1

1.1K 43 9
                                    


Pov Valerie

Chyba mam w sobie magnez, który przyciąga złych facetów. Jeśli któryś tylko prowadzi organizacje przestępczą to jest od razi przeze mnie wybierany. Na pierwszy rzut oka nikt by nie powiedział, że zjawiskowo przystojny Marcel zajmuje się produkcją amfetaminy. Szczerze to ja sama na początku ignorowałam znaki, że coś jest nie tak. Lecz zbyt długo żyłam w takim świecie bym dać się długo oszukiwać. A poza tym to mój przystojny brunet w ogóle się z tym nie krył. Co akurat nie jest rozsądne.

Zdziwił się jak zobaczył jak dużo wiem na temat tego biznesu, wtedy nakłamałam mu, że moja rodzina spowadzała kokainę. Uwierzył. A nawet zbytnio nie wypytywał o szczegóły.

Choć zajmuje się praktycznie tym samym czym Niall to oni są jak ogień i woda. Marcel ciągle trzyma swoje nerwy na wodzy. Jest tak słodki i delikatny, że nikt w życie nie podejrzewałby jakim okrutnym człowiek potrafi być. Jest wyrazumiałym mężczyzną i czułym kochankiem.

- Dany - mówi wchodząc do sypialni z tacą, na której znajduje się śniadanie. To on zwykle je przygotowuje. - Czas coś zjeść - stawia tę tacę na moich kolanach.

Jego dom jest bardzo jasny, praktycznie cały urządzony w ciepłych i jasnych kolorach. Przeciwieństwo tego, w którym mieszkałam wcześniej. Tu aż chce się żyć i cieszyć.

- Jestem ci bardzo widzieczna za to co dla mnie robisz, ale nie przynoś już tych rogalików z czekoladą, bo się roztyje - nawet nie chcę myśleć ile one mają kalorii. A to, że jem je już od tygodnia na pewno nie wpłynęło korzystnie na moją sylwetkę.

- Przecież ty jesteś nawet za chuda, ale skoro masz takie życzenie to będę ci przynosił te z truskawkami  - nie sądzę by one miały sporo mniej kalori, ale już nie narzekam. Jutro sama wcześniej wstanę i mu się odwdzięczę, ale ja przygotuję coś zdrowszego.

Nachyla się nade mną i daje mi bardzo czułego i dość długiego buziaka.

- Muszę doglądać produkcji i najpóźniej jutro pojechać do Arles, jak chcesz to możesz jechać ze mną.

- Ale nie na stałe? - pytam, bo naprawdę nie chciałbym opuszczać tej pięknej Marsylii. Wiem, że Arles też jest pięknym miastem, ale już przyzwyczaiłam się do tego obecnego.

- Oczywiście, że nie. To miejsce wyraźnie przynosi mi szczęście, bo właśnie tutaj poznałem ciebie słodka Danielle - nie zamierzam mu zdradzić mojej prawdziwej tożsamości. Mam już nowy dowód, i prawo jazdy, a także inne papiery. Nie to, że nie mam zaufania do Marcela, ale wolę go nie narażać.

- Skoro już razem pojedziemy to może ci w czymś pomogę - proponuję. Marcel spełnia każdą moją zachciankę, więc przyszedł czas bym wreszcie ja coś dla niego zrobiła.

- Mój aniele, wystarczy, że dalej będziesz ze mną i tak jak do tej pory będziesz przynosiła mi szczęście. Czuję, że przy tobie uda mi się osiągnąć wszystko czego tylko sobie za marzę - komunikuje z uśmiechem na twarzy, a następnie składa na moich ustach pocałunek.

Czemu ja go wcześniej nie poznałam?

Jak myślicie który z nich przeżył?

Ucieczka od strachu Where stories live. Discover now