Epilog

24 2 0
                                    

,,Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego, Każde zakończenie daje Ci szanse na przeżycie czegoś dotąd nieznanego.’’

Dwa lata później

Kiedy na świecie się trochę uspokoiło odnośnie szwendaczy, razem z Markiem, Carley, Clem i Lee wynieśliśmy się do Kanady, ponieważ jak się okazało  po kilku miesiącach, wynaleźli oni szczepionkę, którą trzeba przyjmować raz na dwa lata, żeby uchronić się przed zamienienie w przyszłości w szwendacza. 

Po niecałym roku, Lee oświadczył się Carley, przychodząc do jej nowej pracy z bukietem tulipanów i pierścionkiem zaręczynowym. Powiedział, że nie wyobraża sobie innej kobiety u swego boku. Nawet nie wiedziałam, że potrafi wydobyć z siebie, aż takiego romantyka. Po kilku miesiącach byłam drużbą na jej ślubie, jako najlepsza przyjaciółka i chrześnica. Zabawa trwała do białego rana, a poprawiny trzy dni. Młode małżeństwo uznało, że jak na razie nie chce mieć własnej pociechy, tylko wolą zaadoptować z domu dziecka, ponieważ Lee wychował Clem. Wynikało to też z tego, że została ona zabrana przed dziadków jej zmarłego ojca do Rio de Janeiro. Pożegnanie nie odbyło się jednak bez długich przytulasów i płaczu. Najbardziej ucierpiał na tym Lee, co było do przewidzenia. W końcu ją wychowywał.

Ich wybór odnośnie dziecka spoczął na siedmioletniej Kim o trochę jaśniejszej karnacji, oczach jak węgielki i rudych, falowanych włosach. 

Kenny natomiast przemieszcza się po świecie w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi i przystani, w której będzie mógł wreszcie odpocząć i dożyć spokojnej starości. Trudno mu pogodzić się ze stratą rodziny w bardzo krótkim czasie, ale jakoś mu się wiedzie. 

Omid i Christa wyjechali, gdzieś w świat, kiedy okazało się, że brzuch Christy zaczął się zaokrąglać, sugerując ciążę. Od tego czasu nie mamy z nimi żadnego kontaktu. Co nawet i dla mnie lepiej, ponieważ kiedy dowiedziała się, że nasłałam na nich grupę, nie byli zadowoleni. Na szczęście, nie było ich wtedy w domu, więc odbyło się bez większych strat.

Ja i Mark daliśmy sobie szansę za mocnymi namowami Carley, która pilnuje bym regularnie chodziła na terapię do psychologa, odnośnie poradzenia sobie z gwałtem i zabiciem rodziny. Jest dla mnie bardzo dużym wsparciem w tych chwilach, bo jak się niestety okazało, moja psychika nie jest, aż tak mocna, jak myślałam. Napływ kilku zdarzeń jednocześnie, prawie doszczętnie mnie złamało.

***

-To jak się wam układa?- pytam Carley, siedząc u niej na kanapie z kubkiem gorącej czekolady w dłoni. Są plusy odwiedzania jej na tygodniu.

-Bardzo dobrze. Lee jest naprawdę bardzo dobrym mężem i ojcem dla Kim, co w sumie nie jest dziwne. Stara się poświęcać nam każdą wolną chwilę. Zresztą ja tak samo.- odparła, uśmiechając się- I rozważamy opcję, rodzeństwa dla Kim. Nie powinna wychowywać się bez rodzeństwa.

-Znowu będziecie adoptować czy coś zmajstrujecie?- poruszam sugestywnie brwiami, biorąc łyk czekolady.

-Raczej myślimy nad kolejną adopcją, ale jeśli by się kiedyś trafiło, że zaszłabym w ciążę, to nie będą jej usuwać. Nawet wątpię, że któreś z nas by tego chciało.

-I bardzo dobrze- podsumowuje.

-A ty i Mark? Weszliście już na wyższy stopień relacji?

-Nie, jeszcze nie, ale może kiedyś.- opieram głowę na pięści- Na pewno nie teraz. Nie potrafię mu się w pełni oddać. Za każdym razem jak jesteśmy blisko, zaczynam panikować i nic nie wychodzi.

-Kiedyś wam się uda. A terapia?

-Pomaga. Już mnie to nie nęka, jak dawniej.

-Cieszę się.

-A Lee? Gdzie jest?

-Pewnie przedłużyło mu się na uczelni. Wiesz jak to jest. Ocenianie sprawdzianów, kartkówek. 

-Mogę się domyślić. A jak się trzyma?

-Pierwszy miesiąc był najgorszy. Cały czas pytał o to, gdzie jest Clem. Kilka razy dziennie musiałam mu przypominać, że jej nie ma i prędko nie wróci.- kiwam głową.

-Okej, ja muszę się zbierać. Mark na mnie czeka w domu z obiadem. Już wcześniej do mnie pisał, ale zignorowałam.

-Diana- śmieje się cicho.

-No co? Tak szybko się nie zmienię.

-Jasne.- przewraca oczami- Mam nadzieję, że prędko się spotkamy.

-Ja też, więc lepiej uzupełnij zapas czekolad. Do następnego- powiedziałam, machając jej przy drzwiach wyjściowych.

*
*
*
*
~EssiLora~

Byle Przeżyć/ The walking Dead [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now