LIII

2.3K 108 17
                                    

Naprawdę miło spędziłam ten tydzień, aż nie chce mi się wracać, ale niestety szara rzeczywistość znowu puka do drzwi. Mimo iż robiliśmy praktycznie nic, tylko ciągłe głupoty to brakowało mi takiego spokoju. No cóż teraz trzeba się przygotować na wojnę, która była już bliżej niż dalej.

-Masz wszystko?- zapytał chłopak podchodząc do mnie i całując w szyję.

-Chyba tak, ale lepiej będzie kiedy czegoś zapomnę bo będę mogła wrócić.

-W innych okolicznościach bym się cieszył, ale dobrze wiesz jakie teraz mamy czasy.

-Niestety. Mam nadzieję tylko, że wszystko się skończy dobrze.

-Czyli ja i ty po ślubie i z dzieckiem w drodze?

-Chciałbyś zostać ojcem w tak młodym wieku?

-Teraz może nie, ale po wojnie czemu nie. Wiem, że nie było by łatwo, ale dałbym sobie radę. A ty chcesz zostać mamą?

-Oczywiście, ale w swoim czasie. Po szkole planowałam się skupić na karierze. Chciała bym wypuścić własną markę ubrań i być projektantem.

-Czyli nic w tym temacie się nie zmieniło od naszej ostatniej rozmowy.

-Nie, jest to moje marzenie, które mam zamiar spełnić.- powiedziałam i nagle usłyszeliśmy jakieś wrzaski na dole.

-Zostań tutaj.- powiedział chłodno blondyn, a sam wyszedł z pokoju. Oczywiście mądra ja nie posłuchałam go i wyszłam by zobaczyć co się dzieje.

Dzięki uchylonym drzwiom do salonu mogłam z balkonu schodów patrzeć na całe zamieszanie. Widziałam jak ciotka Draco i jacyś dwaj faceci wchodzą do niego z dobrze znaną mi trójką. Byłam załamana faktem iż Golden Trio zostało złapane, ale miałam nadzieję, że jakoś się uwolnią. Z tego co widziałam i po niekąt słyszałam to Draco musiał ocenić czy aby napewno schwytany chłopak to Harry Potter. Na całe szczęście blondyn powiedział, że nie jest w stanie tego stwierdzić ponieważ jego twarz jest cała opuchnięta. Bellatriks rozkazała zabranie dwóch gryfonów, a dziewczyne zostawić w salonie. Martwiłam się o Hermione, ale musiałam iść pomóc chłopakom bo oni zostali sami, a przy niej było pełno śmierciożerców.

Kiedy zobaczyłam, że ludzie z lochów wychodzą ruszyłam w tamtym kierunku jak najciszej potrafiłam. Udało mi się przejść niezauważoną więc dojście do celi nie sprawiało mi już żadnego problemu.

-Madelaine?- zapytał zdziwiony Ron, który razem z Harrym wyglądali jakby wrócili z obozu przetrchwania.

-No pewnie, a kogo innego mogliśmy się spodziewać Ron?! Przecież ona od zawsze im pomagała!- widać było, że od Pottera aż kipi od nienawiści i złości co mnie zdziwiło. Poczułam się jakbym miała się zaraz poryczeć bo uważałam go za mojego prawdziwego przyjaciela, ale jak to moja babcia mówiła ,,W im większym gronie się obracasz tym większa ilość jest tych fałszywych."

-Że ja!? Ja tu przyszłam ratować wam dupe.- powiedziałam i jednym ruchem otworzyłam cele. Poszłam sobie bo  nie chciałam patrzeć na tego kretyna, niestety na moment zapomniałam o całej tej sytuacji i przez to zostałam złapana przez jednego z posłańców Voldemorda. W duchu przeklnełam się za tą nie uwagę.

Mężczyzna, który mnie ciągnął do salonu walił jak pies, a do tego wszystkiego wcale nie obchodził się ze mną delikatnie. Wchodząc tam zobaczyłam uśmiechniętą Bellatriks, która aktualnie znęcała się nad Grenger, ale moja osoba przykuła jej zainteresowanie. Widziałam także ojca Dracon'a, który widocznie był zdziwiony tym, że jest w jego dworze osoba, którą widzi po raz pierwszy na oczy, a zaś na twarzach gryfonki, ślizgona i Narcyzy można było zobaczyć nie ukrywalne przerażenie.

-A kto to jest?- zapytała dziwnym głosem Lestrange na chwilę odrywając się od swojego poprzedniego zajęcia. Nikt jednak jej nie odpowiedział.-      Lucjuszu?

-Sam chciałbym to wiedzieć Bello. Może Draco przedstawi nam swoją koleżankę bo jeżeli się nie mylę to nie wygląda ona na ślizgonke.- powiedział bardzo spokojnym głosem starszy Malfoy.

-Przestańcie dajcie im spokój to tylko dzieci, a Draco może zadawać się ze wszystkimi oprócz szlamami, a ta dziewczyna nią nie jest więc mogą oni już iść.- odezwała się lekko zdenerwowana Narcyza, która próbowała jakoś ratować tą beznadziejną sytuację.

-Dobrze pójdą jak panienka mi się przedstawi.

-Madelaine Swan proszę Pana.- powiedziałam, a mężczyzna zrobił niezrozumiałą minę.

-Ojciec mugol, a matka czystej krwii amerykańskich Black'ów. Nie jesteś podobna do żadnego z nich.

-Lucjuszu naprawdę mamy inne rzeczy do omówienia.- wtrąciła się ponownie żona mężczyzny, która pociągnęła blondyna i mnie oraz wprowadziła z tamtego pomieszczenia.- Mają zniknąć już dziś.

-Zaraz ich nie będzie.- dokończył Draco przy tym samym deportując nas daleko od Malfoy Manor.

Nie wiedziałam gdzie jesteśmy, ale jedyne co widziałam to morze przed swoimi oczami.

-Gdzie jesteśmy?- zapytałam, a ślizgon zignorował moje pytanie podchodząc bliżej mnie.

-Dbaj i uważaj na siebie proszę bo chce Cię zobaczyć jeszcze żywą, najlepiej to wróć do domu.

- Nie mogę tego obiecać. Będę walczyć za Hogwart.

-Dobrze, ale postaraj się pozostać żywą.

-Draco o co Ci chodzi?

-Po prostu strasznie długo planowałem ten dzień, ale nie chce robić tego w taki sposób i w takich okolicznościach dobrze.

-Dalej nie rozumiem.

-Po prostu poczekaj i bądź ostrożna.

-Ty też.

-Kocham Cię.

-Kocham Cię Malfoy.

-Poczekaj tylko jak ja będę do ciebie tak mówić.- zaśmiał się chłopak i krótko mnie pocałował po czym deportował się zostawiając mnie z tym wszystkim samą.

Idealna||Draco Malfoy [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz