39

598 32 12
                                    

Pov Valerie

Przeglądam portale internetowe i zajadam się czekoladkami o smaku tiramisu. Cholernie mi się nudzi, ale mam całkowity zakaz opuszczania domu, mogę wychodzić jedynie w towarzystwie Nialla. A przez to odechciewa mi się wszelkich wypadów. Z Marcelem też nie mogę się skontaktować, bo nie mam pojęcia jakim cudem mój mąż zablokował mi pocztę. Jestem odcięta od świata.

Nagle słyszę pukanie do drzwi. To na oewni nie Niall, bo on nigdy nie zawraca sobie głowy takimi sprawami jak pukanie. Pozwalam tej osobie wejść. Wchodzi jakiś chłopak trochę starszy ode mnie, pierwszy raz widzę go na oczy.

- Czego chcesz? - pytam, bo jestem praktycznie pewna, że on tu pracuje. Po tym domu raczej nie kręci się ktoś obcy.

- Pan Horan mnie tu przysłał, mamy załatwić pewną sprawę - mówi i spuszcza wzrok. No nie wierzę, Niall mi przysłał dawce spermy.

- To może już stąd iść, bo dziś nic z tego nie będzie. Wróć za dziewięć dni - wymyślam to, bo szczerze w ogóle mi nie zależy by zajść w tą ciąże. Im to się później stanie tym dla mnie lepiej. A najbardziej zadowolona będę jak to nigdy nie będzie miało miejsca.

- Mamy próbować do skutku. Takie jest polecenie.

- To posiedź tu sobie ze mną, a później powiesz Niall'owi, że zrobiłeś to co trzeba. A później stwierdzisz, że pewnie nic z tego nie będzie i się wycofasz. Tak będzie dla ciebie lepiej - nie powiem mu wprost, że czeka go śmierć, ale na takie subtelne ostrzeżenie mogę sobie pozwolić.

- Będę martwy jak nie wykonam rozkazu - biedny, nie wie, że jak go wykona też skończy w grobie. Niestety ludzki los często bywa okrutny. Ja jednak nic z tym zrobić nie mogę.

- Dzisiaj już nic nie poradzisz. A Niall'owi to powiedz, że mocno się sprzeciwiała i nie mogłeś już nic z tym zrobić, on to zrozumie i przyjdzie z pretensjami do mnie - znowu chwytam za laptopa i próbuję go ignorować, ale on uparcie nie wychodzi. - No idź już sobie stąd do cholery! - warczę w jego stronę. Wkurza mnie coraz bardziej.

- Jeśli pani będzie się sprzeciwiać to mam zastosować środki przymusu - odkładam komputer. Mój własny mąż kazał swojemu pracownikowi mnie zgwałcić. Chociaż po Niall'u zawsze spodziewałam się najgorszego to nie sądziłam, że posunie się do czegoś takiego.

- Skoro tak - mówię i zsuwam z siebie spodnie wraz z majtkami. Nie będę walczyć o z góry przegraną sprawę. To nie ma sensu. - Bierz się do roboty. Nie baw się w żadną grę wstępną, bo chcę to już mieć za sobą.

- Nie chcę sprawić pani żadnego bólu... - zaczyna, ale mu przerywam.

- Jestem Valerie.

- A ja Brian i naprawdę nie chce by było ci nieprzyjemnie - rozpina pasek i pozbywa się swoich spodni.

Nie wierzę, że coś takiego się dzieje.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Ucieczka od strachu Where stories live. Discover now