześniejszej rozmowy, ponieważ ktoś nam przerwał.- powiedział, patrząc w stronę Marka.

-Tak, racja- odpowiadam, też kierując tam swój wzrok, ale tylko na chwile.

-Więc- mówi, zwracając tym samym moją uwagę na siebie.- co ty na to żeby...- nie daje mu dokończyć, ponieważ staję na palcach, kładąc swoje dłonie na jego barkach i go lekko całuję. 

Jak chcę się odsunąć, zostaje przez niego przyciągnięta i zmuszona do dłuższego pocałunku. Pozwola mi odejść dopiero, kiedy zaczyna brakować nam tlenu. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że w wagonie jest kilka osób i to wszystko widziało. Razem z Loganem patrzymy na siebie, na co tylko wzruszam ramionami. Zauważam, jak wzrok ucieka mu w bok. Szkoda, że nie jest świadomy, iż między nami wszystko się skończyło, zanim w ogóle zdarzyło się w jakikolwiek sposób rozpocząć.

*
*
*
*
~EssiLora~

Byle Przeżyć/ The walking Dead [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now