41

586 30 17
                                    


Pov Valerie

- Nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłam - mówię do Briana. Postanowiliśmy wykorzystać okazję, że Niall nie ma w domu i gdzieś wyjść. Ten postanowił mnie wciągnąć do wesołego miasteczka, zgodziłam się, bo nawet nie podejrzewałam, że on wpakuje mnie na diabelski młyn. Przecież ja nie znoszę wysokości. Nie mam lęku, ale wolę być na niskim terenie.

- Przecież mówiłaś, że lubisz w życiu wrażenia.

- Ja ci mówiłam, że w życiu miałam już za dużo wrażeń - czemu to się musi tak szybko kręcić. Kiedyś byłam na London Eye i tak nie czułam się tak jak teraz.

Lecz nie zwymiotuje. Nie pozwolę sobie na takie upokorzenie, muszę wytrzymać.

- Ciesz się, że nie pracujesz dla mnie, bo już byś był zwolniony, myślałam, że weźmiesz mnie na jakąś spokojną karuzele, a nie postanowisz mnie zamordować - staram się nie krzyczeć. Prawdopodobieństwo, że zaraz spadniemy wcale nie jest wielkie.

- Nie przesadzaj - mówi i łapię mnie za rękę. Wiem, że powinnam go puścić, ale tego nie robię. W końcu w życiu popełniłam już tak wiele błędów, że jeden więcej na niczym więcej nie zaważy.

Jak już mi się udaje bezpiecznie i bez żadnych uszczerbków na zdrowiu stanąć na ziemi to jestem zadowolona.

- Chcesz jeszcze iść na młota? - spoglądam na niego jak na wariata. Nie mam pojęcia jak ludzie z własnej nieprzymuszonej woli idą na coś takiego. Już bym wolała żeby ktoś mnie zastrzelił. - No to może na coś innego.

- Tak, chodź może mają lody pistacjowe to moje ulubione.

- Wiesz, że moje też - mówi z dużym entuzjazmem. - To fajnie, że mamy tak wiele wspólnych rzeczy, nasze maleństwa będzie bardzo do nas podobne. Mam nadzieję też, że na jednym się nie skończy.

Nagle się zatrzymuje.

- O czym ty mówisz?

- Pomyślałem sobie, że dwójka dzieci to minimum, a pan Horan może sobie zażyczyć jeszcze więcej - ma rozmarzony wyraz twarzy. Czemu on jest taki naiwny?

Daje mu się prowadzić dalej. Owszem namówiłam Nialla by pozwolił mu żyć dopóki dziecko nie pojawi się na świecie. Uświadomiłam mu, że gdyby znowu coś się stało to kolejny raz musiałby szukać dawcy spermy. A to nie jest dla niego żadną przyjemnością. A później to na mówię chłopaka by wyjechał jak najdalej stąd. Oczywiście dam mu po kryjomu pewną sumę pieniędzy.

- Ich ojcem będzie Niall.

- Wiem, ale będę mógł je obserwować chociaż z daleka. Może czasem przytulę.

- Ty chyba lubisz żyć marzeniami - dostrzegam butkę z lodami. Brian podchodzi do niej i kupuje dla nas gałki pistacjowe.

- Za marzenia nie każą, a może one kiedyś się spełnią. Nie powinien ci tego mówić, ale jesteś dla mnie ważna Valerie.

Naprawdę wolałbym nie usłyszeć tych słów. Dlaczego życie tak bardzo lubi się kąplikować.

- Wracajmy już do domu - puszczam jego dłoń i idę w stronę wyjścia.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Ucieczka od strachu Where stories live. Discover now