Epilog

898 44 10
                                    


Pov Valerie

Briana upada na podłogę i zauważam, że ma krew na bluzce. Dostał w brzuch.

- Ty naprawdę jesteś wariatem skoro sadziłeś, że to ci się uda - mówi i kopie chłopaka. Następnie znowu wymierza w niego broń i oddaj jeszcze dwa strzały. Po jego otwartych oczach widzę, że umarł.

- Przysięgam, że w żaden sposób nie zachęcałam go do tego, ani nie dawałam mu nadziei na wspólny związek - mówię, bo nie chce oberwać za niewinność.

- Wiem, to jedynie moja wina - Niall przyznał się do błędu? To jakaś nowość. - Doskonale wiedziałem, że on potrafi się zachowywać bardzo nieprzewidywalnie, podejrzewałem go nawet o chorobę psychiczną, a pozwoliłem mu się z tobą pieprzyć. Mogłem przewidzieć, że to źle się skończy.

Zbliżam się do niego i łapię go za dłoń.

- Skończmy już tę bezsensową wojnę ze sobą i zacznijmy się tolerować. Dla tego dziecka, które noszę.

- Dla dziecka - powtarza po mnie. - To będzie nasze pierwsze i ostatnie, nie będę cię już więcej do niczego takiego zmuszał.

Kilka miesięcy później.

- Ty się zaraz pożygasz - mówi do mnie Niall jak jem śniadanie. Śledzie wraz z ciastem z kremem czekoladowym i dżemem wiśniowym. Dokładnie to na co mnie naszła ochota.

- Co ty, już się skończył okres, w którym ciągle wymiotowałam. W ósmym miesiącu już się to nie zdaża - biorę do ust kawałek tego smacznego ciasta. Jak nic Niall będzie musiał pojechać i jeszcze go dokupić.

Mój chłopiec ma dziś ochotę na słodkie i kwaśne.

- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że zostały już tylko cztery tygodnie tych ciągłych zmian nastrojów i zachcianek - czy on naprawdę sądzi, że po porodzie wszystko zniknie jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.

Wtedy to dopiero będę wiecznie zirytowana.

- Nie będziesz wtedy miał czasu na zastanawianie się nad moim humorem, bo będziesz się zajmował swoim synem. A teraz wstawaj i jedz i to ciasto, bo jeszcze zabraknie, a wtedy to się wścieknę.

- Dobrze skarbie - wstaje, daje mi szybkiego buziaka i wychodzi.

Nie mogę powiedzieć, że każdy dzień z nim jest dla mnie bajką, a życie usłane różami. Jest jednak znośnie. Zdarzają nam się spięcia, ale on już stara się celowo mnie nie ranić.

Ostatnio nawet powiedział mi gdzie jest pochowany Louis. Byłam tam dwa razy i w tym tygodniu wybieram się kolejny. Zdaję sobie sprawę z tego, że on umarł przeze mnie, ale nadal w moim sercu pozostają dla niego uczucia.

Teraz jednak skupie się na Niallu i naszym synu.

No i koniec tego opowiadania. Chciałabym wiedzieć co chcecie na jego miejsce, Ryzykowną grę czy coś innego?

Ucieczka od strachu Kde žijí příběhy. Začni objevovat