Pov ValeriePrzeglądam gazety o sztucznym zapłodnieniu, które znalazłam w gabinecie Nialla. Dla swojego bezpieczeństwa przeszukałam niektóre miejsca w domu i teraz wiem, że bardzo dobrze zrobiłam. W innym wypadku nie miałabym pojęcia o tym co planuje mój mąż. Czyli nie porzucił tych swoich kretyńskich marzeń o dziecku. Skoro już los zdecydował, że on nie może mieć dzieci to powinien się z tym pogodzić, a nie ciągle szukać to nowych sposób. A tym bardziej, że ja nie wyobrażam sobie by zostać matką.
Nie chcę przez dziewięć miesięcy w brzuchu nosić dzieciaka, a później nie przesypiać nocy, bo on ciągle będzie czegoś ode mnie chciał. A jestem całkowicie pewna, że Niall ani razu by się nie ruszył.
Biorę te kretyńskie czasopisma i idę szukać niebieskookiego. Mam szczęście, bo znajduje go w salonie.
- Co to ma być do cholery!? - pytam rzucając w niego tymi gazetami. W tej chwili nie obchodzą mnie pozory. Tu chodzi o moje życie.
- Byłem zainteresowany pewnymi sprawami i znalazłem na nie odpowiedź. Żadne in vitro ani sztuczne zapłodnienie mnie nie interesuje - mogę odetchnąć z ulgą. Już się bałam, że podjął co do tego decyzję.
- Wreszcie wrócił ci rozum, dziecko nie jest nam do niczego potrzebne - siadam obok niego.
- Valerie nie zrozumiałaś mnie, nadal chcę dziecka, ale poczętego w normalny sposób - nie mam pojęcia jak on chce tego dokonać skoro sam jest bezpłodny, a Louisa już nie ma. - Jak już znajdę odpowiedniego kandydata to cię o tym poinformuję.
Czy on chce powiedzieć, że znajdzie mi jakiegoś kolesie z którym będę musiała się pieprzyć do czasu aż zajdę w ciążę.
- Jednak nie ty już do końca postradałeś rozum ja się na nic takiego nie zgadzam. Znajdź sobie surogatke albo adoptuj, ale mnie w to nie mieszaj - chcę wstać, ale on mi to uniemożliwia łapiąc mnie za nadgarstek.
- Na twoim miejscu byłbym trochę bardziej skory do ustępstw. Jestem w stosunku do ciebie aż za bardzo wyrozumiały. I wymagam jedynie tego co jesteś mi winna. Jak się bierze ślub to chyba normalne, że ma się dzieci.
- Tylko nie w taki sposób - po chwili namysłu jednak dodaje. - A może sprowadź mi to Marcela z nim mogę mieć dziecko.
Jego uścisk na moją kończynę się wzmacnia. Mocno go zdenerwowałam.
- Nie wspominaj mi więcej o tym Francuzie! Wystarczająco już mi na psuł krwi. A do tego będzie nam potrzebna osoba bardzo dyskretna i z dobrymi wynikami, bo nie zamierzam pozwolić by to trwało w nieskończoność.
- To się nie uda - mówię.
- Oczywiście, że się uda, bo tym razem jak będziesz w ciąży to nie tkniesz alkoholu. Możesz sobie pić dopóki nie znajdę odpowiedniego kandydata - no tak najłatwiej jest oskarżyć o wszystko mnie. Szkoda, że nie pamięta jak źle mnie wtedy traktował.
Przymykam oczy ze złości. Wiedziałam, że będzie próbował mnie wyprowadzać z równowagi, ale nawet w najgorszym śnie nie spodziewałam się, że wymyśli coś takiego.
Miałam szybko zakończyć to opowiadanie, ale chyba ono jeszcze trochę potrwa. Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.