21. Pocztówka z Warszawy

1K 53 12
                                    

sobota, 28 września 2019r., Warszawa

Dzięki Bogu, że dziś mogę pospać, pomyślała Julia, którą o siódmej rano obudziła potrzeba pójścia do toalety. Prawie że nieprzytomna zrobiła, co miała zrobić i wróciła do łóżka, gdzie natychmiast udało się jej ponownie zasnąć. Ten tydzień naprawdę dał jej w kość - nie była w stanie policzyć, ile razy usłyszała od Amelii, że jest asystentką managera, a nie pracownikiem niższego szczebla, co w jej rozumieniu równało wiązało się z wykonaniem rzeczy wykraczających poza zakres jej obowiązków. Piła tyle kawy, że starczyłoby jej dla całego zespołu na cały tydzień, a za pieniądze, które w ciągu tych dni przeznaczyła na papierosy, mogłaby spokojnie kupić porządną torebkę.

Miała tyle pracy, że nie była w stanie nawet na spokojnie pomyśleć o tym, co działo się między nią a Filipem, nie mówiąc już o ewentualnym spotkaniu. Udało im się porozmawiać ze dwa czy trzy razy przez telefon, ale były to krótkie rozmowy, w dodatku kończone przez Filipa, gdyż musiał wracać do swoich obowiązków. Od czasu do czasu wracała myślami od ich wspólnie spędzonej niedzieli, która należała chyba do najpiękniejszych dni w jej życiu. Seks pod prysznicem, wybieranie przez Julię jakichś ciuchów Filipa, w które mogłaby się przebrać, angielskie śniadanie, kawa i papierosy na balkonie, paradokumenty na Polsacie (choć były strasznie prymitywne, oglądali je kilka dobrych godzin, wyśmiewając grę aktorską bohaterów), znowu seks, kurczak z warzywami, który się przypalił i postanowili zamówić pizzę, znów kawa, znów seks, aż w końcu Julia zdecydowała się wrócić do domu. Choć gdyby mogła, zostałaby u Filipa nawet i cały tydzień.

Nie wracali do jej nagłego wybuchu emocji, który miał miejsce w nocy. Sama Julia miała wyrzuty sumienia, że musiała odstawić taką scenę, ale po tym, co między nimi zaszło, naprawdę nie mogła zrozumieć, dlaczego wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Nabrała irracjonalnych podejrzeń, że nie powiedział jej całej prawdy o tym, dlaczego dwa lata temu przestał się do niej odzywać... a może wcale nie było to takie irracjonalne?

Ponieważ Filip miał natłok obowiązków przed koncertem, mieli zobaczyć się dopiero dzisiaj. Patrycja jednak zgodziła się z nią pójść - jej chłopak Artur obiecał, że sam ogarnie sprawy remontowe.

- Gotowa na Narodowy? - zapytała radośnie Patka, wychodząc z bloku na Saskiej Kępie. Obróciła się wokół własnej osi, prezentując przyjaciółce swoją koncertową stylizację - pastelowo-fioletową bluzę, białą spódniczkę, czarne zakolanówki i kolorowe adidasy. Całość dopełniały złote kolczyki koła, mocny makijaż i ciasno splecione w warkocze blond włosy.

- Idziemy na koncert, nie na wiejską dyskotekę - zażenowana Julia uniosła brew. Patrycja obrzuciła wzrokiem jej krótką, czarną ramoneskę i dżinsy z wysokim stanem, w które wpuściła dopasowany, biały t-shirt. Zatrzymując wzrok na białych trampkach converse, powiedziała:

- Idziemy na koncert, a nie na licealne ognisko.

- Chodź, kretynko - Julia pociągnęła ją za ramię i przeszły na drugą stronę ulicy.

Spotkały się wcześniej, żeby przed koncertem coś jeszcze zjeść. Obie tego dnia miały ochotę na coś tłustego i kalorycznego, toteż Efes Kebab był strzałem w dziesiątkę.

- Jeszcze raz przepraszam za tę sobotę - powiedziała w pewnym momencie Patrycja. Sobota, sobota... teraz kojarzyła się Julii tylko z Filipem. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że przecież widziała się wtedy z przyjaciółkami.

- Daj spokój - rzuciła, sięgając po serwetkę z kolorowego stojaka. Jeszcze nie powiedziała Patrycji o tym, jak spędziła zeszły weekend, ale postanowiła wykorzystać nieobecność wiecznie moralizatorskiej Zuzy i podzielić się z przyjaciółką wydarzeniami z zeszłego tygodnia, oczywiście, zostawiając najbardziej intymne szczegóły dla siebie.

Ostatnie dni wakacji || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now