Rozdział 31

22 2 0
                                    

,,Żyjemy w czasach, w których wszystko jest chwilowe. Niczego już się w nich nie reperuje, bo wszystko jest jednorazowego użytku. Jednorazowa przyjaźń, miłość, wierność, szczęście.’’

Diana P.O.V

-Jestem dziennikarka, wiem wiele rzeczy. A chrześnicy się nie zapomina.

Otwieram szeroko oczy. 

-Co?- szepcze, prawie bezgłośnie.- A-ale jak to? Cały czas o tym wiedziałaś?

-Można tak powiedzieć. Dopiero jak pierwszy raz się spotkaliśmy i zostałaś powalona na ziemię, zobaczyłam na twoim ciele liczne blizny po pożarze. Nie chciałaś mówić, ale ja wiedziałam. Zwłaszcza, jak zobaczyłam u ciebie tatuaż na lewej kostce. Twoja data urodzenia, zgadza się?- kiwam głową- Przy okazji najlepszego. Na początku, miałam jeszcze co do ciebie wątpliwości, ale kiedy zaczynałaś się otwierać, wszystko zaczynało pasować. Sądziłam, że to niemożliwe. W prawdzie jest to możliwe, skoro ostatnio widziałam cię na chrzcie. Zmieniłaś się. Wydoroślałaś.

-Po prostu dorosłam.

-Wiem. I w to nie wątpię. Ufam ci, że nam pomożesz. Nawet, jeśli wszyscy są przeciwko tobie. Możesz na mnie liczyć. Tak jak mówiłam, nie zamykaj się na mnie.

-Ty na mnie też.

-Dobra, dość tego!- krzyknął Borys, wchodząc do pomieszczenia. 

Wzdrygnęłam się. 

-Teraz ja zabieram sukę na przesłuchanie. A ty Diana się dobrze spisałaś. Możesz odejść na spoczynek, ale najpierw wybierz się do Charlotte. Ma ci coś do przekazania.

-Dobrze- powiedziałam- Tylko pamiętaj. Ma być cała- warknęłam, będąc przy drzwiach i przechodząc nad martwym ciałem.

-Nie jestem dzieckiem. Nie musisz mi tego przypominać. A teraz stąd idź, póki jeszcze masz na czym.

Zaśmiałam się pod nosem. Groźby w moją stronę zawsze mnie bawią. Ludzie myślą, że byle jakim tekstem doprowadzą mnie do paniki i uległości. Prędzej umrę, niż się przyznam przed byle kim do strachu.

Skręcam w prawo. Idę w stronę pokoju, w którym urzędowała Charlotte. Charlotte... Jedna z lepszych wojowniczek na oddziale. Kobieta, która jest istną maszyną do zabijania. Nigdy się nie wacha. Życie ludzkie nie ma dla niej znaczenia. Potrafi świetnej grać na ludzkich emocjach. Mogłaby być dobrą znajomą gdyby nie to, że puszcza się z kim popadnie. Za pomocą ciała i słowa potrafi doprowadzić mężczyznę do szaleństwa. Zresztą, nie tylko mężczyznę. Na kobiety też działa, o ile są o zbliżonej orientacji do jej. Właśnie w ten sposób się tu znalazła. Bzyknęła się na samym początku z Chrisem. Co wieczór spotykają się u niego w biurze. A przynajmniej tak było do momentu, kiedy ich nie opuściłam.

Podchodzę do otwartych drzwi od pomieszczenia.

-Podobno coś od...- milknę. Widok, który widzę mnie przeraża i sprawia, że mam ochotę wymiotować. Ubrania walają się po podłodze, a Charlotte i Mark w samej bieliźnie, obściskują się na łóżku. Nie zwracają na mnie uwagi. Czym prędzej wychodzę, aby nie zobaczyć za dużo.

***

Widok, którego byłam świadkiem nie wiem czemu, ale mnie zabolał. Nie jest to ból, jaki czułam od czasu do czasu. Ten jest inny. Nieznany. Boli mnie serce. Czuję ucisk, jakby ktoś trzymał je w zamkniętej pięści i nie chciał mi ulżyć. Czego ja się spodziewałam? Że będzie na mnie czekać, jeszcze długi okres czasu? Póki nie zdecyduje się otworzyć przed nim, tak jak zrobiłam to z Carley? A myślałam, że jego wyznanie było warte więcej. Zresztą to jego życie. Jest dorosły i może robić co chce. Nie jest moją własnością.

***

Carley P.O.V

Mężczyzna zaprowadził mnie na górne piętro. Jest to graciarnia. Trochę skrzynek, pudełek i starych niepotrzebnych mebli. Moim zadaniem jest znalezienie rzeczy w miarę dobrym stanie, które można przerobić na części do muru obronnego. Zaczynam się rozglądać za rzeczami oraz skrzynią, za którą jest kartką z instrukcją, jak się stąd wydostać. Podchodzę do prawego rogu pomieszczenia. Udaję, że sprawdzam jakość rzeczy, a w rzeczywistości szukam kawałka papieru.

-Dobra, zbieraj się- warknął mój strażnik.- Chyba, że masz coś, co nadaje się do użytku?

Rozglądam się szybko po pomieszczeniu. To musi gdzieś tu być. Diana nie mogła mnie okłamać. Albo i mogła? Nie. Nie ryzykowała by, aż tyle dla niczego.

-Okej, twój czas się skończył. Wstawaj paniusiu.

Spoglądam na ścianę za skrzynią. Jest. Sięgam dłonią po złożoną kartkę i chowam ją za biustonosz. Tam raczej nie zajrzą. Wstaję i ruszam do wyjścia.

***

Będąc z resztą grupy z naszej cali wyjmuję papier spod ubrania. Odwijam go i zaczynam czytać.

Carley,

Jeśli to czytasz to wiedz, że jestem z ciebie dumna. Udało ci się. A teraz słuchaj. Macie tylko jedną próbę. Dobrze obmyślcie plan i podzielcie się na grupy. Jedyną waszą opcją jest wtorek (za trzy dni) o godzinie 13:27. Wtedy jest wywóz martvych ciał. Musicie się tam dostać. Wierze w was. To wasze jedyne wyjście.

Diana.

Czytam tą wiadomość jeszcze kilka razy. Jest dość dokładna, ale coś mi w niej nie pasuje. Niektóre literki w wypowiedzi są pogrubione, a jedna jest podkreślona.

Nie w. Verte.

Obracam kartkę na drugą stronę. Drobnym pismem i w różnych miejscach jest zapisane kilka słów.

Carley

Wiadomość, którą przed chwilą przeczytałaś jest podpuchą. Oni mi nie ufają. Widzę to. Wasze jedyne wyjście to ucieczka tej nocy. Nie obiecuję, że przeżyjecie.

Diana

Ps. Clem jest z kobietą, która ma u mnie dług.

*
*
*
*
~EssiLora~

Byle Przeżyć/ The walking Dead [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz