30

633 35 5
                                    


Pov Valerie

- Szybciej by było zamówić pizze - siedzę na blacie reagłu kuchannego i patrzę jak Marcel przygotowuje nam obiad. Że też jemu chce się tak ciągle przyrządzać nowości. Ja nawet nie znam nazw tych potraw. Dziś będzie jakaś zapiekanka z makaronem.

- Kiedy ty zrozumiesz, że każdy posiłek powinien być celebrowany. Ja nie wyobrażam sobie dnia, w którym nie zjedlibyśmy razem z dodatkiem wina oczywiście - podchodzi do szafki i wyciąga z niej butelkę wina. Zeskakuje z blatu i kieliszki. Marcel za to wkłada naczynia z jedzeniem do piekarnika.

- Jeśli teraz wypijemy tę butelkę to do jedzenia weźmiemy sobie sok albo colę - robi smutną minę. Zupełnie tak jakbym mu zabroniła czego istotnego dla życia. A my oboje ostatnio za dużo pijemy. Wolę to przerwać nim jeszcze widzę ten problem.

- Dlaczego? Przecież nie pijemy mocniej whiskey ani tequili. Póki jesteśmy wolni, nie mamy żadnych zobowiązań typu dziecko korzystajmy, bo za rok czy dwa będzie trzeba się ustatkować. Skoro masz teraz inna tożsamość to będziemy mogli wziąć ślub. A z Horanem jaki wzięliście ślub kościelny czy cywilny?

- Cywilny i to też musiał przekupić urzędnika, bo nie byłam pełnoletnia - ze ślubem kościelnym było zbyt dużo zachodu, a do tej pory nie wiem czemu Niall chciał to jak najszybciej załatwić. Chyba miał już dość udawania tego dobrego i sądził, że jak nie będę z nim związana to odejdę po zobaczeniu jego prawdziwej twarzy. I pewnie tak by się stało.

- To dobrze, ja jestem wierzący.

- Jakoś nie widzę tu krzyży, a w niedziele to ty wolisz leżeć do południa niż ruszyć dupe do kościoła - wypominam mu.

- Bo ja mam wiarę w sercu. Ślub to bym chciał wziąć taki tradycyjny. Ty w białej sukni z welonem, kościół pięknie ozdobiony, wielka sala weselna z cudowną muzyką - mówi rozmarzony i otwiera butelkę, a następnie nalewa do naszych kieliszków czerwonego wina.

Upijam trochę i już wiem, że to pół słodkie. Właśnie takie jakie lubię.

- Nie wiedziałam, że jesteś taki romantyczny.

- Oczywiście, że jestem. Jestem wręcz idealnym kandydatem na męża. Dobrze gotuję, jestem romantyczny, a na dodatek lubię obdarowywać moją ukochaną drogimi prezentami. Jest ktoś lepszy niż ja na tym świecie?

Śmieje się na jego słowa. Zapomniał jeszcze wspomnieć o skromności i oczywiście o poczuciu humoru, które u niego jest na wysokim poziomie.

- Nie, ale jak zresztą zauważyłeś to ja nie mam szczęścia do mężczyzn. Przeważnie trafiam na samych wariatów. Liczę na to, że to wreszcie się zmieniło.

- Oczywiście, że tak. A ta zapiekanka ma się piec półtorej godziny, więc może powinniśmy się zająć sobą na wzajem. Tu nic nie da się przyśpieszyć - odstawiam kieliszek na miejsce.

- Uważam, że to dobry pomysł.

- Widzisz jaką tworzymy zgodną parę - zbliża się do mnie i mnie do siebie przyciąga, wskakuje na niego i owijam swoje nogi wokół jego bioder. - Teraz idziemy do sypialni, ale na półtorej godziny i ani minuty dłużej. Nie będziemy przecież jedli spalonego - uśmiecham się na jego słowa i go całuję.

Życie jednak potrafi być przyjemne.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Ucieczka od strachu Where stories live. Discover now