37

594 32 14
                                    


Pov Valerie

Przeglądam gazety o sztucznym zapłodnieniu, które znalazłam w gabinecie Nialla. Dla swojego bezpieczeństwa przeszukałam niektóre miejsca w domu i teraz wiem, że bardzo dobrze zrobiłam. W innym wypadku nie miałabym pojęcia o tym co planuje mój mąż. Czyli nie porzucił tych swoich kretyńskich marzeń o dziecku. Skoro już los zdecydował, że on nie może mieć dzieci to powinien się z tym pogodzić, a nie ciągle szukać to nowych sposób. A tym bardziej, że ja nie wyobrażam sobie by zostać matką.

Nie chcę przez dziewięć miesięcy w brzuchu nosić dzieciaka, a później nie przesypiać nocy, bo on ciągle będzie czegoś ode mnie chciał. A jestem całkowicie pewna, że Niall ani razu by się nie ruszył.

Biorę te kretyńskie czasopisma i idę szukać niebieskookiego. Mam szczęście, bo znajduje go w salonie.

- Co to ma być do cholery!? - pytam rzucając w niego tymi gazetami. W tej chwili nie obchodzą mnie pozory. Tu chodzi o moje życie.

- Byłem zainteresowany pewnymi sprawami i znalazłem na nie odpowiedź. Żadne in vitro ani sztuczne zapłodnienie mnie nie interesuje - mogę odetchnąć z ulgą. Już się bałam, że podjął co do tego decyzję.

- Wreszcie wrócił ci rozum, dziecko nie jest nam do niczego potrzebne - siadam obok niego.

- Valerie nie zrozumiałaś mnie, nadal chcę dziecka, ale poczętego w normalny sposób - nie mam pojęcia jak on chce tego dokonać skoro sam jest bezpłodny, a Louisa już nie ma. - Jak już znajdę odpowiedniego kandydata to cię o tym poinformuję.

Czy on chce powiedzieć, że znajdzie mi jakiegoś kolesie z którym będę musiała się pieprzyć do czasu aż zajdę w ciążę.

- Jednak nie ty już do końca postradałeś rozum ja się na nic takiego nie zgadzam. Znajdź sobie surogatke albo adoptuj, ale mnie w to nie mieszaj - chcę wstać, ale on mi to uniemożliwia łapiąc mnie za nadgarstek.

- Na twoim miejscu byłbym trochę bardziej skory do ustępstw. Jestem w stosunku do ciebie aż za bardzo wyrozumiały. I wymagam jedynie tego co jesteś mi winna. Jak się bierze ślub to chyba normalne, że ma się dzieci.

- Tylko nie w taki sposób - po chwili namysłu jednak dodaje. - A może sprowadź mi to Marcela z nim mogę mieć dziecko.

Jego uścisk na moją kończynę się wzmacnia. Mocno go zdenerwowałam.

- Nie wspominaj mi więcej o tym Francuzie! Wystarczająco już mi na psuł krwi. A do tego będzie nam potrzebna osoba bardzo dyskretna i z dobrymi wynikami, bo nie zamierzam pozwolić by to trwało w nieskończoność.

- To się nie uda - mówię.

- Oczywiście, że się uda, bo tym razem jak będziesz w ciąży to nie tkniesz alkoholu. Możesz sobie pić dopóki nie znajdę odpowiedniego kandydata - no tak najłatwiej jest oskarżyć o wszystko mnie. Szkoda, że nie pamięta jak źle mnie wtedy traktował.

Przymykam oczy ze złości. Wiedziałam, że będzie próbował mnie wyprowadzać z równowagi, ale nawet w najgorszym śnie nie spodziewałam się, że wymyśli coś takiego.

Miałam szybko zakończyć to opowiadanie, ale chyba ono jeszcze trochę potrwa. Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Ucieczka od strachu Where stories live. Discover now